Wojciech Szot

2020 - podsumowanie własne

170 recenzji, ponad 200 przeczytanych książek, ponad 50 rozmów z autorkami i autorami, ponad 1,5 miliona odsłon i… konieczność otwarcia nowej strony.

Podsumowania roku ZOZO oscylują pomiędzy przyznaniem wprost, że było fatalnie i wiele rzeczy nam się nie udało, finansowo i psychicznie jesteśmy w dołku, a szukaniem pozytywów i choćby mikrosukcesów.

Nie będę ukrywał, że mijający rok kończy się dla mnie fatalnie, bo przez dwa lata budowałem stronę Zdaniem Szota, którą bez podania jakiejkolwiek przyczyny, FB mi odebrał. Jest w tym coś niezwykłego, że nawet próby kontaktu z FB, obietnice znajomych, “ludzi z FB” i tak dalej nie dały rady - do dzisiaj nie dostałem żadnej informacji dlaczego nie mam dostępu do żadnej ze swoich stron, a ludzie od pomocy technicznej piszą do mnie jakieś kolosalne bzdury, co się kończy tym, że muszę im tłumaczyć jak działa ich własny serwis, co robię za pomocą printscreenów.

Jestem po tym bardzo rozgoryczony, bo dostrzegam, że utknęliśmy w matriksie, z którego nie za bardzo mamy wyjście, zwłaszcza my - ludzie, którzy pracują w internecie, za którymi nie stoi redakcja czy instytucja. Nas pokopać najłatwiej, co w tym roku zdarzało mi się odrobinę za często - redakcje nieodpisujące przez miesiące na wiadomości, a gdy w końcu się człowiek dopytuje i doprasza, to dostaje odpowiedź: “a mógłbyś wysłać raz jeszcze?”. Zdarzyła mi się nawet redakcja, która zgodziła się na tekst i gdy ten powstał, nigdy nie odpowiedziała co dalej. Co prawda wszyscy gramy w durnia, bo po kilku miesiącach zamówili inny tekst, ale to zaczyna być kuriozalne i męczące. Bo to, że jedno z większych wydawnictw w kraju zerwało współpracę tydzień po wybuchu pandemii, a inne chce, żeby płacić za ich książki do recenzji, to przy tych wszystkich wydarzeniach tegorocznych, naprawdę niewielkie sprawy.

Ostatnio w rozmowie z Magdaleną Parys uświadomiłem sobie jedno, że po tym roku nie mam wiele do stracenia - długi czas żyłem w przekonaniu, że pisanie na FB będzie dobrym startem do pisania gdzie indziej, publikowania, takiej, wiecie - “normalnej” kariery dziennikarskiej, w której byłem mocno spóźniony, bo gdy inni robili bezpłatne staże ja prowadziłem księgarnię internetową i robiłem mnóstwo rzeczy z pisaniem niezwiązanych. Ten rok mi zweryfikował te myśli, nie tylko przez praktycznie brak zamówień na takie pisanie, ale też zobaczenie, że media tradycyjne nie mają żadnego przełożenia na moje życie zawodowe - gdy jeszcze kilka lat temu wrzucałem tu tekst z dużego dziennika czy tygodnika, reakcji były setki, w ostatnim roku właściwie nie zwracaliście uwagi na takie treści, za to najwięcej reakcji było gdy pisałem sam dla siebie i dla was. Dobrymi przykładami były wywiad z Chigozie Obiomą, który “klikał się” wspaniale, choć żadna redakcja go nie chciała, bo ponoć zbyt niszowy autor (dwie nominacje do Bookera, w tym roku członek jury nagrody - ni-szo-we) i “bo była recenzja” .

Choć pisanie do mediów tradycyjnych wciąż buduje prestiż i jest jedną z niewielu sensownych możliwości zarobkowych (choć ta “sensowność” jest bardzo umowna), to dzisiaj liczą się głównie nagłówki i miejsce, w którym publikujesz. Treść jest zasadniczo przeciętnie ważna i - jak zawsze podkreślam - nie ma się o co obrażać, po prostu trzeba tworzyć lepsze nagłówki, albo znaleźć inny sposób komunikacji. I takim jest dla mnie moja strona. No tylko, że trzeba to pogodzić jakoś z finansami i tu już zaczyna się robić ciekawiej. Ostatnio zaproponowałem pewnej gazecie o książkach, żeby więcej uwagi poświęcić literaturze spoza Europy czy Ameryki, bo czytelnicy i czytelniczki są ciekawi odkryć i też już pewnie znudzeni głównymi nurtami, na co dostałem odpowiedź, że to nie jest “magazyn literacki”. A mówimy o gazecie, która zasadniczo składa się z tekstów o książkach i ich reklam. Zatem tak - nie ma w prasie mainstreamowej magazynów literackich, ale one są tutaj. Z drugiej strony to “tutaj” też jest zależne od jakiejś uznaniowej machiny. Niezłe zapętlenie, póki co nie wiem jak z niego wyjść, może w roku ZOZI uda się znaleźć jakieś rozwiązania. Szukam jak zawsze pracy i zleceń, przypominam.

Wymyślanie siebie w kolejnej odsłonie, w kolejnym projekcie, ciągłe myślenie - co można by zrobić, co może być ciekawe, nieprzywiązywanie się do form, które były, ale też porzucanie tego, co się zrobiło i próby odnalezienia się w innych miejscach i sytuacjach - mnie to kręci, jest wyzwaniem, choć z kolejnym rokiem trudniejszym. Czasem się zżymam na byłych “trójkowców”, że jedynym co potrafili wymyślić jest próba powtórzenia tego, co już było. Ale rozumiem to, bo w nie dość, że w grupie raźniej, to pozostaje pytanie - jak możemy dzisiaj się rozwijać, co możemy nowego zaproponować odbiorcom i odbiorczyniom? Jak bardzo możemy też się okopać “na swoim”, co było widoczne w ostatnich miesiącach, gdy zobaczyliśmy jak różnymi językami mówimy w ważnych dla mnie kwestiach. Ciekawe są doświadczenia tego roku.

Spróbowałem sobie go podsumować też w danych twardszych niż moje spostrzeżenia o różnej naturze.

Na żywo rozmawiałem tylko z jedenastoma osobami, bo czasy były pandemiczne. Miło mi było widzieć nie przez ekran - Joannę Bator, Michała Nogasia, Adama Leszczyńskiego, Zygmunta Miłoszewskiego (dwa razy), Justynę Wicenty, Piotra Szmidta (Tego Typa Mesa), Barta Staszewskiego, Dominikę Słowik, Jakuba Żulczyka, Elżbietę Cherezińską i Andreja Bána.

Online poprowadziłem w tym roku przynajmniej 27 spotkań z 25 osobami. Moimi i Państwa gośćmi i gościniami byli:

Wojciech Bonowicz, Michał Nogaś (2 razy), Jakub Szamałek, Siergiej Lebiediew, Anna Dziewit-Meller, Julianna Jonek-Springer, Zyta Rudzka (2 razy), Anna Kańtoch, Wojciech Chamier-Gliszczyński, Łukasz Staniszewski, Leszek Herman, Joanna Gierak-Onoszko, Jakub Ćwiek, Justyna Wicenty, Paulina Młynarska, Katarzyna Puzyńska, Marcel Moss, Aleksandra Radomska, Marcin Wicha, Nina Olszewska, Mikołaj Łoziński, Julia Fiedorczuk, Katarzyna Tubylewicz, Justyna Suchecka, Siergiej Lebiediew, Dominika Słowik i Michał Zygmunt.

Nagrałem 13 podcastów, a wystąpili w nich: Szczepan Twardoch, Zyta Rudzka, Dorota Kotas, Magdalena Parys, Maciej Łubieński, Michał Kłobukowski, Wojciech Bonowicz, Ewa Kuryluk, Piotr M. Majewski, Mikołaj Grynberg, Sylwia Chutnik z Grzegorzem Piątkiem, Jacek Hołub, Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz.

Pięciokrotnie publikowałem wywiady, a rozmówcami i rozmówczyniami byli: Mikołaj Trzaska, Joanna Gierak-Onoszko (wywiad dla Empiku), Chigozie Obioma, Justyna Sobolewska (wywiad dla “GW”) i Jakub Urbanik (wywiad dla “WO”)

W ostatnich tygodniach zapraszam Was do słuchania audycji “Godzina bez fikcji” w Resecie Obywatelskim, w którym gościłem: Michała Rusinka, Jacka Hugo-Badera, Adama Mazura z Arturem Żmijewskim i Annę Smółkę z Agnieszką Rybak, Julię Maciochę, Mateusza Adamczyka i Sybil Zus Grzybowskie.

Finalnie nie mogę oczywiście zapomnieć o “Pannie doktór Sadowskiej”, która miała swoją przełożoną premierę na początku sierpnia. Bardzo jestem wdzięczny wszystkim osobom pracującym nad wydaniem i promocją, ekipa Dowodów na Istnienie jest naprawdę wyjątkowa. Było mi niezwykle miło być dzięki książce gościem spotkań w Bibliotece Wojewódzkiej w Opolu, księgarni Bookovski, bydgoskiej Fundacji Tu Kultura, festiwalach - @non fiction Sopot Festival, Festiwal Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie, łódzkim Pulsie Literatury, debat w Bibliotece Gdyni, Kongresie Bibliotek, a także gościem podcastów czy profili (bo taki nam się świat zrobił, że byłem w kilku mieszkaniach) m.in. u Michała Nogasia, Sylwii Chutnik, Karoliny Korwin-Piotrowskiej, Magdaleny Parys, a już za chwilę Mike’a Urbaniaka, bo już się nagraliśmy dla Stonewall. Dziękuję za oglądanie, słuchanie i czytanie, nadal zachęcam do kupowania, przypominam jak mantrę - mam z waszej decyzji konsumenckiej 4 zeta i chętnie je wydam.

W tym roku przełożyłem dla wydawnictwa Sto Stron bajkę „Sam w mieście” Sydney Smitha, dwa moje teksty ukazały się w “Jutro jest teraz”, coś tam pomajstrowałem przy “Gorzko, gorzko” Joanny Bator, która to książka okazała się megahitem i ma doskonałe recenzje, oraz ukazało się dzieło Michała Nogasia “Z niejednej półki” w mojej redakcji. Gdyby ktoś szukał redaktora, to zapraszam, dzisiaj mogę zdradzić, że obok prac nad nową książką, pracuję nad przekładem nowego komiksu autorki, której jestem od lat wielkim fanem i wiem, że wiele osób w Polsce podziela moją fascynację.

Od stycznia spotykać się będzie w formule online-z-nadzieją-na-offline w Śródmiejskim Domu Kultury, gdzie będę rozmawiał z osobami debiutującymi na różnych polach literackich (brzmi to jednak cokolwiek rolniczo), a Państwa i moim gościem w pierwszej odsłonie będzie Igor Jarek, który za “Halnego” otrzymał już nominację do Paszportu Polityki a nie wiadomo co będzie działo się dalej, bo książka zbiera świetne recenzje. Będziemy się widywać co tydzień w “Godzinie bez fikcji”, a tutaj trochę porecenzuję, jak zawsze, choć już z mniejszą częstotliwością, bo trzeba wrócić do bibliotek. "Wiersze na dobrą noc" też będą na Państwa czekać. A jak ja to wszystko zepnę finansowo, tego nie wiem, ale ufam, że coś wymyślę, bo na stypendia i instytucje państwowe/miejskie już nie liczę, po pięciu odrzuconych w tym roku moich wnioskach stypendialnych. Będzie dobrze, jak zawsze.

Przejrzałem całą swoją działalność za rok ZOZO i chyba wciąż najbardziej bawi mnie komentarz Zofii Smełki-Leszczyńskiej, autorki książki “Usunąć do 30 dni” o semiotyce polskich plakatów wyborczych:

“O rany moją książkę kupił człowiek, którego nie znam”.

I to jedno zdanie bardzo wiele mówi o tym roku. Cieszmy się, choćby z niego.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaki był różaniec u Rolleczek?