Czarne, Jędrzej Pasierski

[RECENZJA] Jędrzej Pasierski, "Kłamczuch"

Jak się chce szybko wyprodukować, tfu, napisać, kryminał, który ma być kolejną częścią całkiem nieźle przyjętej serii, to warto przeczytać “Kłamczucha”, by wiedzieć, czego nie robić.

Pierwszy tom “serii z komisarz Niną Warwiłow” to była gęsta i mroczna opowieść z ciekawie poprowadzonymi wątkami osobistymi i choć główna bohaterka biegała po szpitalu psychiatrycznym i przesłuchiwała ludzi, jakby tam nie było żadnych drzwi, a cały personel raczej przypominał bohaterów jakiejś szpitalnej komedii absurdu, to pomysł na narrację był przyzwoity i wciągający. W drugim tomie Pasierski udał się na tereny świetnie sobie znane, na Łemkowszczyznę i wplótł w dość przewidywalny schemat naprawdę dobrze opisane tło historyczne (choć to pastwienie się nad kobiecą psychologią momentami było irytujące), dzięki czemu wyszła książka choć trochę nieoczywista. W trzecim jednak popełnił błąd każdego pisarza, który odnosi jako taki sukces i wydaje mu się, że kogoś zainteresuje historia aktorki-celebrytki, w której wielkim apartamencie dochodzi do zbrodni. Oczywiście wszyscy są nafurani dragami. Kogoś pewnie zainteresowała, ale po ciekawym tle z drugiej powieści i intrydze pierwszej, w trzeciej było już jak dla mnie zbyt schematycznie. No to jak wymyślić tło do czwartej powieści? Najlepiej wrócić na stare śmieci.

Nina Warwiłow z córeczka jadą na wakacje. Mają do dyspozycji całą Polskę, a nawet kontynent europejski, a wybierają… okolice Beskidu Niskiego, w którym pani komisarka z jakiś czas temu rozwiązała kryminalną zagadkę. Oczywiście, że Pasierski puszcza do nas oko, sugerując, że to z pewnością jakaś wewnętrzna, nieuświadomiona potrzeba pcha policjantkę w znajome miejsca, ale trudno nie odnieść wrażenia, że to raczej pisarz bardzo potrzebował znajomej topografii, by zrobić powieść w odpowiednim tempie. Tak więc Nina Warwiłow ląduje w Pyrowej, wsi niewielkiej, jeszcze niezbyt popularnej wśród warszawskich letników. I oczywiście wsi, która ufundowana jest na tajemniczej zbrodni. Kto ją rozwiąże? Chyba jasne. Z pomocą znanego nam już z drugiego tomu Michała Karpiuka, naczelnika gorlickiej policji, Warwiłow znowu przebiegnie się po wszystkich mieszkańcach wsi, a autor w zakończeniu - to nie jest jakiś wielki spoiler, wiedziałem to od początku lektury - zasugeruje, że komisarka rozważa przeniesienie się tam, gdzie autor zna każdy zakręt. To bardzo rozsądny zabieg. Ekonomia pisania jest ważna.

Znowu będzie to historia o Łemkach, znowu najważniejsze wydarzenia powiązane będą z akcją Wisła i znowu będą tu dzielne kobiety wspierane przez ogorzałych tubylców, znowu wybrzmi konflikt świat-wieś. Nic nowego, ale przeczytałem, do końca i zarwałem noc. Proszę tego jednak nigdy nie brać za dobrą monetę - ja zawsze zarywam noc przy kryminałach, choćby były najsłabsze, po prostu muszę wiedzieć kto zabił i czy dobrze wytypowałem. Wyniki mam całkiem przyzwoite.

Pasierski ma zaskakującą czasami potrzebę szczegółu, długi czas zastanawiałem się, czy naprawdę czytelniczki muszą wiedzieć z czym zjadła kanapkę Warwiłow, albo na jaką kawę kupiła i na jakiej stacji. Do książki zaś warto było dołączyć jakieś ulotki promujące lokalną agroturystykę, bo sporo kawałków krajobrazowych ma tu urok folderu turystycznego. Bardzo rozczarowuje zwłaszcza początek książki, którą czytałem w stanie “przed korektą” i “tekst może ulec zmianom” i mam nadzieje, że ulegnie, bo niektóre dialogi brzmiały niepokojąco drętwo.

Pasierski przypomina o tym, że czytelnicy wciąż są żądni niezwykłej historii pt. “Warszawiacy w interiorze”. Miałem szczerą nadzieję na to, że po setkach książek o kobietach kupujących sobie domki na wsi i odkrywających miłość/trupa (zależnie od gatunku) w okolicy, ten topos przestanie być wałkowany przez pisarzy i pisarki, jak widać nie, będzie on trwał po wsze czasy i myślę, że czas na to, by komisarka Warwiłow kupiła dużą stadninę z hucułami i uczyła się serowarstwa. Podpowiadam z dobrego serduszka. Tylko proszę mi to napisać w opisie wydawniczym, żebym nie sięgał.

ps. Proszę o wybaczenie, że nie piszę co się dzieje w kryminale, ani jak wygląda intryga, bo to nie ma większego sensu. Ktoś kłamał, ktoś zginął, potem się okazuje, że nie sam a zbiorowo, podejrzany jest też zbiorowy, a na końcu wychodzi taki Smarzowski. Póki co Pasierski jedzie stereotypami klasycznymi - zło dzieje się w szpitalach psychiatrycznych, na wsi i w nowobogackich domach celebrytów. No po co o tym więcej pisać.

dwa komentarze

Lena

08.01.2021 19:06

A tej serii nie znam i może po nią sięgnę. Natomiast co do powtarzalności motywów to się zgadzam, bo ten kontrast miasto-wieś często występuje międzygatunkowo. Polecam tutaj Maxa Czornynaj - pierwsze dwa tomy (reszty jeszcze nie czytałam) trzymają poziom :)

Małgorzata

11.02.2021 16:31

Wiem, że to nieładnie, ale z tego kryminału zapamiętam, że matka jednej z bohaterek idzie do ogródka nazbierać żonkili na stół. W samym środku upalnego lipca...

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody