Brecht Evens, Timof Comics, Olga Niziołek

[RECENZJA] Brecht Evens, "Jest Zabawa"

Nawet ci, co znają “Panterę” Evensa będą zaskoczeni tym jak niezwykłym ilustratorem jest belgijski twórca. Oszałamiająca feeria nachodzących na siebie barw i kształtów w "Jest zabawa" (tłum. Olga Niziołek) pokazuje nam roztańczone, rozgrzane i upalone miasto, w którym z ludzi wychodzi ich zwierzęca natura. Bo to, co najwyraźniej Evensa fascynuje, to moment, w którym pozbywamy się tego, co pozwala nam trzymać na uwięzi ukrytego w nas zwierza.

Jona przeprowadza się do Berlina. Ostatniej nocy chce się pożegnać z miastem, ale nikt z jego przyjaciół akurat nie może się spotkać (co za klasyka w wielkim mieście), a po spakowaniu się, wyrzuceniu ostatnich rachunków i zdechłego gołębia do śmieci, idzie do eleganckiej i modnej restauracji, gdzie spotyka się specyficzna grupa społeczna. Trochę artyści, trochę niebieskie ptaki, zamożni dandysi.

Podobny pomysł na wieczór ma też Baron Samedi (czy nie lepiej by było jednak jakby nazywał się Baronem Sobotą?), tajemniczy mężczyzna w mrocznym meksykańskim stroju, cierpiący na depresję i czekający na kobietę, która zjawi się odpowiednio spóźniona. Tymczasem Baron wpada na Sułtana - mężczyznę w tureckim stroju sprzed ponad stu lat… czarna kobieta będzie w tym towarzystwie nad wyraz trzeźwą postacią.

Michael, Vicky z siostrą i koleżanką będą spędzać tam przyjemny wieczór zastanawiając się czy serial o zombiakach ma dzisiaj jeszcze sens. Vicky “przesadza” z alkoholem, podrywa tancerkę, a za chwilę będzie się domagała mocniejszej imprezy.

Tymczasem do Jona podsiada się dawny kumpel, który właśnie wyszedł z więzienia.

To będzie szalona noc podczas której jesteśmy świadkami bijatyk, statków podpływających pod restauracje, wysłuchamy opowieści taksówkarza o genezie trupa z wisiorka, poznamy niezbyt grzeczne życie Jona i będziemy śledzić drogę Vicky. Niesamowite tempo, genialne kolory, różnorodne kadrowanie, genialna świadomość autora. I tylko jedno mi przeszkadza w tej opowieści - właściwie nie wiem dlaczego wciąż fascynują nas historie uprzywilejowanych, bogatych ludzi, którzy są pogubieni i zażywają, piją, mają depresje. Evens w “Jest Zabawa” niestety od strony fabularnej nie opowiada niczego nowego, w przeciwieństwie do niepokojącej “Pantery” tu jest dużo bezpieczniej, historia zdaje się być bardziej przewidywalną, a niepokoje słabsze.

Książka ukazała się pod koniec minionego roku przez co mało jej było w rocznych podsumowaniach, ale myślę, że trzeba będzie o niej pamiętać przez cały ten rok. Zdjęcia kadrów na insta oczywiście.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak miała na nazwisko Oleńka z "Potopu"?