Amanda Gorman
Amanda Gorman i polska krytyka dziaderska
Zaczęło się tak:
W związku z frontalnym atakiem Wojciecha Szota (Zdaniem Szota) na mnie i mój tekst dotyczący wystąpienia Amandy Gorman...
Posted by Marcin Zegadło on Thursday, January 21, 2021
FB ma jeden potworny urok - gdy opada powoli kurz z powodu komentarzy do książki pewnego akwarelisty i jego polskiej edycji, syf w powietrze wznosi się za sprawą poety. Poeci i poetki ponoć widzą więcej, stąd też pewnie Marcina Zegadłę śledzi sporo osób, które wzięły wczoraj udział w czymś, co gdyby dotyczyło polskiej poetki pewnie zostałoby odebrano jako internetowy lincz, ale ponieważ dotyczy prawie nikomu nieznanej dotąd młodej autorki zza oceanu, to można sobie pozwolić na wszystko.
Stan faktyczny: poetka amerykańska, Amanda Gorman wystąpiła na inauguracji prezydentury Joe Bidena, gdzie wyrecytowała z pewną charakterystyczną manierą (to nie jest słowo pejoratywne) wiersz "The Hill We Climb". Nagranie jest hitem internetu, Gorman z dnia na dzień stała się gwiazdą popkultury na równi z Beyonce i Adichie. Przynajmniej na dziś dzień.
Inauguracyjny wiersz to gest, powtarzany przy kilku inauguracjach od lat 90., a jego źródłem jest inauguracja prezydentury Kennedy’ego, podczas której wystąpił Robert Frost. Gdy Clinton obejmował urząd, w 1993 roku Maya Angelou czytała “On the Pulse of Morning”. I to właśnie do tego wystąpienia w pewnym stopniu odnosiła się nawet w wierszu Gorman kilka dni temu. Ale nie paralele i treść tej poezji są dla mnie teraz ważne, choć szkoda, bo wolałbym o tym pisać.
Wiersz Gorman utrzymany jest w tradycji “spoken word”, o czym napisał już Grzegorz Jędrek, ale warto to przypomnieć - tradycji, w której wiersz jest performansem, a tenże jest nieodłączną jego częścią. Przypomnijcie sobie “Skowyt” Ginsberga, łatwy do znalezienia w internecie w wykonaniu autora. Przyjrzyjcie się jak Maya Angelou czyta “Still I rise”, wreszcie posłuchajcie jeszcze raz Gorman. Media amerykańskie prześcigają się w pochwałach dla Gorman za “melodic spoken-word”, ale my w Polsce wiemy czy z tlenem czy bez i co jest poezją. Przez to pewnie czasem wydaje mi się, że w polskiej literaturze można zadusić się nudą.
Wiersz Gorman dotyczy aktualnych spraw i nie jest wybitny, jest to poprawne, chwilami miałkie i poetycko nieciekawe, bo nie może takie być - bo to ma być do wykrzyczenia i do zapamiętania od nastolatków po staruszków siedzących na widowni. Bo Gorman nie mówi do białych poetów w Polsce, a do tysięcy ludzi, którzy potrzebują nadziei i zobaczenia, że świat może być wspólny, mimo tak wielkich podziałów. To tak jakby zarzucać raperom, że piszą teksty zaangażowane. A porównania do Broniewskiego czy Szymborskiej (jakoś zapomniano Zagajewskiemu wierszy ku czci Platformy) to są akurat pochwały, bo w ramach obowiązującej poetyki to byli wybitni poeci, a że się poetyka zmieniła, to wtedy oni tego też wiedzieć nie musieli. Jesteśmy mądrzy po, spróbujmy być mądrzy w trakcie.
A teraz przychodzi Zegadło i pisze tekst, który nadaje się do analizy jako przykład manipulacji retorycznej o rasistowskim, mizoginicznym podłożu i takie też reakcje wywołujący.
Autor zaczyna od podkreślenia, że “świat oszalał” (szaleństwo to raczej coś niezbyt dobrego), wieku (22 lata) i koloru skóry autorki. Dalej pisze, że jej poezją zachwycają się “tacy specjaliści od poezji współczesnej jak Barak Obama”. Niezależnie od bardzo brzydkiego błędu w imieniu byłego prezydenta Stanów, to Zegadło nie dostrzega, że Gorman jest autorką poezji recenzowanej na łamach prestiżowych amerykańskich gazet, a tytułu “Youth Poet Laureate in 2017” nie przyznał jej Obama, a jury wyłonione przez Bibliotekę Kongresu. Tam też występowała Gorman. Byłoby złośliwością niepotrzebną, gdybyśmy pytali o poezje Zegadły i jej recepcję.
I teraz pada coś, co jest najbardziej w tym artykule zdumiewające - Zegadło stwierdza siłą swojego autorytetu, “nie mam żadnych wątpliwości”, że nie mamy tu do czynienia z poezją”.
Czym jest poezja, warto zadać to pytanie. Odpowiem Wisławą Szymborską:
“Tylko co to takiego poezja? Niejedna chwiejna odpowiedź na to pytanie już padła. A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego jak zbawiennej poręczy”.
Szymborska przypomina, że skoro nie wiemy czym coś jest, to tym bardziej nie możemy zadekretować, że coś nia nie jest. Brak wątpliwości jest czasem potrzebny i towarzyszy mi gdy piszę o książkach, ale decydować za całą historię literatury i gatunek? Poezja nie jest własnością jednego poety, którego twórczość jest raczej anegdotycznie znana.
Widać, że Zegadłę porusza fakt, że “Gorman poinformowała, że sprzedaż książek jej autorstwa trafiła na pierwsze i drugie miejsce sprzedaży w Amazonie (sic!)”
Celowe użycie (sic!) ma nam powiedzieć, że Amazon to jednak zło. No tylko, że w Stanach to największa księgarnia i nie ma nic złego w tym, że czytelnicy i czytelniczki szukają poezji tam, gdzie ją moga kupić. Sukces finansowy zawsze budzi pewne zwątpienie w artystyczną jakość, bo trudno to połączyć, o czym dobrze w Polsce wiemy, ale nie może być to argumentem za lub przeciw tejże jakości.
Dalej mamy takie fragmenty: “jak na kogoś, kto nazywany jest poetką, stanowi deklarację delikatnie mówiąc – z robieniem literatury – nie po drodze”.
Bo literatura to ma być proszę Państwa zasiłek, bezrobocie i ciężkie norwidy. A nie jakiś tam sukces finansowy. Nie obchodzi mnie stan konta nikogo, kto pisze - obchodzi mnie co pisze. Nie będę Zegadle zarzucał zawiści, bo to nie jest zarzut, a wniosek z tego, co pisze.
W dalszej części wypowiedzi znajdujemy klasyczne dla polskiej literatury dziaderskiej odniesienia do kombatanctwa (“staram się wyobrazić sobie na przykład młodego poetę Jacka Podsiadło, który gdzieś w okolicach roku 1990”), dezawuowanie wiersza Gorman, który Zegadło nazywa nim “tak z rozpędu” na zamówienie firmy Nike, jakby fakt, że ktoś ma sponsora miał być jakimkolwiek wyznacznikiem literackiej oceny dzieła. Nie, nie jest, mamy XXI wiek i to super, że są poeci, którym korpo daje hajs na życie.
Tu znowu jako przykład podaje Zegadło “młodego polskiego debiutanta – poetę” (bo nie kobietę, skądże), “który pisze wiersz na zlecenie Wólczanki” i dodaje, że ma z tym trudność. Jak ma się trudność, to się idzie do ustępu, a nie publicznie to pokazuje.
Dalej - Zegadło dezawuuje Gorman pisząc, że “jak przypuszczam dorobek 22-latki nie może być specjalnie pokaźny”, między słowami pisząc - nie jest ona godna nawet tego, żebym sprawdził.
Na koniec patronacko życzy Światu (pisownia oryginalna) “zdrowego rozsądku i umiaru”, choć ten w komentarzach okazuje się bluzgiem, zaś młodym poetom i poetkom tego, żeby ich tomy wierszy zawsze ukazywały się „pełne”.
Przyglądam się komentarzom u Zegadły, które są wprost rasistowskie, ociekające mizoginią, dziaderstwem i hejtem. Autor artykuły ich nie koryguje, pozwala na ich istnienie, tym samym wzmacniając swój przekaz. Brak wiedzy, wrażliwości i świadomości nie usprawiedliwiają nikogo przed tego rodzaju działaniem.
To co pisze Zegadło to klasyczny przykład recenzji, w której nie o recenzję chodzi, ani nie o literaturę, choć z pozycji obrońcy literatury Zegadło pisze. To publiczne przyznanie się do bezradności białego mężczyzny wobec triumfu młodej kobiety, która robi to co najlepiej potrafi - robi poezję, bo jest poezją też mówienie tak, by twój głos był słyszalny i by prowokował reakcje takie jak poety Zegadły.
Jak nie byłem wczoraj szczególnie zachwycony Gorman, bo wiersz to poprawny i ma momenty, tak patrząc na to, co osiągnęła, choćby w postaci publicznych wymiocin polskiego poety i jego fandomu - stałem się fanbojem Gorman.
You go, Girl!
ps. jak zawsze przy okazji polecam sięgnąć po "Afrykańskie korzenie UFO" Anthony'ego Josepha w przekładzie Teresy Tyszowieckiej Blask! i ze wstępem mojego dzielnego sekundanta wielu wymian linków poetyckich, Bartosza Wójcika, który pisze we wstępie o "dancehallowej prowieniencji" poematu Josepha. Może i dobrze, że ta książka nie miała zbyt wielu komentarzy w Polsce, patrząc na ten, do którego się odnoszę.
---
AMANDA GORMAN - PORTRET
Młoda poetka, która zachwyciła świat podczas inauguracji Joego Bidena na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Prawdziwa gwiazda literacka, która trafia ze swoją twórczością do młodego pokolenia Amerykanów. Oto Amanda Gorman.
Gdy staje przed oczami całego świata i czyta wiersz „The Hill We Climb” ma dwadzieścia trzy lata, a w biografii tytuł National Youth Poet Laureate, studia na Harvardzie, grant dla geniuszy. Publiczne występy nie są dla niej nowością. W wieku 19 lat otwierała literacki sezon Biblioteki Kongresu i czytała swoją poezję w MTV, a jej wiersze są zestawiane obok najważniejszych amerykańskich poetek, jak Elizabeth Bishop. Rozmawiała też z Oprah Winfrey, a ten kto rozmawia z Oprah jest tym, na kogo Amerykanie zwracają szczególną uwagę.
Gorman łączy poezję z aktywizmem. W wywiadach mówi, że zainspirowała ją inna młoda aktywistka, Malala Yousafzai. Sama założyła One Pen One Page, program mający pomóc młodym twórcom i twórczyniom w nabraniu odwagi w świecie literackim. W Polsce mamy już całkiem sporo nagród dla debiutantów, ale wciąż brakuje programów dla tych, którzy chcą zadebiutować. Warto o tym pamiętać, słuchając wiersza Gorman.
Skomentuj posta