Ośrodek KARTA, Joanna Ostrowska

[RECENZJA] "Mój Fuhrerze. Ofiary przymusowej sterylizacji na Dolnym Śląsku w latach 1934-44", red. Joanna Ostrowska

“Moja córka jest w stanie na tyle czytać, pisać i liczyć, na ile jest to jej potrzebne do życia”, pisał “jako ojciec”, pełnomocnik w sprawach podatkowych Ferdinand Tietz w liście do Adolfa Hitlera. List datowany na 24 sierpnia 1940 roku nie zmienił jednak decyzji sądów i w marcu 1941 roku Hedwig Wenzel została wysterylizowana we Frankenstein, dzisiaj Ząbkowice Śląskie.

Trzeba to powiedzieć wprost - czytanie o “przymusowej sterylizacji na Dolnym Śląsku w latach 1934-44” to nie jest nic przyjemnego i nie powinien się nikt dziwić, że udało mi się skończyć lekturę po kilku miesiącach od pierwszego przejrzenia książki pod redakcją Joanny Ostrowskiej. Fakt, że w piątek rozmawiam publicznie z Autorką jakoś mi ułatwił podjęcie decyzji o tym, by jednak przeczytać do końca “Mój Fuhrerze”.

Jest to - od strony edytorsko-redakcyjnej - wspaniała książka, ponieważ pokazuje to, co zawsze wydaje mi się najważniejsze - dokumenty. Bo to jest trochę tak, że historyczki czy reporterzy opowiadają nam rzeczywistość, ale często nie pokazując źródeł, które budują ich (naszą) narrację. To ma swoje uzasadnienie oczywiście i jest nim literatura, ale czasem warto się przyjrzeć temu, na podstawie czego opowiadamy. Ostrowska in extenso przytacza dokumenty, zwłaszcza odwołania osób skazanych na przymusową sterylizację pisane do Hitlera, jego przybranej siostry (!) lub władz stojących ponad władzą sądową, lub będących jej częścią. Pisane w tonie odrobinę familiarnym (“Mój Fuhrerze”), czasem przypominające o zasługach danej osoby dla narodowego socjalizmu, za każdym razem punktujące samą ideę sterylizacji poprzez udowadnianie “przydatności” społecznej danej osoby. Dzięki temu możemy zobaczyć jaka była samoświadomość osób, które państwo niemieckie uznawało za nieprzydatne i niebezpieczne społecznie, a także jaka logika stała za sądowymi wyrokami. Możemy też zobaczyć jak zorganizowany był system opresji wobec osób chorych psychicznie, biednych, niewykształconych czy pozbawionych pełnej sprawności. Nie zawsze musimy opowiadać - czasem wystarczy dokument.

Choć warto go też opowiedzieć - Ostrowska komentując przełożone na polski dokumenty i dokładając informacje (o ile takie istnieją) archiwalne, źródłowe i biograficzne, próbuje zrekonstruować los bohaterów tej książki jak i na ich przykładzie pokazać mechanizmy opresji. To niezwykle zajmująca opowieść o ludziach, którzy bali się o swoich bliskich, chcieli ich uchronić przed tragedią, jaką mogła dla nich skończyć się sterylizacja. Z drugiej strony pokazuje to również wagę - zwłaszcza - macierzyństwa, ale też społeczne napiętnowanie osób skazanych na przymusową sterylizację.

Kilka z tych historii to gotowy materiał na film, jak choćby opowieść Marii Schlagner, która w młodości, chcąc pomóc biednej matce, sprzedała ukradziony przez siebie rower. “Kradzież została jednak odkryta i z tego powodu znalazłam się w bardzo przykrej sytuacji. Ojciec poradził mi, żeby podała się za niepoczytalną umysłowo, aby uniknąć kary”. W ten sposób Maria Schlagner z Friedrichsgrund (Piaskowice) trafiła do zakładu zamkniętego, a później rejestru osób “niepełnowartościowych”. Nie wiemy nic o dalszym losie kobiety.

Dziesięć historii, kilkanaście różnorodnych i nie zawsze jednoznacznych biografii, ale za każdym razem biografii ofiar systemu totalitarnego. I choć wydawać się może, że to już wszystko przeszłość, że to “za Hitlera” i u tych “strasznych Niemców”, to jednak jest w tych dokumentach niepokojącego, przypominającego, że wciąż nie jesteśmy wolni od stereotypowego postrzegania osób z zaburzeniami psychicznymi, z niestandardową motoryką, czy wyglądających niezgodnie z dominującymi kanonami. Nazistowska retoryka, którą poznajemy w książce pod redakcją Ostrowskiej, nie może wydawać nam się wyjątkowa - jej skala i skutki już tak - ale same jej źródła do dziś kształtują naszą wyobraźnię na temat stosunków społecznych.

Jacek Leociak, którego książki “Wieczne strapienie” nie przeczytam nigdy, bo za bardzo się denerwują w trakcie lektury (panie profesorze, proszę o dyspensę, ja nie mam już siły na Polskę w takich dawkach), pisze na okładce książki, że “III Rzesza bardzo wcześnie zadbała o utworzenie stref wolnych od tych, którzy zagrażają zdrowej tkance narodu”. Polska w swojej narodowej odsłonie też dba o to, by ogłaszać się - choćby we fragmentach - strefą wolną od tych, którzy mają zagrażać jej obywatelom i obywatelkom. Skutkiem kształtowania postaw społecznych za pomocą między innymi takich dokumentów jak ustawa o przymusowej sterylizacji, była zagłada osób nienormatywnych i niespełniających wymogów ustalanych przez totalitarną władzę i rzesze jej zwolenników, przyzwyczajanych latami do dehumanizującego języka i takich czynów. Trzeba nosić czarną maseczkę na oczach, by nie widzieć, że odtwarzamy aktualnie ten sam model.

Ja nie wierzę w to, że uczymy się z historii, nawet tego nie wymagam, bo historia jest konstruktem, który zawsze będzie dostosowywany do potrzeb chwili, ale wierzę w to, że możemy zachować człowieczeństwo. Książka pod redakcją Ostrowskiej pokazuje w jaki dramatyczny czasem sposób o człowieczeństwo toczyli ludzie żyjący w totalitarnym systemie. Ludzie, których życie toczyło się na ziemiach dzisiaj będących częścią naszego kraju.

Książka jest dostępna za darmo w internecie jako plik.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz