Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk, HarperKids, Jędrzej Łaniecki

[RECENZJA] Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk, "Zagmatwane zabory. Horrrendalna historia Polski"

W ramach ostatniej dostawy lektur dla młodszych czytelników i czytelniczek dostałem dwie książki z serii “Horrrendalna historia Polski” Małgorzaty Fabianowskiej i Małgorzaty Nesteruk (ilustracje Jędrzej Łaniecki), która jest naszą rodzimą odpowiedzią na klasyczną już “Strrraszną historię” Terry’ego Deary’ego i choć pamiętam doskonale jak mnie bawiły książki w rodzaju “Ci wredni Rzymianie”, to w polskiej wersji zupełnie nie potrafiłem wejść w zaprezentowany dowcip, a to nie powinno być wcale takie trudne, bo poczucie humoru to ja mam naprawdę niewyszukane.

Poza dowcipem “Horrrendalna historia....” ma być jednak lekcją historii ale na opak, taką co to przez śmiech utrwala jednak pewne informacje o epoce i skłania do dalszych poszukiwań, albo powrotu do nudnego podręcznika. Jednak autorki piszące, że historia “jest dokuczliwa, przypomina trądzik na waszych obliczach - pacykuje się go, a on i tak wyłazi”, ani nie są zabawne, ani nie zachęcają do dalszej lektury. Tak czy inaczej podjąłem się tego wyzwania i ten zbiór kiepskich gagów nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia, ot historyjki, niektóre ciekawsze, niektóre mniej, raczej “na lewo”, niby-nowocześnie, ale też momentami po prostu głupawo.

Z “Horrrendalnej historii…” można się między innymi dowiedzieć, że “duże miasta wolą być bardziej europejskie”, co mnie skłania do zastanowienia się jakie wolą być małe miasta - azjatyckie? A może jednak polskie? Nie lubię takich zdań, podobnie jak pisania o Żydach, że są nacją, która “dostarczała murowanej zabawy i w okresie zaborów, i po wyzwoleniu”. Bardzo śmieszne. To nawet w książce mającej być dowcipną opowieścią o historii brzmi jednak jakoś strasznie.

Na plus należy zaliczyć fakt, że sporo tu o kobietach i emancypacji, ale niestety też z błędami, bo np. piszą autorki, że “Trudno walczyć o prawo wyborcze, jeśli nie ma państwa”, co jest krótkowzroczne jednak, bo można było walczyć o prawa wyborcze u zaborców, co robiły pierwsze polskie emancypantki. Trzeba było też walczyć z tymi, którzy w przyszłości mieli stworzyć polskie państwo, by nie zapomnieli o kobietach. O Konopnickiej można było napisać też coś więcej niż to, że “żyła tak, jak chciała”, bo żyła też z tą, z którą chciała. A o tym przy całej nowoczesności tej książki ani słowa tu nie wspomniano.

Ta niby humorystyczna i na przekór oraz na opak opowiedziana historia pokazuje, że żarty z dziejów przyjmują strukturę przewidywalnego wyśmiewania się z patriotyzmu i romantyzmu, narzekania na to, że “Polak nadal jest chory - ciągle kwęka i ciągle mu coś nie pasuje”, przez co to wszystko wydaje się być bardzo odtwórcze i już nieświeże. Zwłaszcza, gdy autorki piszą, że “w ciągu trzech ostatnich wieków nie mieliśmy za wiele prawdziwej wolności i… normalności”. Co to ta “normalność”, chętnie się dowiem.

Liczyłem na błyskotliwą i zabawną opowieść o historii, a dostałem zbiór wysilonych sucharów o raczej nikłej przydatności edukacyjnej.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak ma na imię ojciec Izabeli Łęckiej?