W.A.B, Książki. Magazyn do czytania, Jacek Poniedziałek
[Ksiażki. Magazyn do czytania] Recenzja "[Nie]Dziennika" Jacka Poniedziałka
Praca nad tym tekstem nie należała do łatwych - redaktor Kurkiewicz oberwał chyba pięcioma wersjami artykułu. Bo rzeczywistość wokół nas się zmienia, a lektura “[Nie]Dziennika” Jacka Poniedziałka przypomniała mi w ostatnich tygodniach, że czytamy to, co chcemy przeczytać, a nie to, co zostało napisane. Z historii o “queerowym dziedziczeniu” zrobiła się opowieść o niequeerowej przemocy i sposobach jej reprodukowania. O przejrzystości przemocy i jej sankcjonowaniu w imię sztuki. Z innej jeszcze strony jest to opowieść o nieumiejętności, a może nawet niemożliwości ucieczki przed patriarchalnym modelem. Czy queerowe, albo artystyczne przekroczenie może być formą ucieczki z tej karuzeli? Możliwe.
Jacek Poniedziałek niczego nam nie ułatwia. Nie można go jak Eribona inkorporować do queerowego świata w którym “nigdy nie będziesz szła sama”, ani do świata, który sam siebie powoli anuluje. Jest niewygodny. I o tej niewygodzie też piszę w “Książkach. Magazynie do czytania”. Mam jednak dla was też fragment oryginalnego tekstu, chyba całkowicie wyrzucony z finałowej wersji, a mi go żal, dlatego wklejam.
[KOGO NIE CZYTAMY?]
Mieszkająca w Nowym Jorku Staceyann Chin, poetka, córka imigrantów mających chińsko-jamajskie i afrykano-jamajskie pochodzenie, lesbijka, w wierszu “In Those Years” mówi, że skoro autorzy książek o historii nie wiedzą jak ją sklasyfikować i dlatego pomijają wspominanie o osobach takich jak ona, domaga się, by “przejść do historii / w rozdziale oznaczonym jako 'miscellanea'”.
Chin chce “wymazać linie proste, aby móc być sobą”. Podtytuł tomu jej poezji, “A Litany for Survival”, nawiązuje bezpośrednio do tytułu poematu innej nowojorskiej pisarki, zmarłej w 1992 roku Audre Lorde, która sama siebie określała jako “czarna, lesbijka, matka, wojowniczka, poetka”, a pisała “dla tych z nas, naznaczonych strachem wyrytym niby cienka linia na środku czoła, co lęk wypijali z mlekiem matki”. Chociaż teoretyk queer Jack Halberstam mówi, że "nie ma niczego, co łączy osoby nieheteroseksualne", to nawet przykład Chin i Lorde pokazuje, że istnieje wspólne, queerowe dziedzictwo kulturowe.
Audre Lorde, pisząc “Litanię…”, w centrum narracji postawiła wszystkich nienormatów, osoby wykluczone, bądź niedające się zaklasyfikować.
Jest 2021 rok. W księgarniach znaleźć możemy dzieła Eribona i Louisa, a z Białoszewskim i Poniedziałkiem przenieść się do Nowego Jorku. Możemy też włączyć teatr i zobaczyć adaptacje książek francuskich autorów. Wciąż pierwszeństwo w próbach rozliczenia się ze społeczną rolą odmieńca mają w Polsce mężczyźni. Tak w literaturze, jak i na scenie, to aktor-mężczyzna jest centralną postacią, a autobiograficzne opowieści i zabiegi sceniczne dotyczą mężczyzn.
Polski bestiariusz odmieńców, wciąż skoncentrowany jest wokół figury uprzywilejowanego mężczyzny próbującego się “zmierzyć z życiem takim, jakie jest” - jak pisze autor “[Nie]Dziennika”.
Wciąż - nawet wśród narracji nienormatywnych - dominuje hierarchia, w której uprzywilejowane miejsce zajmują historie mężczyzn opowiadających o swojej życiowej drodze i (nie)możliwości rozliczenia się z własnym pochodzeniem. Jacek Poniedziałek i Didier Eribon zostali już sklasyfikowani i znajdą swoje miejsce w historii, czas najwyższy, by literatura zajęła się tymi, którym pozostała już tylko nadzieja na miejsce w dziale “'miscellanea'”, tak by młode osoby piszące w przyszłości miały większy i szerszy wybór postaci, do których mogą odwoływać się próbując zrozumieć swoje queerowe doświadczenie.
A tekst o książce Jacka Poniedziałka znajdziecie w "Ksiażkach. Magazynie do czytania".
Skomentuj posta