Piotr Marecki, Korporacja Ha!art, Regina Mynarska, Kamila Albin

[RECENZJA] Piotr Marecki, Regina Mynarska, Kamila Albin, "To nie jest Polska"

“W Polsce, czyli nigdzie”, “tylko w Polsce jest Polska”, “no dno jest po prostu Polska” - tytuły książek o Polsce nie dają powodów do optymizmu. A ten? Jest zwodniczy, bo sugeruje, że w tej książce czytelnicy i czytelniczki Polski nie uświadczą, choć tak naprawdę mówi coś bardzo konkretnego - to nie jest Polska, to jest książka, to jest napis, to jest druk, to jest font. Polska potraktowana bardzo serio, bardzo konkretnie, ale też bez emocji i znaczeń, które sami i same produkujemy, gdy o Polsce czytamy.

Piotr Marecki wpadł na pomysł, by znane obrazki - zwłaszcza filmy z serwisu na Y - opisać metodą audiodeskrypcji, a więc metodą używaną do opisu werbalnego, z którego korzystają osoby mające słabszy wzrok, lub po prostu niewidome. Regina Mynarska, profesjonalna audiodeskryptorka przygotowała opisy, które weryfikowała Kamila Albin, zajmująca się na co dzień weryfikacją audiodeskrypcji. Efekt? Wstrząsający. To jest Polska sauté, pozbawiona ozdobników, ornamentów, ale też znaczeń, symbole zamieniają się tu w konkret.

Marecki wybrał głównie filmy przedstawiające manifestacje, protesty, ale też skoki narciarskie, filmy patriotyczne, ale też nagranie z dyskoteki, czy pogrzebów “smoleńskich”. Wszystko to zaczyna oczywiście konstytutywne dla ubiegłego dziesięciolecia nagranie ze Smoleńska, w którego opisie pojawiła się słynna fraza “odgłosy wystrzałów”. To Polska pełna przemocy, im bardziej biało-czerwona, tym tej przemocy więcej, im więcej kolorów - tym radośniej. Opisy Reginy Mynarskiej każą nam zwrócić uwagę na konkret, na kolor trawy, kolejność wydarzeń, dźwięki, ale to co jest najważniejsze to nasza konfrontacja z całkowitym brakiem emocji w tych opisach. A przecież jest jasne, że jak czytamy o naziolach atakujących tęczowy marsz, to będziemy (jak jesteśmy osobami przyzwoitymi) się denerwować. Ja się tym bardziej denerwowałem im więcej emocji generowały we mnie opisane wydarzenia, a im bardziej neutralne wydawały mi się one na papierze. Bardzo ciekawy eksperyment na własnej pamięci (autor i autorki nie podają informacji o tym, co opisują, nie ma tu linków, żadnych ułatwień) i emocjonalności.

Efekty eksperymentu wydawać by się mogło, że będą nieliterackie, ale okazuje się, że takie konkretne pisanie jest bardzo poetyckie - pełne rytmu, tak w zakresie zdań jak i kolejnych wydarzeń, do tego zmuszające - podobnie jak poezja - do uruchomienia wyobraźni, nadania znaczeń opisom. Ujawnia to, że żyjemy w rzeczywistości, w której jesteśmy bombardowani treściami o silnie emocjonalnym zabarwieniu, które stają się dla nas przeźroczyste jak lecące w tle skoki narciarskie. Nawet wydarzenia, które generują emocje i w których biorą udział rozemocjonowane tłumy, mogą stać się tłem - poprzez ich nagromadzenie, tracą na sile.

Może niektórzy z Was pamiętają film z Khing Hnin Wai, trenerką aerobiku z Mjanmy tańczącą przed kamerą do rytmicznej indonezyjskiej piosenki i nie zwracają uwagi na to, że w tle wojskowy konwój dokonuje - najprawdopodobniej - zamachu stanu. Efekt nieprzystawalności pierwszego planu do drugiego, trochę absurdalny, trochę przerażający, sprawił, że nagranie stało się wiralem o milionach wyświetleń*. Coś podobnego udaje się uzyskać też dzięki audiodeskrypcji wydanej w formie zbioru opowiadań. Okazuje się, że mamy w sobie te obrazy i nawet jak nie jesteśmy w stanie połączyć danego opisu z konkretnym nagraniem, bez problemu możemy je sobie wyobrazić i dodać emocje i warstwę symboliczna.

Bardzo wam polecam ten eksperyment, bo czyta się to - wbrew pozorom - bardzo emocjonalnie.

* Jakkolwiek dla nas zaskakująca i śmieszna w swoim rytmie piosenka okazuje się być utworem poświęconym arogancji władzy i wykorzystywanym przez protestujących w Indonezji, zatem też jest to ciekawa lekcja oceniania tego, co widzimy, bez zagłębiania się w kontekst. Ale to już trochę inna opowieść.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaka woda u Żywulskiej?