Austeria, Philip Roth, Olga Kubińska, Wojciech Kubiński
[RECENZJA] Philip Roth, "Mistrzowie. Spotkania z twórcami"
“Mistrzowie. Spotkania z twórcami” to dziesięć fantastycznych szkiców Philipa Rotha, z których przynajmniej kilka zasługuje na szczególną naszą uwagę. Zmarły przed trzema laty amerykański pisarz publikował swoje szkice-wywiady od drugiej połowy lat 70. po końcówkę XX wieku. A wśród jego rozmówców znaleźli się m.in. Primo Levi, Ivan Klima i Icchok Baszewis Singer.
Specyficzne to wywiady, bo Roth przeważnie zaczyna od krótkich opowieści wokół dzieła swojego rozmówcy, a w samej rozmowie czasem więcej miejsca zajmują uwagi i pytania autora “Kompleksu Portnoya”, niż odpowiedzi.
Łączy dzięki temu Roth wykład z wywiadem, szkic biograficzny z opowieścią żywego człowieka i choć chwilami (zwłaszcza przy rozmowie z Primo Levim) chciałoby się, żeby więcej uwagi poświęcił nie swoim rozważaniom, a interlokutorowi, to wciąż mamy do czynienia z wciągającymi i niezwykle interesującymi tekstami.
Jednocześnie czytelników mylić może polski tytuł sugerujący coś bardziej monumentalnego, niż dostajemy w tej pięknie wydanej książce. Oryginalny tytuł - “Shop Talk” sugeruje jednak teksty, w których obydwaj rozmówcy dzielą się ze sobą własnym doświadczeniem na zasadzie równorzędności. Zatem jest to również książka o samym Rothcie i jego fascynacjach.
Z Primo Levim Roth rozmawia o pracy - naukowca (Levi był chemikiem) i pisarza, ale też więźnia Auschwitz, nad którego bramą wisiał napis mówiący, że praca może uczynić człowieka wolnym. Jednak - jak mówi Levi - “praca bez celu”, a taką było “Arbeit” w Auschwitz, “rodzi jedynie cierpienie i atrofię”. I dodaje, że obserwował w obozie “dziwne zjawisko” - potrzebę wykonywania swojej pracy dobrze. “Włoski murarz, któremu zawdzięczam życie, gdyż przez pół roku przynosił mi po cichu jedzenie, nienawidził Niemców, ich jedzenia, języka i wojny; ale kiedy kazali mu stawiać mury, wznosił proste i solidne ściany, nie z posłuszeństwa, lecz zawodowej godności”.
Roth bardzo wprost pyta Leviego choćby o to, czy nadal we Włoszech czuje się “elementem nieczystym”, czy też “poczucie odrębności zanikło”. Skonfundowany tym pytaniem Levi zauważa, że jest autorem czytanym przez uczniów już w szkole średniej, a jego “‘osobność” uległa zmianie” - jest anomalią jako pisarz wywodzący się nie z uniwersyteckiego czy literackiego establishmentu, lecz świata przemysłu. Na koniec rozmowy dodaje - “niczego nie żałuję. Nie uważam, że moja praca w fabryce była stratą czasu (...) pozwoliła mi utrzymać kontakt z realnym światem”.
Drugim rozmówcą Rotha jest Aharon Appelfeld, zmarły w tym samym co Roth roku izraelski pisarz, autor książki, o której zawsze sobie przypominam, gdy ktoś znowu chce pisać o lecie 1939 roku, czyli “Badenheim 1939” (przeł. Henryk Szafir). Co zaskakujące, jak zauważa Roth, bezpośrednio “Holokaust, ani prześladowanie Żydów nie są przedmiotem jego pisarstwa”, a jego dzieło “oddaje mentalność wygnańca”. Appelfeld był bowiem “wygnanym autorem wygnanej literatury”. W ich rozmowie najwięcej uwagi poświęca Roth Kafce i Schulzowi, którzy są pisarzami bliskimi izraelskiemu twórcy. “Dzięki Kafce poznałem mapę świata absurdu i jego urok, niezmiernie mi - zasymilowanemu Żydowi - potrzebne”, mówi Appelfeld.
O żydowskim doświadczeniu II wojny światowej mówi zaś: “Zderzyliśmy się z archaicznymi mitycznymi siłami, rodzajem, mrocznej podświadomości, której znaczenia nie znaliśmy wówczas i nie znamy dzisiaj. Ten świat jawi się jako racjonalny (były pociągi, rozkład jazdy, stacje kolejowe, inżynierowie), ale w rzeczywistości mamy do czynienia z podróżami wyobraźni, kłamstwami i bajaniami (...)”. Pisarz zauważa, że “oszukanie Żydów okazał się niezwykle dziecinnym zadaniem”. W końcu nawet pod koniec lat 30. wielu z nich wierzyło, że przyszłość nie będzie aż tak straszna jak wieszczono. Ta “łatwowierność” sprawiła - zdaniem Appelfeld - że dali się “zapędzić” do gett i “karmić fałszywą nadzieją”. Ta “ślepota i głuchota” jest z jednej strony tragiczna, a z drugiej świadczy o głębokim człowieczeństwie. To słabość, w której autor “Badenheim 1939” - jak mówi - się zakochał.
Ciekawie mówi też interlokutor Rotha o fikcji i Holokauście. Próbując wiele razy opisać swoje przeżycia zauważył, że nie ma możliwości “dochowania wierności prawdzie i faktycznym zdarzeniom”, przez co efekt jego pracy był co najmniej niezadowalający. “Rzeczy najbardziej prawdziwe łatwo zafałszować”, mówi Rothowi. Rzeczywistość zdaniem Appelfelda może być “niewiarygodna”, książka - przeciwnie, musi wydawać się czytelnikowi godna zaufania. “Rzeczywistość Holokaustu przerosła wszelką wyobraźnię”, dodaje.
Roth z czeskim pisarzem Ivanem Klímą, autorem rozliczeniowej “Godziny ciszy” (tłum. Maria Erhardtowa) rozmawia o Kafce i Havlu, a dla polskiego czytelnika z pewnością perłą w koronie tego wyboru będzie wywiad z Icchokiem Baszawisem Singerem. Panowie rozmawiają o Schulzu, którego Singer stawia przed Kafką w swoim prywatnym panteonie literackim.
Singer próbuje Rothowi wyjaśnić różnice pomiędzy zasymilowanymi polskimi Żydami, a tymi piszącymi w jidysz. Zauważa, że twórcy tacy jak Tuwim, Słonimski czy Wittlin “znakomicie opanowali polszczyznę”, a obie grupy “odnosiły się do siebie z pogardą”. Pisarze jidyszowi uważali, że “tamci odcięli się od swoich korzeni i kultury i stali się częścią polskiej kultury”, dla nich “młodszej i mniej ważnej”. Zdaniem zasymilowanych Żydów twórcy literatury jidysz pisali “dla niewykształconych mas, biedoty”. A prawda po latach okazuje się taka, że “ani oni, ani my nie mieliśmy żadnego wyboru”. Jest też Singer krytyczny wobec Schulza, któremu zarzuca, że zbyt dużo energii traci na “parodię i karykaturę”, “szyderstwo”. Gdyby pisał w jidysz “nie miałby czasu na negatywizm i szyderstwo”, dodaje autor “Sztukmistrza z Lublina”.
Niezwykle mocno wybrzmiewa też końcówka rozmowy Rotha z Singerem. Noblista porównuje swój stosunek wobec Polski do żałoby. “Kiedy bliski nam człowiek umiera (...) po latach jednak powraca i w końcu niemal żyjemy ze zmarłym. Właśnie coś takiego przypadło mi w udziale. Polska, żydowskie życie w Polsce, jest teraz bliżej niż kiedykolwiek wcześniej”.
Edna O’Brien, irlandzka pisarka mówi Rothowi, że życie pisarza to “samotna wojaczka”, podczas której próbuje się “wykreować coś z niczego i odczuwa szczególny niepokój”. Świetne są te szkice i rozmowy, z pewnością dla każdego, kto znajduje przyjemność w czytaniu o czytaniu i pisaniu. To też ciekawy appendix do dzieła samego Rotha, który - co może zaskoczyć niektórych czytelników - sporo wiedział o polskiej i żydowsko-polskiej kulturze.
Jak zawsze w Austerii książka jest wydana prześlicznie i niezwykle poręcznie, a przełożyli ją Olga i Wojciech Kubińscy.
Skomentuj posta