Czarne, Daniel Odija
[RECENZJA] Daniel Odija, "Pusty przelot"
Zaczynamy 2022 rok od książki Daniela Odiji, “Pusty przelot”. Bardzo to przyzwoita literatura, którą - wbrew tematowi - czyta się dobrze i szybko. Momentami może autor jest nadmiernie dydaktyczny, bo opowieści o chorobach psychicznych często zawierają w sobie dawkę potrzebnych społeczeństwu informacji, co niekoniecznie dobrze wpływa na ich literacką jakość, ale bywa przydatne.
“Pusty przelot” to historia relacji dwóch braci, widziana oczami młodszego, który - co nie jest zaskoczeniem - całe dzieciństwo podążał śladami starszego. To było dość samotne rodzeństwo - matka zajęta pracą, własnymi problemami, kolejnymi partnerami o krótkim terminie przydatności kibicowała wyłącznie starszemu synowi, który miał spełnić jej marzenia o awansie społecznym. Do tego dochodzi niezbyt przyjazne otoczenie i poczucie wyalienowania. Odija świetnie - w retrospekcjach - odsłania fragmenty historii dzieciństwa bohaterów swojej powieści, tworząc przemyślaną opowieść o chorobie psychicznej starszego brata i tym, jak wpływa ona na rodzinne relacje.
Świetnie opowiedziana jest postać matki, widzianej oczami młodszego syna, tego którego narodziny - ponoć - miały sprawić, że odszedł jego ojciec, “Nie planował dzieci, już jeden syn był dla niego nadmiarem, a co dopiero dwóch”, mówi narrator oskarżając samego siebie. Dopiero zaostrzenie choroby psychicznej starszego syna sprawi, że matka zacznie opowiadać przeszłość w inny sposób, pokazując jak ona sama była wyobcowana i bezradna w obliczu nadciągającej katastrofy.
Wydaje mi się, że “Pusty przelot” to naprawdę udane studium schizofrenii, ale też alkoholizmu, choć wątek choroby alkoholowej narratora - potrzebny jako rama spajająca jego wspomnienia - wydaje się być nie do końca wygrany. Podobnie jak zabrakło miejsca dla jego partnerki - wyjątkowo to papierowa postać. Z pewnością te narracyjne niedociągnięcia są spowodowane niewielką objętością “Pustego przelotu” i jego kameralnym, mikroopowieściowym charakterem.
To opowieść o powolnej erozji psychiki, uczuć i relacji rodzinnych, w której autor skupia się na tym, czy możemy zrozumieć schizofrenika, jego spojrzenie na świat, które bywa przecież intrygujące, wręcz poetyckie i uduchowione. Do tych opowieści służy Odiji może niezbyt oryginalna, ale ciekawie rozwinięta metafora ornitologiczna. Starszego brata fascynowały bowiem ptaki, zarówno te latające w przestworzach jak i chore, poranione, uwięzione w klatkach. Sam marzył o wielkim locie - w dzieciństwie zrzucał z drugiego piętra kamienicy ludziki na spadochronach z foliówek, czy stawał na parapecie marząc o uniesieniu się w powietrzu. Finalny przelot jest pusty, pozbawiony metafizyki, stanowi oczywiste i trudne do uniknięcia zakończenie zmagań ze światami, w których żył.
Odija ma talent do pisania mikrohistorii i w “Pustym przelocie” znajdziecie dziesiątki świetnie napisanych scen, świetnie zróżnicowanych pod względem językowym czy obranej przez autora perspektywy. Całość mnie jakoś nie poruszyła, miałem wrażenie, że w tym wszystkim jest za dużo trzeźwej analizy, a za mało emocji - ta historia nie jest opowiadana przez brata, a przez autora, który próbuje wymyślić sobie bohatera, ale nie w pełni - na kartach książki - potrafi się nim stać, bo jest wyposażony w wiedzę, która obniża temperaturę tej historii. Mimo tego czytało mi się nową powieść Odiji dobrze, bo - jak napisałem na początku - to bardzo przyzwoita literatura.
Skomentuj posta