Grupa Wydawnicza Relacja, Joan Didion, Jowita Maksymowicz-Hamann
[KSIĄŻKA TYGODNIA] Joan Didion, "Błękitne noce"
Szkoda, że Didion nie mogła opisać własnej śmierci. Przeszła mi przez głowę ta myśl podczas lektury “Błękitnych nocy”, w których amerykańska ikona dziennikarstwa opowiada o śmierci swojej córki. W “Roku magicznego myślenia” mierzyła się ze śmiercią męża i żałobą po nim. Jak sama pisała, zmagała się z “doświadczeniem całkowitej bezsensowności”. W “Błękitnych nocach” to doświadczenie do niej powraca, ale zdaje się być jeszcze bardziej - o ile “całkowitość” i “bezsens” można stopniować - pochłaniające. W końcu śmierć dziecka jest czymś, czego większość z nas zamierza nie dożyć.
“Opowiadamy historie, by żyć”, napisała kiedyś Didion. “Błękitne noce” opowiedziane są po to, by się nie rozpaść. Osią narracji autorki jest choroba jej córki, która w grudniu 2003 roku trafiła na izbę przyjęć. Kilka dni później zmarł John, mąż Joan i ojciec Quintany. Z pogrzebem czekano aż dziewczyna poczuje się lepiej. Los nie był jednak łaskawy - kilka miesięcy później Quintana upadła na lotnisku w Los Angeles i uderzyła się w głowę. Mimo operacji i długiego leczenia, zmarła w sierpniu 2005 roku.
W przeciwieństwie do “Roku magicznego myślenia”, “Błękitne noce” nie opowiadają linearnie historii ostatnich lat życia córki pisarki. Skupiona na wspomnieniach - ślubie, momencie adopcji, czy historii odkrycia przez Quintanę biologicznej rodziny. Pisze Didion: “Wspomnienia to rzeczy, których nie chcesz już pamiętać”. Nielinearne, uporczywie wracające do tych samych obrazów, historie opowiadane przez Didion są wstrząsającą, ale i niełatwą opowieścią o relacji z córką, istotą niezależną, osobną i kruchą jednocześnie.
Skomentuj posta