Jaguar, Natalia Mętrak-Ruda, Alice Oseman

[RECENZJA] Alice Oseman, "Heartstopper", t. 1-2

No dobra, spłakałem się jak bóbr czytając "Heartstoppera" Alice Oseman. Mam wrażenie, że bardziej nad sobą i własną młodością, niż nad przygodami Charliego i Nicka, zakochanych w sobie nastolatków. Jak przypomnę sobie te wszystkie lata, gdy człowiek nie miał do kogo sensownie gęby otworzyć i miotał się po życiu, nie wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi, to mam poczucie, że coś mnie ominęło.

Ominęło, bo polska rzeczywistość małych miasteczek nie była przyjazna dla młodego chłopaka, który może i by chciał się zakochać, ale internetowe komunikatory proponują mu w najlepszym przypadku przelotną znajomość kilka wsi dalej z wliczonym w to gratis poczuciem winy i wstrętu wobec samego siebie. Nie mam za złe czasom, ani światu tego, więc nie musicie mnie pocieszać, ale za to możecie sobie sięgnąć po "Heartstoppera", komiks pokazujący, co tracimy gdy nie możemy być kim chcemy w młodym wieku.

Historia jest prosta, żaden to Szekspir. Charlie jest przykładnym uczniem, który niedawno wyoutował się w szkole. Po fali hejtu dano mu spokój, ale swoje chłopak przeszedł. Jak mówi (i co dobrze znam) - "przywykłem". Uczymy się mimikry i tego całego "byle przetrwać", a ci co się nie nauczyli… Szkoda gadać. Tak więc ten najlepszy uczeń powoli zaprzyjaźnia się z Nickiem, który - dla odpowiedniego kontrastu - jest szkolnym mięśniakiem i dobrym rugbystą.

Jak to w książkach walczących ze stereotypami - Charlie okaże się niezłym rugbystą, Nick z przyjaciela stanie się jego chłopakiem, a po drodze dostaniemy historię o tym, że coming-outu nie można wymusić i każdy musi znaleźć swój moment i swoją drogę. Do tego całkiem sprawnie Oseman pokazuje, że młodzi geje często tkwią w toksycznych relacjach, bo mają poczucie, że nie znajdą nikogo innego. Są też lesbijki i jedna osoba trans, a większości bohaterów powieka nie drga na informację, że ktoś nie jest już chłopcem. Jest tu dużo słodkiej bajki, ale autorka nie ukrywa przed czytelnikami, że gdzieś tam czai się ponury świat, który wciąż o sobie przypomina.

Poza tą jakkolwiek wątłą narracją, jest tu mnóstwo przytulania, całusów i kwiatków z motylkami unoszących się nad kadrami. Do tego trzymanie się za ręce i słodkie minki. Wspaniałe!

"Heartstopper" to komiks, który daje nadzieję, że może kiedyś jakieś pokolenie dzieciaków będzie dorastać w świecie, w którym to, kogo kochasz nie będzie podlegało ocenie. Bo życie w tym całym heteronormatywnym syfie, który nam los przyniósł, bywało naprawdę beznadziejne. I nie było takich lektur.

Bohaterowie komiksu sami od siebie uczą się tego, że nie muszą ciągle przepraszać za to, co robią, jak czują i że nie zawsze będą postępować najsłuszniej. Bo życie jest po prostu różnorodne. A literatura - przynajmniej ta "zachodnia" - oferuje już osoby bohaterskie, których zawsze brakowało. Bo wiecie… jedynymi literackimi gejami za "mojej młodości" byli ci z "Lubiewa", przeżarci przez system, zniszczeni i może wolni, ale jednak umówmy się - nie był to najlepszy prognostyk na przyszłość.

Niestety w polskiej literaturze niewiele się zmienia, a patrząc po ostatnich pomysłach, jak np. zapraszanie Terlikowskiego na festiwal literacki do Sopotu, żeby poopowiadał jak to geje w kościele… to nawet lektura "Heartstoppera" nie sprawia, żebym nie miał czarnych myśli. Mam obawę, że te kilka lat rządów homofobicznej partii, która przy okazji wyborów urządziła systemową nagonkę na osoby LGBT+ jednak powoli odnoszą swój zamierzony, negatywny skutek.

Ale to już temat na inną opowieść.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody