Łukasz Błaszczyk, Agora, Carmen Maria Machado
[KSIĄŻKA TYGODNIA] Carmen Maria Machado, "W Domu Snów"
Nikt tak nie pisał. Machado w "W Domu Snów" dokonuje wiwisekcji przemocy domowej i toksycznej relacji. Nie byłoby to niczym szczególnie nowym, gdyby nie fakt, że opowiada o queerowej relacji, a te literatura obawia się portretować negatywnie, przez co wspiera sprawców przemocy. Przemilczana przemoc domowa w queerowych związkach, molestowanie w organizacjach czy kolektywach vs. wiara w to, że będąc queer Twój "tęczowy domek", będzie strefą bezpieczeństwa to najważniejszy temat tej powieści/pamiętnika.
Machado porusza tu niezwykle ważny temat i robi to brawurowo. Jest mięsiście, kobieco i cieleśnie. Jakbyśmy za jej pomocą przechodzili na nowy level tego, jak możemy siebie opisać i co możemy napisać.
---
Niesamowita książka. Otwierająca oczy, ale i dająca queerowej społeczności narzędzia do tego, by w utopii dostrzec rysy i się ich nie bać. Jeśli chcemy całego życia, musimy przyznać sobie prawo do bycia wszystkimi bohaterami każdej powieści. Także tymi złymi. I o nich mówić. A milczymy, bo czujemy na sobie dyscyplinujące heteroseksualne spojrzenie.
Tęcza to “obietnica, że akt bezmiernej przemocy, którego dopuścił się kapryśny i rozwścieczony bóg, już się nie powtórzy”, pisze w swojej wstrząsającej i otwierającej oczy książce Carmen Maria Machado. “W Domu Snów” to połączenie powieści z pamiętnikiem, które powinno być tegoroczną lekturą obowiązkową.
O co chodzi z tą tęcza? Machado próbuje - może nadto metaforycznie chwilami - powiedzieć, że osoby queerowe dorastają z marzeniem o wyśnionym domu, w którym wszystko będzie idealnie. Opresja społeczna, te wszystkie homo czy transfobie wokół nas sprawiają, że traktujemy często związek jako antytezę rzeczywistości. Wyśniony dom - ten, w którym będzie bezpiecznie, nasze ciała będą akceptowane, a podmiotowość traktowana z szacunkiem. Dlatego tak często tworzymy związki, w których obecne są przemoc psychiczna i fizyczna, wykorzystywanie, manipulacje. Queerowa przemoc domowa jest faktem. Jest zaprzeczeniem raju, o którym marzymy. Raju budowanego na wspólnocie doświadczenia życia jako osoby nienormatywne. Bo przecież jak możemy krzywdzić samych siebie? My? Wykluczeni i uciśnieni?
Queerowa utopia rozpada się. Boimy się o tym mówić. O przemocy seksualnej w równościowych - wydawałoby się - organizacjach, o molestujących dziadersach w klubach i manipulujących nami kochankach. Nie mamy queerowego MeToo, bo przyszło nam żyć w świecie, w którym queer musi być dobry. W końcu cele mamy dalekosiężne - małżeństwa, równość, adopcja, bycie jak inni. Bycie jak hetero. Patrzymy na naszą zróżnicowaną społeczność heteroseksualnym okiem, chcemy się mu przypodobać. Chcemy, by “nasi” byli postrzegani pozytywnie. Projekt tożsamościowy rozpada się, gdy pojawia się w nim opowieść o przemocy domowej, wykorzystywaniu. Rozpada się gdy jesteśmy złymi chłopcami czy dziewczynkami. Boimy się tego rozpadu, bo wtedy nie dadzą nam praw, nie pozwolą nam być jak oni. Nie ma w mediach historii o osobach queerowych, które molestowały inne, o zmuszaniu do seksu za rolę, gdy dotyczy to seksu osób tej samej płci. Nie tylko w Polsce, także w bardziej równościowych społeczeństwach skandale z udziałem osób queer szybciej są zamiatane pod dywan.
Więcej TUTAJ
Dioniza
12.05.2022 11:35
Przeczytam!