Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Dominika Chybowska-Jang, Hwang Sok-yong

[RECENZJA] Hwang Sok-Yong, "O zmierzchu"

- Skoro nie można z tego wyżyć, to po co się tym zajmujesz - pyta Jeong U-hui, początkującą scenarzystkę i reżyserkę właściciel sklepu spożywczego, w którym dwudziestoośmiolatka zarabia na swoje marzenia. “Było to najgorzej płatne z wszystkich zajęć, których się dotąd podejmowałam, a dla osób niewiedzących, co począć z wolnym czasem, mogło być także śmiertelnie nużące - mówi narratorka.

W “O zmierzchu”, powieści koreańskiego pisarza Hwang Sok-Yonga narratorów będzie kilku, a ich opowieści złożą się na niemal epicką, choć oszczędną w słowach, historię współczesnej Korei - kraju, w którym awans społeczny oznacza często zerwanie z rodziną, ceną za realizację marzeń jest praca w nieludzkich warunkach i coraz więcej osób trafia na “społeczny margines” przez zwykły przypadek.

Słownik podpowiada mi, że zamiast “koreańskiego” powinienem napisać “ukraińskiego”. Cóż, algorytm doskonale wie, że nie jest u mnie codziennością lektura książek koreańskich pisarzy. Już po dwóch rozdziałach “O zmierzchu” najbardziej obawiałem się, że te pozornie niezwiązane ze sobą historie, w którymś momencie się połączą, a ja - nieprzyzwyczajony do zapamiętywania bohaterów o jakże dźwięcznych imionach i nazwiskach - będę zmuszony do rozpisania sobie diagramu łączącego poszczególne postaci.

Na szczęście Sok-Yong w kapitalny sposób, stosując różnorodne formy pierwszoosobowych narracji, przeprowadza czytelników przez gąszcz wydarzeń, których głównym bohaterem jest Park Min-u, starszy architekt, właściciel firmy projektowej, który pewnego dnia dostaje wiadomość od Cha Sun-y, swojej dawnej miłości. Dziewczyny ze sklepu z makaronami.

Zanim Park Min-u stał się człowiekiem zamożnym, mieszkał w ubogiej dzielnicy Seulu, gdzie codzienna przemoc łączyła się z wyzyskiem i szukaniem szansy na lepszą przyszłość. Dzisiaj stać go na opłacenie córce studiów medycznych w Stanach Zjednoczonych, jednak wiadomości od Sun-y sprawiają, że sięga pamięcią do młodości i - razem z innymi narratorami i narratorkami tej naprawdę wspaniale ułożonej książki - pokazuje w jaki sposób pokolenie ludzi, którzy uwierzyli w projekt modernizacji Korei, zniszczyło swój kraj. A na pewno jego krajobraz.

“Już dawno doszedłem do wniosku, że ludziom i światu nie można ufać. Po pewnym czasie ludzkie pragnienia przefiltrowują nasz system wartości, zatrzymując tylko nieliczne cechy - większość zostaje porzucona bądź zmieniona tak, aby odpowiadać naszym priorytetom. Nawet drobne pozostałości naszych ideałów zostają upchnięte w piwnicy wspomnień niczym używane w przeszłości, stare przedmioty. (...) Koniec końców o wszystkim decydują pieniądze i władza”. To cytat z samego początku powieści Sok-Yonga, który definiuje opowiadaną w książce historię. Ten kalejdoskop postaci i wydarzeń, których opowieści powoli się zazębiają, robi wrażenie również niezwykłą umiejętnością uniwersalizacji koreańskich doświadczeń. Nie trzeba mieć szczególnie dużej wiedzy o Korei, by zrozumieć powieść Sok-Yonga, a niektóre detale doskonale objaśniają przypisy.

Pisząc o przeszłości, wymyślając bohatera, który wspomina dawne życie i do tego krytycznie ocenia to, co z nim zrobił, łatwo popaść w nostalgię i sentymentalizm. W “O zmierzchu” nie ma ani jednego, ani drugiego. Jest za to filozoficzna medytacja starszego, mądrego człowieka i rzetelny, momentami nieomal reporterski opis codzienności mieszkańców koreańskich miast. Sok-Yong doskonale pisze o architekturze i jej wpływie na kształtowanie rzeczywistości, dużo uwagi poświęca problemom z wynajmem mieszkań, nieuczciwymi pracodawcami, ale też emocjonalnej pustce, którą w kapitalizmie próbujemy wypełnić pracą i marzeniami o sukcesie. Czyni to “O zmierzchu” książką o cierpieniu, które człowiek zadaje samemu sobie wierząc w modernizacyjny sen.

Nie chcąc zdradzać zakończenia dodam, że Sok-Yong gra z osobami czytającymi formą, nie wszystko okaże się tu prawdą, a zaskakująco dynamiczny finał będzie kontrastował z powoli rozwijającą się akcją tej naprawdę wspaniałej powieści.

“O zmierzchu” jest powieścią z oczywistym przesłaniem napisaną w nieoczywisty sposób. Jej bohaterów wypełnia smutek i - niezależnie od tego, czy odnieśli sukces, czy walczą o przetrwanie - nihilistyczne poczucie pustki. Jednak Sok-Yong pokazuje też, że może najważniejsze jest po prostu być przyzwoitym człowiekiem, kochać i dbać o relacje? Tylko jak to zrobić w czasach wciskających nam utopijną wizję rozwoju, sukcesu, domu z garażem? I choć to podsumowanie brzmi trochę sentymentalnie i może nawet romantycznie, to “O zmierzchu” jest nad wyraz trzeźwą powieścią. Może kiedyś zmądrzejemy, mówi nam koreański pisarz. I chyba nie do końca w to wierzy.

Przełożyła Dominika Chybowska-Jang. Tłumaczka opatrzyła książkę przypisami.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Romansowa Teresa