Prószyński i S-ka, Jennette McCurdy, Magdalena Moltzan-Małkowska

[RECENZJA] Jennette McCurdy, "Cieszę się, że moja mama umarła"

Zdaniem wiki Jennette McCurdy "postanowiła zostać aktorką po obejrzeniu filmu ‘Star Wars’". Gdyby zapytać samą zainteresowaną - bohaterka wpisu w internetowej encyklopedii nigdy nie chciała grać w filmach, a przed kamerą pojawia się tylko dlatego, że wymusiła to na niej matka, niespełniona - jak się można domyślać - aktorka. O oglądaniu "Star Warsów" chyba nic nie znajdziecie w "Cieszę się, że moja mama umarła", książce, której najciekawszym elementem - na szczęście - nie jest tylko tytuł.

Jennette McCurdy ma swoje hasło na wiki dzięki temu, że w okolicach 2010 roku była jedną z najpopularniejszych amerykańskich aktorek dziecięcych i młodzieżowych, kilkakrotnie nominowaną i wygrywającą nagrody w rodzaju Young Artist Awards czy Kids Choice Awards. Pewnie ma też swoich fanów i fanki w Polsce.

McCurdy nauczyła się być córką idealną. A córka idealna je ciasteczka o smaku, które jej mama chce, by jadła. Idealna córka pozwala się kąpać, choć jest już nastolatką. Idealna córka śpi z matką, spędza z nią wakacje i odżywia się pod jej dyktando. Taka idealna córka czasem potrzebuje wolności i na rowerze jedzie z ojcem na koktajl, spóźniając się na lekcje tańca. Tego mama łatwo nie wybacza. Szantaże emocjonalne ze strony matki, uległość ojca, toksyczność babci (matka matki) i reżimy planów filmowych czy castingów do reklam w “Cieszę się…” opisane są naprawdę wciągająco. Autorka znalazła złoty środek pomiędzy wiwisekcją własnego życia, a - jednak - opowiedzeniu historii “zza kulis sławy”, bez których nie może się obyć żadna książka tego rodzaju.

McCurdy zabawnie pisze o relacjach swojej rodziny z Bogiem, pełne gorzkiej ironii są jej wspomnienia dotyczące matki i jej raka piersi, którym rodzicielka szantażuje rodzinę. Sporo tu naprawdę dobrze napisanych scen.

Jakkolwiek nie intrygująca jest to momentami opowieść o relacji córka-matka, która doprowadziła autorkę do bulimii, alkoholizmu i niezbyt udanych decyzji w życiu intymnym, tak wnioski płynące z lektury “Cieszę się…” są przewidywalnie oczywiste. Hollywood to ławica rekinów, w której dojrzałe osoby z trudem unikają bycia pokarmem, a co dopiero małe dziewczynki z odlecianymi, toksycznymi matkami. To, czego mi najbardziej brakowało w tej historii, to zwrócenia choć odrobinę uwagi na to, czy w jakiś sposób przez te kilkadziesiąt lat kariery McCurdy (zadebiutowała małą rólka w filmie mając dziewięć lat) zmieniła się sytuacja dziecięcych aktorów i aktorek. Czy celem tej książki jest wpłynąć na branżę? Pewnie tak, ale do tego autorka powinna choć odrobinę wyjść poza własną perspektywę.

Nie ma co ukrywać - McCurdy opowiada w sposób niezwykle typowy dla autobiografii podlegających pozwom, obwarowanych umowami a jednocześnie próbujących opisywać trudne sprawy. Czyli bardzo dookoła. Najbardziej irytujące w tej historii są końcowe rozdziały, w których opowiada o molestującym ją “Twórcy” i propozycji producentów, którzy zaoferowali jej 300 tysięcy dolarów za "nieopowiadanie publicznie o Nickelodeonie". McCurdy odmawia, ale jednak negatywny bohater ukryty jest pod pseudonimem. Cóż - szczerość ma swoje granice i są nią ewentualne pozwy. Podobnie było w autobiografii Michelle Obamy, która kilkanaście lat kariery zawodowej w prawniczym korpo musiała przemilczeć.

To nie jedyny moment, gdy autorka unika wdawania się w szczegóły. Większość opowieści dotyczy tylko serialu "iCarly" i relacji z matką, niewiele tu o agentach, innych aktorach, a jeszcze mniej jest o wciąż żyjącej rodzinie autorki. Jeden z braci próbował swoich sił w aktorstwie, ale co się wydarzyło, że jednak nie zdecydował się (albo nie zdecydowano za niego) o kontynuowaniu tej drogi? Co z drugim bratem? McCurdy ma trzydzieści lat i “Cieszę się…” zdecydowanie zyskałoby, gdyby dała sobie więcej czasu na pisanie autobiografii.

To może być szczególnie ważna książka dla wszystkich kobiet zmagających się z bulimią, czy toksycznymi matkami, może być ciekawa lektura dla tych, co chcą przypomnieć sobie dlaczego branża medialna jest miejscem okrutnym, a jednocześnie fascynującym. Książka McCurdy szczęśliwie wyrasta ponad poziom “vanity publishing” i miejscami bywa naprawdę intrygująca.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Skąd się biorą dzieci? Podaj miasto