Jacek Giszczak, Karakter, Mona Chollet

[RECENZJA] Mona Chollet, "Wymyślić miłość na nowo"

Kolejne w tym tygodniu - mimo momentów olśnienia - rozczarowanie czytelnicze.

Mona Chollet i jej "Wymyślić miłość na nowo" (tłum. Jacek Giszczak) to esej pod wieloma względami atrakcyjny, próbujący przywrócić miłości należne jej miejsce i przypomnieć - jak pisze Chollet - że nie jest tylko koniem trojańskim mającym sprawić, że kobiety będą służyć patriarchatowi. A jednak ta opowieść o miłości autorstwa szwajcarskiej, piszącej po francusku, dziennikarki i redaktorki naczelnej "Le Monde diplomatique" miejscami wydaje się bardzo konserwatywna i zamknięta na miłość radykalną. Innymi słowy - gdyby Chollet więcej czytała Preciado niż Wittig, jej refleksja byłaby ciekawsza także z “odmieńczej” perspektywy. Ale o tym za chwilę.

Sam esej Chollet komponuje sprawnie, tak sprawnie, że dopiero po jakimś czasie można się zorientować, że autorka nie mówi niemal nic nowego, a całość to sprawnie poskładany kolaż z cytatów, skomentowanych cudzych teorii i kilku uogólnień, które choć są atrakcyjnym opisem heteroseksualnego świata, to z pewnością nie dają wielu narzędzi do jego naprawy. Sam opis nie wystarczy. A skupienie się na heteroseksualnej perspektywie daleko nie prowadzi.

Główna teza Chollet dotyczy natury miłości i uwikłania jej w walkę o władzę i w relacje dominacji, przez co miłości nie można przeżywać w pełni i bez podejrzeń. "Miłość budzi zażenowanie i konsternację", pisze Chollet. To uczucie, które przez lata było opisywana tak, by wtłoczyć kobiety w poddańczą relację z mężczyznami. Stąd ta obawa przed zostaniem “starą panną”, czy wszystkie filmy o Kopciuszku. Miłość filmowej “Głupiej blondynki”, która przeważnie zakochuje się w kimś z wyższej klasy to właśnie miłość poddana patriarchalnej obróbce. I to bywa u Chollet czasem poruszające, zwłaszcza gdy opisuje i analizuje morderstwo aktorki Marie Trintignant, zamordowanej przez jej partnera - muzyka, Bertranda Cantata.

Chollet - angażując w to setki cytatów i opowieści o popkulturze (i niestety cytując Rupi Kaur) - zastanawia się nad wielokrotnie już podejmowanymi kwestiami w feminizmie: kiedy kobieta robi coś naprawdę dla siebie, a kiedy jej fantazje są wywołane patriarchalnie skonstruowanym społeczeństwem? Jak stać się podmiotem erotycznym w heteroseksualnej relacji? Dlaczego równość jest seksowna? I - co akurat najbardziej mi się podoba - dlaczego mieszkanie osobno to najlepszy sposób na utrzymanie w związku miłosnego napięcia.

W dziesiątkach kwestii Chollet ma rację i nie jest niczym złym, że zbiera oczywiste dość refleksje mówiące np. o tym, że miłość jest tematem, o którym trudno nam pisać, zinfantylizowanym, a jednocześnie - jako idea - wyniesionym na tak niedosiężny piedestał, że budzącym obawy. Ma oczywiście autorka rację, że miłość nie będąca reprodukcją patriarchalnych norm jest możliwa tylko w związkach, w których panuje równość. Ale w wielu momentach jej wizja jest niezwykle wręcz jednostronna, subiektywna, co nie byłoby zarzutem, gdyby nie to, że Chollet pisze, jakby mówiła w imieniu wszystkich i odkrywała wielkie prawdy filozoficzne.

Autorka “Wymyślić miłość…” - za bell hooks - pisze, że czymś naturalnym dla człowieka jest poszukiwanie miłości "nawet kiedy stracimy nadzieję, że rzeczywiście możemy ją znaleźć". Chollet niezwykle dużo zawdzięcza bell hooks i jej - nieprzetłumaczonej wciąż na polski - “All about Love. New Visions”. O ile jednak Hooks szuka własnej definicji miłości, Chollet próbuje przekonać nas, że jako społeczeństwo musimy stworzyć jej nową wizję. Wizję - dodajmy - mocno heteroseksualną. Choć autorka zauważa - cytując Jane Ward i jej "The Tragedy of Heterosexuality" - że "geje i lesbijki cierpią z powodu dominującej heteroseksualnej normy", to zupełnie bezkrytycznie przyjmuje twierdzenie Ward, że "jest to tylko znikoma część homoseksualnego doświadczenia". Otóż tak może powiedzieć (w 2020 roku) ktoś wychowany w kulturze, która przeszła rewolucję seksualną, które jest inaczej skonstruowane jeśli chodzi o dominację fanatyzmu religijnego. Ciekaw jestem, czy Ward i Chollet by powtórzyły te kwestie w Polsce, czy Turcji.

Gdy Chollet pisze o Virginii Despentes, pisze że "została lesbijką w wieku trzydziestu pięciu lat". Ciekawe, czy to błąd tłumacza, czy celowe sformułowanie, bo jednak lesbijką nie zostaje się ot tak z dnia na dzień, choć czasem - ironicznie - można tego żałować. Jak szwajcarska dziennikarka radzi sobie z tym, że chce opisywać jednak heteroseksualną miłość? Pisze, że "związki jednopłciowe" "niekoniecznie są wolne od stosunków uległości i dominacji". I tyle. Oczywiście, trudno zaprzeczyć, sam wszystkim bezustannie polecam "W Domu Snów" Carmen Marii Machado (tłum. Łukasz Błaszczyk), ale to jest argument w stylu “bo w Stanach czarnych biją”. Chollet uparcie unika pisania o poliamorii, miłosnej anarchii, związkach queerowych. Nie stawia sobie w ogóle pytania o to, czy orientacja seksualna nie jest przypadkiem wytworem patriarchatu? Podobnie jak - tak przez nią popierana - monogamia.

“Wymyślić miłość na nowo” bardzo wiele obiecuje - już samym tytułem - i nie w pełni realizuje te obietnice. To dobre podsumowanie wielu dyskusji, sprawnie ułożony kolaż, z którego biorę dla siebie upewnienie w przekonaniu, że jednak heteroseksualność i uprzywilejowanie Chollet sprawiają, że nie ufam jej tak jak twórcom queerowym, a także zdanie: “Moim pierwszym stanem jest samotność”. Bo tu się ze sobą na pewno zgadzamy.

Czy warto czytać Chollet? Oczywiście, zwłaszcza, że dla wielu osób mogą jej tezy okazać się małym przewrotem kopernikańskim. Ale po tym sięgnijcie sobie po Preciado czy inne queerowe towarzystwo, żeby jednak zmierzyć się z tym, że propozycje szwajcarskiej dziennikarki są grzeczno-mieszczańskie. I Chollet zdaje sobie z tego sprawę, pisząc gdzieś (nie mogę znaleźć teraz cytatu), że raczej jej książka nie podoba się radykalnym feministkom. Cóż - jest Chollet przedstawicielką nurtu feminizmu, który próbuje poukładać heteroseksualność w świecie queerowej rewolucji. To się będzie podobało, ale wcale daleko nas nie zaprowadzi, jeśli mamy grać zespołowo. A może nie musimy? Pozostawiam do rozważania.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak miała na nazwisko Oleńka z "Potopu"?