Znak, Marta Szafrańska-Brandt, Clara Dupont-Monod

[RECENZJA] Clara Dupont-Monod, "Braciszek"

Gdy na literacki świat przychodzi “dziecko nieprzystosowane do życia” na horyzoncie często pojawia się widmo rzewnego kiczu, wyciskacza łez. Co prawda są genialne powieści podejmujące ten temat, jak choćby “Piąte dziecko” Doris Lessing, ale - nie ukrywajmy - jedna Lessing na dziesiątki mniej udanych książek, nie budzi nadziei. Dlatego trochę sam siebie opędzałem przed lekturą “Braciszka”. Clary Dupont-Monod (tłum. Marta Szafrańska-Brandt).

Niesłusznie. "Braciszek" okazał się lekturą wciągającą, ciekawie skonstruowaną i psychologicznie intrygującą. A do tego czytającą się przez dwie godziny, co aktualnie bardzo mi odpowiada. Ta opowiedziana z trzech perspektyw - starszego brata, młodszej siostry i brata - historia doskonale pokazuje jak wiele zmienia w życiu rodziny pojawienie się dziecka z niepełnosprawnością. I choć brzmi to jak coś oczywistego, spróbujcie sobie wyobrazić, że nagle w waszym życiu pojawia się osoba, która całkowicie od was zależy. A do tego z diagnozą, że nie przeżyje kilku lat. Dupont-Monod niezwykle sprawnie udaje się pokazać strategie obrane przez członków rodziny Braciszka.

Widać w “Braciszku” kunszt literacki i poetyckość stosowaną nieprzesadnie, za co jestem autorce wdzięczny. Uważność i czułość autorki nie wykluczają też mówienia wprost o niepełnosprawności, nie unikania momentów wyjątkowo trudnych. To dobrze, inaczej byłby to właśnie nieznośny kicz.

Dupont-Monod zdaje się najwięcej uwagi poświęcać instynktowności zachowania swoich bohaterów, tego że niektórzy w takiej sytuacji potrzebują wiedzy, a niektórzy polegają wyłącznie na odruchach. I każdy jakoś sobie radzi z sytuacją. Tytułowy Braciszek, który "w leżaczku ustawionym blisko ognia, stanowił jedyny nieruchomy punkt w całym tym rozgardiaszu" stanowi wyzwanie, bo - jak słusznie pisze wydawca w opisie - przyniósł ze sobą mrok i ból.

Finał tej historii jest przewidywalny, ale emocje które są w niej opowiedziane i dobry styl tej historii z pewnością wyróżniają ją na półce “historii (jakby) z życia wziętych”. Nie powiem, że nie mogłem się oderwać, bo ja się łatwo odrywam od każdej historii, ale powiem inaczej - zrobiło to na mnie wrażenie, poruszyło mnie. Jak macie potrzebę poruszeń w dobrym stylu - polecam.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaka woda u Żywulskiej?