Gazeta Wyborcza

[GAZETA WYBORCZA] "Oto tragedia Glińskiego. Wydaje kokosy na promocję Wildsteina, a świat i tak chce czytać Tokarczuk"

– Potrzeba przemyślenia na nowo literackiego kanonu nie ma służyć jakimkolwiek wykluczeniom, ale próbie odnalezienia odpowiedzi na pytanie o to, co we współczesnej literaturze jest ważne – uważa minister kultury.

Dlatego w porozumieniu z resortem edukacji ustalono, że spis lektur będzie uwzględniał literaturę tworzoną przez osoby niebinarne. Ósmoklasiści będą czytać "Nigdy nie będziesz szło samo" Anouk Herman, a osoby przystępujące do matury mogą się spodziewać wierszy Marii Komornickiej – Piotra Własta. Medale Gloria Victis przyznano zaś Sylwii Chwedorczuk i Emilii Padoł za opracowanie biografii wybitnych pisarek – Anny Kowalskiej i Marii Rodziewiczówny.

W tej historii prawdziwy jest tylko cytat.

***

Mam dla was spory tekst o tym, jak partia rządząca tworzy nowy kanon literatury i jak bardzo jej się to nie udaje. Kultura bowiem okazuje się odporna na pomysły „dobrozmianowej" ekipy Dariusza Jaworskiego i Krzysztofa Koehlera z Instytutu Książki.

Ta odporność polskiej kultury jest czymś niezwykłym, chciałoby się powiedzieć. Ale nie do końca.

Powolne gotowanie żaby przynosi efekty i - przykładowo - festiwal w Szczebrzeszynie doczekał się nie tylko ministerialnej dotacji, ale i patronatów w postaci - wyłacznie - TVP, Polskiego Radia i innych mediów "narodowych".

Dwa lata temu podpisywałem list poparcia dla Festiwalu. W odpowiedzi organizator festiwalu, Piotr Duda dziękował "pisarzom, artystom i wszystkim przyjaciołom Festiwalu" za wsparcie "w obronie" organizowanej przez siebie imprezy. Gdyby dopisał, że jak już dostanie dotację, to weźmie patronat państwowej TV, nigdy bym tego nie podpisał. Czuję się trochę oszukany. O tym nie ma w artykule ani słowa, ale jakoś tak zastanawiając się co popsuł PiS w kulturze, to mogę jasno powiedzieć - popsuł solidarność. I to na wielu płaszczyznach.

***

Można się wyzłośliwiać nad promocją czytania dramatów Jana Pawła II albo ankietą krytyków i krytyczek związanych z rządzącym obozem, którzy dalej nie wyszli poza dyskusję, czy Andrzejewski wielkim pisarzem był.

Można żartować z tego, że II Międzynarodowy Kongres Współczesnej Literatury Polskiej organizowany przez Instytut Literatury, choć – zgodnie z ogłoszeniem w 2021 roku – miał się odbyć pod hasłem "Polska proza przełomu XX i XXI wieku", finalnie składał się z dwóch konferencji – "Mickiewicz i świat" oraz "Obecność paradygmatu romantycznego po 1945 roku w literaturze polskiej", co jest niezwykle istotnym problemem we współczesnej literaturze polskiej, omawianym od lat 60. XX wieku.

Można, bo to naprawdę nietrudne być złośliwym wobec sukcesów Piotra Glińskiego i instytucji mu podległych. Wobec tych wszystkich nagród na międzynarodowej scenie dla polskich pisarzy związanych z prawicową wizją świata, wobec tych doskonałych przekładów książek Magdaleny Ogórek i Pawła Lisickiego na hiszpański wydanych przez wydawnictwo Topo Sármata z Krakowa.

Ale warto też na poważnie zastanowić się, dlaczego nie działa coś, co – przy tych nakładach finansów i możliwościach instytucji – powinno działać jak w szwajcarskim teatrze.

***

Mimo wielu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, milionów wydanych na promocję katolickich targów książki, zaangażowania tysięcy osób w tworzenie muzeów udowadniających, że Polacy są najbardziej sprawiedliwym narodem świata, wspierania tezy, że Olga Tokarczuk nie zasługiwała na żadne wyróżnienia, kultura wciąż jest odporna na pomysły elit kulturalnych z ulicy Nowowiejskiej w Warszawie.

Może dlatego, że kultura polska zawsze odporna była na toporną propagandę, wyczulona – niczym mule zamykające swoje skorupy, gdy wyczują w wodzie zanieczyszczenia – na fałszywy głos jeszcze bardziej fałszywych koryfeuszy "narodowej" idei?

A może jednak nie jest? Mam wątpliwości.

***

Całość w tekście, do którego bardzo zapraszam, bo się narobiłem uczciwie.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz