Gazeta Wyborcza, Michał Głowiński

Michał Głowiński (1934-2023)

Michał Głowiński nie żyje.

Odszedł jeden z najwybitniejszych polskich humanistów

Od szkiców poświęconych "nowomowie", po niezwykłe, autobiograficzne opowieści - "Czarne sezony" i "Kręgi obcości", Michał Głowiński udowadniał, co to znaczy być człowiekiem w XX i XXI wieku.

Profesor Michał Głowiński zmarł w piątek, 29 września. Miał 88 lat. Wiadomość o śmierci przekazali jego najbliżsi.

CZYTAJ WYWIAD Z PROF. GŁOWIŃSKIM

***

Urodził się 4 listopada 1934 roku w Warszawie. W czasie wojny został umieszczony w getcie w Pruszkowie, skąd trafił do warszawskiego getta. Uratował go zespół Ireny Sendlerowej. Ukrywał się w zakładzie opiekuńczym prowadzonym przez siostry służebniczki w Turkowicach.

Po wojnie uczył się w Pruszkowie, a następnie na Uniwersytecie Warszawskim. Zadebiutował naukowo w 1954 recenzją w „Życiu Literackim”. Krytyki literackie publikował również w „Twórczości”. Powoli jednak ograniczał działalność krytycznoliteracką na rzecz teorii i historii literatury, choć krytyk w Głowińskim nigdy nie zaniknął. W 1958 roku zaczął pracę w Instytucie Badań Literackich PAN. W 1967 roku uzyskał habilitację. W sierpniu 1980 roku podpisał tzw. „apel 64” do władz komunistycznych o podjęcie rozmów ze strajkującymi robotnikami. W 1987 uzyskal tytuł profesor zwyczajnego. Był m.in. członkiem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Wyróżniony czterema doktoratami honoris causa, Nagrodą im. Kazimierza Wyki, niemiecką nagrodą im. Herdera. Czterokrotnie był nominowany do Nagrody Literackiej „NIKE”, otrzymał także Łódzką Nagrodę Literacką im. Juliana Tuwima za całokształt twórczości.

(...)

Wydane w 1998 roku „Czarne sezony” to książka, która wyznacza w twórczości i działalności Głowińskiego wyraźną cezurę. Ciąg książek od „Czarnych sezonów” do wydanych w 2010 roku „Kręgów obcości”, to jeden z najbardziej niezwykłych coming-outów w polskiej literaturze. Od opowieści o żydowskim pochodzeniu i żydowskim losie, po historię o tożsamości i seksualności. W „Czarnych sezonach” wspomina słowo „getto”, słowo które nic nie mówiło dziecku, jakim na początku lat 40. był Głowiński:

„Dochodziło do moich uszu, jak deliberowano: zamkną nas w getcie czy nie zamkną? Nie wiedziałem, co to słowo znaczy, zdawałem sobie jednak sprawę, że łączy się z przeprowadzką; orientowałem się, że dorośli mówią o tym z trwogą, ale mnie się wydawało, że będzie to ciekawa przygoda. I w końcu sobie wyobraziłem, że owo tajemnicze i niezrozumiałe getto jako ogromny wielopiętrowy powóz, jeżdżący po ulicach miasta, ciągnięty przez kilkanaście koni”.

Gdy kilkanaście lat później w „Kręgach obcości” postanowił napisać o swojej tożsamości seksualnej, czytelnicy mogli śledzić z jaką trudnością przychodziło mu napisanie na ten temat. Głowiński w książce zapowiada temat, ale wstrzymuje się, jakby wyczekując odpowiedniego momentu.

Pisze: „Zbliżając się do końca opowieści o szkolnym etapie mojego dojrzewania, muszę zająć się tym, o czym nigdy publicznie nie mówiłem. Muszę, bo gdybym sprawy te przemilczał, moja relacja o sobie byłaby ułomna, fałszywa, zakłamana, czyli – użyję słowa dobitnego – bezwartościowa. Jest to sfera ścisłej intymności, jednakże bez jej przedstawienia nie mógłbym analizować swej życiowej sytuacji – ówczesnej, późniejszej, obecnej, w istocie ciągłej i niezmiennej, gdy ogląda się ją od tej strony. Przyznaję: pisanie na ten temat przychodzi mi z trudem a od momentu, w którym postanowiłem, że nie będzie to dziedzina osłonięta szczelną kurtyną, muszę przełamywać w sobie silne, niekiedy wręcz paraliżujące opory”.

Książki poświęcone językowi propagandy i komunistycznych władz, to - jak pisała prof. Janina Abramowska - „czyny obywatelskie” Głowińskiego. To książki, które dojrzewały w latach 70. i 80., ale na świat mogły wyjść dopiero w wolnej Polsce. Analiza języka otworzyły Głowińskiego na opowieść o sobie samym. Była to opowieść szczera, ale z wyraźnie określonymi granicami. Po latach nie chciał wracać do tych opowieści. „Pisałem już o tym. Nie lubię o tym mówić” - mówił, zapytany o młodzieńcze zakochania.

(...)

Był uważny na słowa. Zgodnie z tym, co napisał: „Opowiadanie jest stałym bytu cieniem, jego koniecznym składnikiem, a może nawet – w jakimś sensie – samym życiem, skoro nie można umieścić go poza jego obszarami, wyrzucić w czeluście, znajdujące się z dala od jego granic. Opowiadam, więc jestem”.

Julia Hartwig o „Kręgach obcości” napisała, że „porcja wiedzy o człowieku i człowieczeństwie jest [w nich] hojnie podana”. Michał Głowiński opowiadając swoje życie czytelnikom, stwarzał siebie na nowo. „Pozagładowej traumie” próbował przeciwstawić - jak sam pisał - „poholokaustowy witalizm”. Życiu w ciągłym odkryciu, przeciwstawił odkrywanie się poprzez literaturę, wychodzenie z „kręgów obcości”. Co dzięki temu ukrył - już się nie dowiemy.

***

Cały esej w „Gazecie Wyborczej”.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Ile fajerek w hecy?