Gazeta Wyborcza, Michał Goliński
[GAZETA WYBORCZA] "Dla Big Techów jesteśmy jak kapsle dla wtryskarki. Zdrowie psychiczne kapsla nie ma znaczenia" - wywiad z Michałem Golińskim
Wysyp hejterskich komentarzy? Blokowanie kont po zgłoszeniach od trolli? Uzależnianie ludzi? Wszyscy wiemy, że z mediami społecznościowymi i wielkimi firmami nimi zarządzającymi jest "coś nie tak". I niewiele z tym robimy.
Czy można jednak coś zrobić?
O to, kim są Big Techy, jaki mają wpływ na nasze życie i dlaczego nikt tego, co z nami robią nie kontroluje, zapytałem profesora Michała Golińskiego z SGH.
***
Wojciech Szot: - Czy Big Techy są czymś w rodzaju państw?
Michał Goliński: - Zdecydowanie. Mark Zuckerberg nawet kiedyś skromnie stwierdził: „Pod wieloma względami Facebook bardziej przypomina rząd niż tradycyjną firmę".
Na dodatek są to państwa mocno suwerenne.
W każdym państwie mamy jakieś urzędy ochrony konsumenta, nadzory budowlane, farmaceutyczne, bankowe i tak dalej. Niemal każdy kraj ma wiele takich instytucji. W Big Techach regulatorów nie mamy. To znaczy oficjalnie mamy, ale coś słabo reagują. A brak regulacji też jest formą regulacji, bo wtedy na rynku wygrywa po prostu najsilniejszy.
Amerykanie co jakiś czas ściągają ludzi z Big Techów na jakieś komisje senackie, każą im się spowiadać, ale wydaje mi się, że robią to raczej na pokaz. Po to, żeby uspokoić ludzkość. W praktyce tym Big Techom niemal nic nie grozi.
(…)
WSZ - Skoro tak dużo wiesz o tym, co robią z nami Big Techy i co mogą w przyszłości zrobić, to może poradzisz naszym czytelnikom, co zrobić, żeby się przed ich wpływem uratować?
MG - Z dumą przyznaję, że bardzo rzadko używam mediów społecznościowych. Na WhatsApp należę do grupy, do której dostęp mają tylko bliscy znajomi, w której dzielimy się memami. Ale wchodzę tam raz dziennie, przeklikuję, pośmieję się. I wychodzę. Nie mam Instagrama, nie publikuje na Fejsie, nie nagrywam rolek…
WSZ - Tylko, że zaczynałeś swoją karierę w czasach, gdy tego nie było. I te media nie były potrzebne do jej rozwoju.
MG - To prawda, w przeciwieństwie do pokolenia „digital natives" jestem tzw. cyfrowym emigrantem.
(…)
MG - W 1985 r. Ithiel de Sola Pool napisał książkę „Technologies of Freedom". IT miało być gwarantem wolności i demokracji. Pamiętasz, jak przy okazji arabskiej wiosny media cieszyły się, że to dzięki Facebookowi i Twitterowi, społeczeństwa się „obudziły"? Wtedy się nawet mówiło, że dzięki mediom społecznościowym nie będzie możliwa dyktatura. I co mamy? Mamy Chiny, które zbudowały perfekcyjną dyktaturę cyfrową. To kraj, w którym jest więcej kamer do rozpoznawania twarzy niż w całej reszcie świata.
WSZ - Francja jakiś czas temu zalegalizowała systemy kamerowe, które mogą oceniać nastroje pojedynczych osób.
MG - Ciągle jednak wolałbym spędzić trzy miesiące w więzieniu francuskim niż chińskim. Prawda jest taka, że wszyscy sobie zazdroszczą tego, co osiągnęli. Bo tak po prawdzie to chyba każdy kraj chciałby mieć swojego Pegasusa.
***
Bardzo polecam, bo sporo tu wiedzy, którą tylko nam się wydaje, że już mamy.
Skomentuj posta