Znak, Jadwiga Stańczakowa, Gazeta Wyborcza, Justyna Sobolewska
[GAZETA WYBORCZA] "Napisała książkę o babci, "tej od Białoszewskiego". Powrót był bolesny"
Czasem wydaje mi się, że wszyscy teraz piszą o swoich babkach lub matkach. Mamy "Hankę" Macieja Jakubowiaka, "Chłopki" Joanny Kuciel-Frydryszak. Tomasz S. Markiewka napisał "Historię życia mojej babki", a Martin Caparros - "Dziadków". To tylko kilka przykładów.
Literatura łącząca osobiste wspomnienia z biografią i próbą spojrzenia na "wielką historię" z prywatnej perspektywy rozpanoszyła się na dobre. A czasem na złe.
"Jadwiga. Opowieść o Stańczakowej" to dobra strona tego "babciowego" trendu. To historia o babci, która była najbliższą przyjaciółką, ale czasem też kimś — zwłaszcza dla nastoletniej dziewczyny — przerażającym.
Wnuczka, Justyna Sobolewska, krytyczka literacka związana z tygodnikiem „Polityka", zdecydowała się — nie bez obaw — opowiedzieć historię swojej babci, Jadwigi Stańczakowej. Kobiety niezwykłej.
Sobolewska: "Perspektywa pisania o niej najpierw mnie przeraziła. A to dlatego, że miałam w pamięci lata dziewięćdziesiąte, ten czas dla niej coraz ciemniejszy, czas choroby psychicznej, szpitala na Nowowiejskiej. Wtedy nie umiałam sobie z tym radzić. (...) Została we mnie zadra, każdy powrót do tamtego okresu był bolesny".
Więcej o książce — TUTAJ
Skomentuj posta