Egmont, Dieter Braun, Agnieszka Hofmann

Dieter Braun, 'Galeria dzikich zwierząt. Północ" i "Południe"

Jako dziecko rysowałem namiętnie diplodoki, bo były to jedyne obłe struktury zwierzopodobne, które umiałem jako tako przerysować. Diplodoki chodziły więc po plażach, wokół palm i jak dzisiaj wspominam swoje dziecięce rysunki, to aż dziwne, że nikt nie zauważył niezwykle odważnych nawiązań do wczesnochrześcijańskich fresków. Bardziej na serio zaś muszę przyznać, że do dziś nie potrafię narysować nawet obrysu pingwina i choć zajmuję się zawodowo komiksami to prosta kreska jest dla mnie wyzwaniem. Tym bardziej cenię dobrych ilustratorów, którzy potrafią w oryginalny sposób narysować coś, co wydawałoby się, że już tysiące osób malowało czy rysowało. Na ślad takiego artysty trafiłem jakiś rok temu i się zakochałem.

Dieter Braun Illustration - musicie to zobaczyć (tylko w nowym oknie i wracajcie szybko!). Teraz już możecie z jego dziełami obcować nie tylko online - dzięki wydawnictwu Egmont w księgarniach znajdziecie dwa tomy "Galerii dzikich zwierząt". A ja mam prośbę - przenieście dzięki transakcji kupna książkę z księgarni do domu. Warto. Bardzo.

"Północ" i "Południe" to opasłe tomiszcza, które wydano zacnie (obwoluto-plakat naprawdę robi wrażenie) i z rozmachem, a w których znaleźć można obok świetnych ilustracji ciekawostki ze świata zwierzaków.

Braun ma zdolność przekładania rzeczywistości na geometrię i piękne kolory, dzięki czemu rysowane przez niego zwierzaki są zawieszone pomiędzy weryzmem a abstrakcyjną ilustracją. Widać to doskonale już na okładkach albumów. Dalej jest jeszcze lepiej.

Jestem mało obiektywny, od roku śledzę poczynania artysty a tu jeszcze takie albumy.. Na tym chyba polega radość czytelnika - siedzi człowiek z książką w ręku i cieszy mordę bardziej niż mój pies na widok parówki (wiem, syf, ale co zrobię jak pies lubi). Mają "Galerie..." też ten wspaniały aspekt, że są książkami o zwierzaczkach, w której zwierzaczki przedstawiono na serio, ale z pewnością atrakcyjnie dla młodych czytelników. Przetestujcie na dzieciakach te ilustracje, może będą odkryciem, że kotki i pingwinki są bardziej skomplikowanymi postaciami niż wydawałoby się po obejrzeniu "Pingwinów z Madagaskaru".

Piękne i wcale nie drogie (50 peelenów na okładce) albumy z pewnością będą hitami prezentowymi. Warto, bo dobra ilustracja to nadal rarytas. A jeszcze w takim formacie i z takimi dodatkami... Może nie trzeba, ale bardzo warto to mieć.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?