Karakter, Piotr Rypson

Piotr Rypson, "Czerwony monter. Mieczysław Berman – grafik, który zaprojektował polski komunizm"

Jaka to jest piękna książka! Tak można napisać o każdej pozycji od wydawnictwa Karakter, ale tym razem mamy do czynienia z książką będącą w samym zamyśle projektowym grą z dziełem opisywanego twórcy. Przemek Dębowski wykorzystał kilka podstawowych motywów kojarzonych z Bermanem i zaproponował je w nowoczesnej redakcji. Fantastycznie to działa i z pewnością “Czerwony monter” to jedna z najciekawszych artystycznie książek nie tylko tego roku.

Mam jednak sporo wątpliwości co do treści tej pozycji. Otóż Piotr Rypson napisał książkę, w której większość treści stanowi materiał ilustracyjny, tekstu jest niewiele i skupiony jest on wokół prezentacji kolejnych lat twórczości Bermana. Zebrany materiał ilustracyjny - okładki, obwoluty, fotomontaże, reklamy i oczywiście plakaty, robi wrażenie, zwłaszcza, że wszystko to pochodzi z prywatnych kolekcji (tak rozumiem brak informacji o źródłach ilustracji poza notą, że “zebrano we współpracy z Ryszardem Cichym”). Oczywiście uruchomiło to moje zbieracko-myśliwski instynkty, ale obiecuję się nie rozpędzać. To, co nie robi na mnie wrażenia to jednak treść książki - wiem, że to narracja historycznosztuczna, w której najważniejsze jest dzieło, ale brakuje mi kilku rzeczy. Po pierwsze biografii prywatnej Bermana, którego maluje Rypson jako tytana pracy. Odpowiedź na pytanie kim był po godzinach jest dla mnie istotna w próbie zrozumienia jego wyborów i decyzji, do której to próby z resztą Rypson zachęca. Nie dowiadujemy się też wiele o tym jak wyglądała współpraca artysty z władzą komunistyczną - pisze Rypson o zleceniach, ale nie wspomina o tym kto wymyślał hasła, czy wszystko robił Berman własnoręcznie i mózgiem tylko własnym. I tak gdy pisze o broszurze “Co dało Polsce unarodowienie przemysłu?” przydałoby się coś więcej na temat społecznego wpływu i odbioru prac Bermana niż ocena historyka sztuki, że przypominają “średniowieczne biblie dla ubogich”, co brzmi odrobinę kpiarsko. Nie uniknął też Rypson wytartych sformułowań, jak to, że “beztroska atmosfera lat dwudziestych odeszła bezpowrotnie”. Beztroskie lata 20.? Rozumiem, że to taki wypełniacz bez znaczenia, ale pokazuje, że wciąż karmimy się mitami, których dekonstrukcja w powszechnej świadomości chyba już nie nastąpi. Kapitalnym zaś pomysłem jest rozpoczynanie każdego z rozdziałów cytatami z samokrytyki złożonej przez Bermana w 1951 roku. Zarówno graficznie jak i treściowo jest to zabieg fantastyczny

Miałem w trakcie lektury wrażenie jakbyśmy mówili o jakimś wypreparowanym w formalinie obiekcie pozbawionym innych właściwości poza genialnością. Brakuje też oceny samego dzieła - chętnie się dowiem, co Rypsonowi podoba się bardziej, gdzie widzi powtarzalność i jednak prostackość niektórych projektów Bermana, bo jednak każdy ma lepsze i gorsze momenty. Po wojnie Berman wykonał rekonstrukcje swoich przedwojennych prac, które są w książce prezentowane w dużych ilościach. Niestety niewiele dowiadujemy się o tym jakże ciekawym działaniu - skąd ten pomysł, czy artysta dysponował tylko swoją pamięcią, czy się cenzurował i tak dalej… Podobnie osadzenie Bermana w kontekście sztuki europejskiej czy światowej jest jednak szczątkowe i można domagać się poświęcenia mu więcej uwagi (także w materiale ilustracyjnym).

Innym osadzeniem, któremu Rypson poświęca za mało uwagi jest żydowskie dziedzictwo, którego Berman najwyraźniej unika. Od Rypsona wiele się nie dowiadujemy, trzeba liczyć na to, że zaciekawi to również kogoś, kto akurat szuka ciekawego tematu na magisterkę czy doktorat, czy reportaż. Oddaje temat bez upominania się o tantiemy.

Rypson rzadko wychodzi poza podstawowy temat swojej narracji, a gdy już to robi, to są to bardzo ciekawe wskazówki badawcze, jak postulat pisania biografii Heleny Zatorskiej, “socjalistycznej egerii kultury”, postaci przed którą ludzie ponoć chowali się po korytarzach. Tylko czemu pisze Rypson, że powinny się tym zająć “polskie badaczki o zacięciu feministycznym”? To operowanie stereotypem, którego chyba nie muszę tłumaczyć.

Brakuje również zebrania bibliografii, skoro już mamy przypisy i indeks to bibliografia wydaje się być oczywistością. Jednak o niej zapomniano.

Czytając “Czerwonego montera” myślałem o tym, jak niewiele wiemy o przedwojennych polskich komunistach i komunistkach, jakże ciekawie byłoby przeczytać napisaną z zacięciem historię tych ludzi (a może już taka powstała, a jej zwyczajnie nie mam na półeczce, jak tak to poproszę w komciach o informacje). Książka Rypsona jest bardzo ważna choćby w nakreśleniu obszarów, które warto dokładniej zbadać. Jest też kapitalnym przewodnikiem po tym, co chciałbym jeszcze przeczytać, bo czyż “Yerba Mate” Konrada Wrzosa czy “My, które chodzimy kuchennymi schodami” nie proszą się o lekturę samym tytułem?

Marudzę już ponad dwa tysiące znaków ze spacjami, zatem na koniec muszę się oczywiście przyznać do tego, że wpatruję się w okładki Bermana jak otępiały. Co za pomysł i jaka szkoda, że mało dzisiaj jest tak ciekawych projektów bazujących na typografii i kolażu. Książka na prezent świetna, ale biografię Bermana to bym jednak inną chętnie przeczytał.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kaśka u Zapolskiej