Egmont, Michał Rusinek, Heinrich Hoffmann, Adam Pluszka, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Marcin Wróbel, Anna Bańkowska, Justyna Sokołowska

"Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci"

“Tego nadto - krzyknął stary

Nieposłusznym trzeba kary!”

W jednym z wydań “Złotej Różdżki” pisze Janusz Dunin: “Ciekaw jestem dlaczego ktoś kupił mi właśnie ową ‘Różdżkę’, a nie np. któreś z licznych wydań wierszyków Marii Konopnickiej, Janiny Porazińskiej czy Lucyny Krzemińskiej”. Piszącemu te słowa kupiono wierszyki, zaś o “Złotej Różdżce” dowiedział się już jako czytelnik dorosły dzięki egmontowemu wydaniu. Zważając, że mam do czynienia z czymś na wpoły legendarnym, postanowiłem zajść do lokalnej biblioteki narodowej i zobaczyć, co tam w poprzednich wydaniach słychać było.

Po raz pierwszy wydana po polsku w 1858 roku (choć Dunin podejrzewa, że nawet w 1854) pod tytułem “Złota rószczka” z ilustracjami Franciszka Kostrzewskiego (choć i co do tego są wątpliwości) miała sporo wznowień, a w 1922 roku księgarnia wydawnicza Perzyński i Niklewicz opublikowała jej nową wersję z ilustracjami Bohdana Nowakowskiego. Nowakowski w manierze ilustracji satyrycznej zasadniczo przerysowuje ilustracje Kostrzewskiego, nie zmieniając mocno kompozycji dzieła ale wyostrzając jego humorystyczny przekaz. Teksty nie zmieniły się i tłumaczenie Wacława Szymanowskiego nie zostało poddane nowej redakcji. W bibliotekach można znaleźć jeszcze dwie edycje na podstawie dzieła niemieckiego psychiatry, bo taki zawód wykonywał Heinrich Hoffmann, z których jedna - autorstwa Teofila Tomasza Klonowskiego mimo pewnej popularności w XIX wieku aktualnie jest białym krukiem oraz książeczkę “O Jasiu dręczycielu, o Józiu Gapicielu, o Cesi Cmokasi i poparzonej Zosi” w przekładzie Artura Oppmana i ilustracjami z angielskich chromolitografii (opracowanymi przez Antoniego Gawińskiego). To wydanie, choć popularne w epoce, nie przebiło do świadomości czytelników tak jak wersja Nowakowskiego. Dzięki Muzeum Powstania Warszawskiego, które wydało jego reprint, jeszcze nie tak dawno można było znaleźć je w księgarniach.

Skomplikowana to historia i zainteresowanych odsyłam do tekstu Janusza Dunina “Struwwelpeter, Stepka-Rastrepka czyli Złota Różdżka. Z dziejów jednej książki”, zamieszczonego w wydanej w 2003 roku reedycji wydania z roku 1883. Opisałem historię, a nie napisałem o czym to jest. Zatem “Złota Różdżka” to zbiór wierszyków opowiadających o złych (lub głupich) dzieciach, których zło (i głupota) są karane w sposób dość straszliwy. Wierszyki te są ironiczne i zabawne, choć ja mam ciarki gdy czytam, że “zgorzała Kasia cała / Garść popiołu pozostała”. Upstrzona odpowiednimi ilustracjami “Złota Różdżka” to z pewnością świetna zabawa dla młodych czytelników, którzy później będą musieli się zmierzyć z zamordowanym Janko Muzykantem i spaloną Rozalką.

Od strony ilustracyjnej Justyna Sokołowska nawiązała do poprzednich wydań tylko w jednym elemencie - monstrualności Stasia Straszydła. To, co w polskim wydaniu wydaje się być lekka przesadą, jest chyba dość świadomym nawiązaniem do ilustracji Nowakowskiego. Poza tym są to ilustracje stworzone jakby z gigantycznej wycinanki, w której równie jak rysunek ważna jest plama barwna i kontrast. Efektowne choć pozostaję sceptykiem wobec tego stylu. W tłumaczeniach panuje freestyle dużo większy niż w poprzednich wydaniach. Staś Straszydło został Piotrusiem Czupiradłem, a Zły Józio u Karoliny Iwaszkiewicz staje się Złym Szymkiem (u Or-Ota jest Jasiem Dręczycielem). Zły Józio “bił lokaja,bił służące / Koty, psy choć nie miał za co”, ale co najgorsze “Darł książeczki / W kawałeczki”. Rozumiem, że lokaj musiał z nowego wydania zniknąć, ale tych książeczek to mi akurat żal. O ile doceniam inwencję twórców i twórczyń nowych wersji historyjek, tak po lekturze starszych wydań zdecydowanie wolałbym swojemu dziecku kupić jakiś uroczy reprint. Rozważam co jakiś czas moje szanse adopcyjne bo książki już mam.

Nowa “Złota różdżka” jedynie w zarysach przypomina o pierwowzorze, a czy to dobrze, czy źle? Zweryfikują dzieci i opiekunowie prawni. Mi jest ganz egal - wierszyki bywają bardzo kreatywne, ilustracje do nich ambitne i minimalistyczne. A, że ze skromnej i zabawnej książeczki wyszedł artystyczny album? Mi się podoba, ale warto pamiętać o “Stasiu Straszydle”, który miał pokojową, której nie dał “strzyc paznokci-czesać głowy”.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody