Ewa Różycka, Pewne Wydawnictwo

Ewa Różycka, "Bałutki"

O.S.T.R. rapował swego czasu: “Reprezentuj Bałuty na zawsze / nie ważne czy siedzisz na ławce, czy kradniesz (...) przez rap ten rozpoznasz moją lokalizację”. Jestem fanem “ostrego” za świetne wyczucie dźwięków i umiejętność poruszania się po różnych stylach muzyki, ale gdy słucham tych jego wierszyków, to czasem mi się ręce załamują. Szczęśliwie o Bałutach napisała świetną książkę Ewa Różycka, debiutantka zaskakująco dojrzała i unikającą rymów.

“Bałutki” Ewy Różyckiej to zbiór krótkich, niezwykle esencjonalnych opowiadań, które czyta się z wielką przyjemnością, choć pozostawiają równie wielki niedosyt.

Książka wydana przez “Pewne Wydawnictwo” nosi podtytuł “Kroniki z ziemi obiecanej” i zawiera kilkadziesiąt jedno-dwustronnicowych opowiadań, z których prawie każde mogłoby stać się podstawą do rozbudowanej, pełnometrażowej powieści. Ta umiejętność tworzenia mikroświatów, wciągających, ciekawych opowieści o ludziach z Bałut (i nie tylko) jest dość niezwykła i choć trochę wydaje się to monotonne, to ”Bałutki” sprawiły mi sporo czytelniczej radości.

“Bałutki” zdaje się łączyć jedna bohaterka, będąca jednocześnie narratorką lub uczestniczką dialogów, ale przyznaje, że nic nie motywowało mnie do poszukiwania śladów jej biografii, wolałem czytać “Bałutki” jak dziesiątki wypowiedzi podobnych do siebie, ale jednak różnych kobiet, które pamiętając PRL, mając za sobą świat przemian ustrojowych ale też wielką historię (w końcu Łódź zobowiązuje), opowiadają anegdotycznie o swoim świecie, który jest tak zwyczajny, że aż brakuje mu zdolnych kroikarzy i kronikarek. Większość literatury zasadza się na wymyślaniu narracji skomplikowanych, na tworzeniu bohaterów i bohaterek wyrazistych, odmiennych, zaskakujących, a u Ewy Różyckiej jest codzienność zapisana zwykłym, komunikatywnym językiem, a jednocześnie w kilku zdaniach kreująca świat, w którym można się - uruchamiając niewielkie zasoby wyobraźni - odnaleźć. Poszukując wspólnych mianowników można wskazać na wyzierającą z tych opowiadań samotność - faktcyzną lub potencjalną, przemijanie, z(a)nikanie, umieranie, rozpad. Ale taki rozpad niezauważalny na co dzień, coś jak rozpadająca się przez lata kamienica, której stan wydaje się niezmiennym, coś jak Bałuty.

Teraz czas na większą formę, sprawność i wyćwiczenie w tych mikroskopijnych formach już zostały osiągnięte, ale tego się nie da powtarzać. Ciekawe, czy Ewa Różycka potrafi opowiedzieć coś nie stawiając kropki po tysiącu znaków. Kibicuję.

Ps. Na końcu tego tomu jest wiersz. Zaprawdę niepotrzebny, bo zły. Ale już ciszej nad tym.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak nazywał się chomik Ewy Kuryluk?