Agora, Maja Włoszczowska, Karolina Oponowicz

Maja Włoszczowska, Karolina Oponowicz, "Rowerem na szczyt. Trenuj z Majką"

Jest 7:20. Sobota. Za 40 minut ruszam na rower. Wiatr z południa, zamierzam.zrobić dzisiaj 200 km. po raz pierwszy w tym roku. Trzymajcie kciuki. Poniżej recenzja.

---

Planujecie zjeść dzisiaj coś słodkiego? Maja Włoszczowska na 186 stronie poradnika rowerowego “Rowerem na szczyt” przyznaje, że dzień przed startem zdarza się jej “pogryzać słone krakersy”, choć “w normalnej sytuacji byłoby to niedo pomyślenia”. Taki to świat. Mamy dla was dzisiaj recenzję, ale też poradnik rowerowy wynikający z naszych przemyśleń, że jak w książce o rowerach nikt nie radzi nam zabrać zapasowych majtek, to jest to słaby poradnik rowerowy. Zatem najpierw recenzja, a potem poradnik. 

Przez długie lata myślałem, że jestem koszmarnym fajtłapą. Koronnym na to dowodem był sposób, w jaki ukradziono mi ukochany rower. To było chyba na początku liceum. Miał na ramie charakterystycznego delfinka. Bardzo lubiłem mój nowy rowerek, niestety sprzątnięto mi go w momencie, gdy beztrosko poszedłem po fajki do sklepu. Po tym incydencie przez jakieś dziesięć lat nie miałem roweru, bo i po co? Udało mi się w tym czasie uwikłać w kilka udanych lub mniej udanych romansów, wciągnąć kilka kresek i zbliżyć się do choroby alkoholowej. Aż przyszło otrzeźwienie i miało dwa kółka. Ponieważ zaś nie umiem robić niczego na pół gwizdka, tak też rowerowa pasja sprawiła, że dzisiaj trenuję dość specyficzną formę jady na rowerze a mianowicie kolarstwo ultradystansowe. To trening wyjątkowo nudny i oczywiście polecam, ale tylko jeśli jazda na rowerze przez 8-10 godzin wydaje się wam fascynującą przygodą. Mi się wydaje. Zawsze warto szukać porad, dlatego czytam poradniki rowerowe. I tak nie mogłem ominąć książki firmowanej przez Maję Włoszczowska (a napisana do spółki z Karoliną Oponowicz). Chwilami była to lektura przynajmniej odrobinę wciągająca, ale czuję się jednak zawiedziony. Zacznijmy od tego, że jest to koszmarnie przegadana książka, pomieszanie wywiadu-strumyka z poradnikiem treningowo-lajfstajlowym się nie udało i słów pada tu za dużo. Karolina Oporowicz mogła jednak bardziej odgruzować ten tekst i z chaosu wyraźniej oddzielić poszczególne wątki. 

Książka jest chaotyczna w strukturze - miała to być narracja o kolarstwie górskim przetykana poradami dla początkujących, ale to przetykanie niestety utrudnia korzystanie z książki i znajdowanie odpowiedzi na intrygujące pytania. Podobnie jest z wiedzą - nie jest stopniowana, a niektóre pojęcia wprowadzane są bardzo szybko bez objaśnienia, przez co sam poradnik może wam chwilami nie wystarczyć. Językowo nie spodziewałem się niczego dobrego i to dostałem. Książka powstała z rozmów z Włoszczowska i ten oralny charakter wyziera ze stron poradnika. Do mnie to kompletnie nie trafiło. Innym kłopotem “Rowerem na szczyt” jest nieumiejętne odpowiedzenie na pytanie - do kogo to jest skierowane? Jeśli do osób startujących w MTB, to z poradnika nie dowiedzą się niczego, czego nie byłoby w specjalistycznych magazynach. Jeśli dla osób, które po prostu chcą pojeździć po górkach na marketowym góralu, to momentami zdaje mi się, że Włoszczowska może was nieźle przestraszyć (i tak dość delikatnie jest wprowadzany wątek “każdy kolarz kiedyś coś złamał”). Dla tych, co wybierają szosę czy miejską holenderkę - przyda się wam kilka stron z tej książki, pozostała część może być zwyczajnie nudna.

Jednocześnie trzeba przyznać, że Włoszczowska ma świadomość tego, że jej sytuacja jest wyjątkowa i nie ma się co porównywać nawet do większości zawodowych zawodników i zawodniczek. Dobrze, że w tym wszystkim przypomina,że “kolarstwo to nie tylko zawód, ale też wspaniała zabawa”, choć za chwile przeczytacie o downhillu, gdzie trudno znaleźć kogoś, kto “nie zaliczyłby złamań kości”. Dowiecie się dlaczego kolarstwo to sport drużynowy, co trzeba zrobić przed dłuższym wyjazdem rowerowym (choć to arto rozbudowa choćby o podpowiedzi ciekawych tras czy uwagę, że nie ma się co pchać pod wiatr, najlepiej mieć przygotowaną trasę zastępcza), pojawiają się wątki feministyczne i uwaga, że mężczyźni z czołówki MTB zarabiają lepiej od kobiet. Po co rozdział o narciarstwie biegowym, tego nie wiem - nie ma to jak ładne “zapchajdziury”, choć oczywiście rozumiem, że dla każdego kto ma monotonny trening potrzebny jest sport dodatkowy, z inną motoryką. Ja tak trafiłem na badmintona, mogę polecić każdemu, bo to rozrywka i towarzyska i dość radosna. 

Nie podoba mi się za to pewna kwestia, nazwijmy ją etyczną. Otóż kilka razy w poradniku piszą autorki, żeby nie kupować rowerów w supermarketach, bo choć “ceny bywają kuszące”, to za kilkaset złotych nie dostanie się sprzętu, który posłuży przez lata”. Jest to zasadniczo prawdą, niestety rower za kilka stów będzie miał tendencję do rozpadnięcia się, utrzymanie jakości stopu i komponentów w tej cenie jest praktycznie niemożliwe. Ale dobrze by było, gdyby ktoś dał tu przypis, że sponsor Włoszczowskiej Kross nie sprzedaje swoich rowerów w marketach a jego wyjście z Decathlonu było jedną z najciekawszych operacji w biznesie rowerowym ubiegłego dziesięciolecia.

W porównaniu do innych poradników rowerowych, “Rowerem na szczyt” jest ładnie złożone, ale nieuważnie. Na s. 240 nie ma kontynuacji ze strony poprzedniej i nie wiemy co powiedziała zawodniczka po zwycięstwie. Jest też trochę błędów korekty, choć wszystko zostało podane kolorowo i naprawdę estetycznie, czego nie można powiedzieć o najlepszym polskim poradniku rowerowym Marcina Jakuba Korzonka, "Rower od A do Z Poradnik rowerowy", który został opublikowany przez wydawnictwo Dragon w sposób po prostu ohydny. 

Zdaje się, że autorzy i autorki poradników rowerowych zapominają o codzienności. 98 procent osób jeżdżących na rowerze chce na nim spędzić radośnie czas lub dostać się do pracy czy na zakupy. I nie jeżdżą po górce Kazurce, a chodnikach, ścieżkach rowerowych czy w ostateczności po mniej ruchliwych ulicach. I do tego potrzebuję kilku pro-tipów, takich z kategorii “wstydliwych”. Największą niespodzianką wszystkich poradników jest niewielka liczba porad dla zwykłych użytkowników i użytkowniczek dwóch kółek. Zatem służymy z redaktor Wróbel pomocą, bo my dość bezwstydni jesteśmy.

1. Serwisowaniem roweru można się przejmować i często go myć oraz konserwować łańcuch i chuchać na linki, ale nie trzeba. Niech wam to nie zabiera przyjemności z jazdy, a doroczna wizyta w serwisie rowerowym i tak jest raczej obowiązkowa.

2. Nie jedź do serwisu gdy tylko zrobi się ciepło - zostaniesz bez roweru na dwa tygodnie, bo na ten wspaniały pomysł wpadło pół miasta.

3. Tak, miękkie siodełko jest bardzo fajne. Tak, 200 km z takim siodełkiem na pewno wykończy ci kręgosłup.

4. Tak, rower może być fikuśny i pomalowany na fosforyzującą zieleń, najważniejsze byście byli widoczni na drodze. Miej sprawny dzwonek, oraz krzycz “uwaga”, gdy nie jesteś pewien/pewna manewru współużytkownika/użytkowniczki ruchu.

5. Jeśli wybierasz się rowerem do pracy to dobrze jest kupić sobie bagażnik i sakwy. Pamiętaj o włożeniu do sakw majtek i skarpetek - nie wierzę, że nie pocisz się podczas jazdy. W sakwach możesz mieć całą garderobę oraz zestaw do makijażu. Nie rób makijażu od razu po przyjechaniu do roboty - poczekaj chwilę, nagłe pocenie może jeszcze nadejść.

6. Tak, redaktora Wróbel jeździ bez kasku i redaktor Szot bardzo się o to martwi, bo o tym, że kask był jednak potrzebny, przekonujemy się raz w życiu.

7. Nasz kolega prowadzi fanpejdż, na którym pouczy was jak poprawnie przypinać rower. Tak, pooglądaliśmy i czujemy się pouczeni.

8. Jest ciepło i nie zawsze jeździcie w przewiewnej majtce rowerowej, zatem przygotujcie się na otarcia. Można ich uniknąć stosując kremy i puder, dział dziecięcy w rosmanie to dla rowerzystów jeden z takich małych rajów. Nie czekaj na pierwsze otarcie a uprzedź rzeczywistość - z otarciem stracisz motywację do dalszej jazdy, a rany goją się dość długo, zwłaszcza gdy dalej jeździsz na rowerze.

9. Redaktor Szot nie potrafi jeździć rekreacyjnie, jak już wsiada na rower to musi być pot i łzy, zatem zawsze ma na sobie strój rowerowy. Jego główną zaletą (stroju, Szot ma inne) jest łatwe odprowadzanie potu, który się spiera. Koszulki bawełniane z sieciówek są fajne, ale przesiąkają potem na wieczność. Lepsza najtańsza koszulka z dekatlonu pozbawiona uroku niż śliczny basic z haemu. Ale nie trzeba.

10. W plecaku lub sakwie zawsze mam kurtkę przeciwdeszczową oraz ochraniacze na buty - pogoda zawsze się może zmienić, a buty schną długo.

11. W mieście możesz jeździć bez zapasowych dętek i zestawu do ich zakładania, najwyżej doczolgasz się do zbiorkomu i podjedziesz do warsztatu. Wyjeżdżając poza miasto - nie ruszam się bez kluczy, dętki, pompki i tego czegoś co pomaga odciągnąć oponę. Dla rowerów szosowych poleca się opony bezdętkowe. To zabawa droga, ale w dłuższej perspektywie wychodzi ekonomiczniej.

12. Fajnie wygląda rower bez błotników, ale gdy spadnie deszcz to cali będziecie w szlamie. Taplanie się jest bardzo fajne, ale po co niszczyć sobie ciuchy i osprzęt, na który leci woda z piachem? Jak masz kolarzówkę lub ładne, kolorowe opony - kup zasłonki przeciwdeszczowe podczepiane pod siodełko. Nie chronią tak dobrze, ale ładnie wyglądają (design) i są użyteczne (usability).

13. Przed każdym wyjazdem sprawdź czy masz dobrze napompowaną dętkę - opona ma być twarda, poczujesz różnicę na ostrzejszych zakrętach, no i nie przebijesz dętki.

14. Nie, nie trzeba wiedzieć co to jest korba. 

15. Powtórz sobie zasady ruchu drogowego, bo są takie skrzyżowania, na których zgłupiejesz. Jest na to metoda - ustaw się za samochodem i próbuj za nim podążać (najwyżej będzie jego wina). Ale nie zawsze taki usłużny samochód się znajdzie przed tobą, czasem trzeba poradzić sobie bez niego. Na ścieżce rowerowej jedź po odpowiedniej stronie i nie zajeżdżaj z lewej, zwłaszcza na światłach - nie zastawiaj całej szerokości ścieżki, zostaw wolne miejsce, by mógł wjechać przypadkowy rower skręcający z ulicy. Sygnalizuj skręty - pomagasz tym innym i sobie.

17. Na ulicy masz prawo do jechania środkiem pasa. To nie jest rowerowa nieuprzejmość a walka o przetrwanie. Samochody wtedy nie mogą wyprzedzać cię “na śledzia” i nikt nie powie, że cię nie zauważył. Oczywiście korzystaj z tego z głową i nie blokuj niepotrzebnie pasa, bo nie ma nic przyjemnego w jeździe ze świadomością, że za tobą utworzył się właśnie korek jak na przejściu granicznym. O podczepianiu się pod autobusy i tiry dzisiaj nie będzie. To już Szot na privie opowie.

18. Uważaj na zielone strzałki. Na przejazdach rowerowych zwalniaj, staraj się wyczuć samochody i nie szarżuj - niestety bywają miejsca nieprzyjemne i czasem roweru nie widać, a czasem osoba prowadząca samochód ma problemy emocjonalne, z którymi nie chcesz się zderzyć. Warto nawiązać kontakt wzrokowy z kierowcą / kierowczynią.

19. Bądź cierpliwy/cierpliwa - będą zakwasy, czasem się zirytujesz, na ścieżkach rowerowych w weekendy trwają wyścigi i slalomy - nie narzekajmy, każdy z nas chce trochę poszaleć i hamulce nam puszczają, z tym trzeba żyć, nie poddawać się.

20. Miej ze sobą wodę lub izotonik, batonik (tutaj są dziesiątki możliwości, bardzo dobre są proste sezamki, tylko nie kupujcie tych z napisem “sport”, bo są droższe od sezamków bezsportowych a są tym samym), naładowaną komórkę, powerbank w plecaku, gotówkę i dokument tożsamości. Wypadki bywają, ułatwisz służbom identyfikację.

21. Na koniec dwie najważniejsze porady - będąc na rowerze zachowuj się wobec pieszych tak, jakbyś chciał, żeby zachowywali się wobec ciebie kierowcy i kierowczynie - przepuszczaj pieszych (jeśli zwalniasz, a masz za sobą samochód, podnieś rękę na znak, że się zatrzymasz, nie masz świateł skorelowanych z hamulcem). No i dzieci. Dzieci są fajne i fajnie jak jeżdżą na rowerkach. Pamiętaj, że dziecięcy rower jest bardzo ciężki i maluchy naprawdę walczą z nimi całkiem dzielnie. Ale zawsze mogą nagle zjechać na bok, zawrócić czy się wywrócić. Gdy chcesz wyprzedzić dziecko rób to delikatnie i powoli. Nieważne, jakim tempem jedziesz - przy dziecku zwolnij, bo nie można go straszyć, rower ma być przyjemnością i rozrywką. Jak chcesz poszaleć, to można to robić poza popularnymi ścieżkami rowerowymi. 

Wiemy, że to trudne, ale warto jeździć tak, by nikomu nie zaszkodzić. “Rowerem na szczyt” wam nie zaszkodzi, odkryjecie dlaczego tak ważny jest trening siłowy i jak wygląda świat z perspektywy topowej zawodniczki MTB. Mimo oficjalnej radości - dość monotonnie. Na rowery zapraszamy już dziś. 30 czerwca wraz z Teatrem Ochoty organizujemy rowerowe Głośne Czytanie, czyli rowerowy rajd po Ochocie i okolicach. Obiecujemy niespodzianki!
 

jeden komentarz

Pit

05.11.2022 19:12

Dobitna recenzja, tego szukałem. Już wiem, że książka mnie nie zainteresuje. Dzięki

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?