Marginesy, Małgorzata Glasenapp, Naomi Alderman
Naomi Alderman, "Siła"
Popasaliśmy weekendowo poza FB, ale spieszę donieść, że "Siła" Naomi Alderman to książka idealna w podróż, bo mimo objętości i odrobinę dydaktycznej metafory, historię o kobietach, które odkrywają w sobie tajemną moc i przejmują władzę na świecie, czyta się łapczywie. Na okładce wydawca umieścił cytat z Atwood i dobrze, bo jest to powieść, która wiele zawdzięcza autorce "Opowieści podręcznej", ale też innym jej tytułom. Jak pewnie wiecie, Atwood napisała (przeciętny) komiks o kotoptaku i ma pomysły czasem przedziwne (i mocno nierówne w realizacji). To dziedzictwo też w "Sile" jest, ale szczęśliwie nie w nadmiarze.
Bardzo lubię powieści o dziecięcych spiskach, nawet nieszczęsna "Wyspa" autorstwa Bjornsdottir, która mi sie podobała przeciętnie, miała u mnie plusy za ten wątek. Oczywiście nikt nie doścignął Rushdiego i jego "Dzieci północy", ale jest to motyw wciąż dla mnie atrakcyjny i żałuję, że polska literatura od dawna niechętnie po niego sięga (jak i po dziecięcych bohaterów/bohaterki).
Wiedziałem, że "metoo" znajdzie odbicie w literaturze, może chwilami zbyt to jest proste i przewidywalne (motywy religijne, ale nie mogę spojlerować), ale jako literatura szybkiego użytku - całkiem ambitne.
Książkę przełożyła Małgorzata Glasenapp i się uczciwie spracowała, a powieść wylądowała już u byłej teściowej (choć mi się wydaje, że nie istnieje pojęcie "byłej teściowej", są tylko "teściowe"), niech się Mama dalej emancypuje.
Skomentuj posta