Timof Comics, Jerzy Szyłak, Łukasz Godlewski
Jerzy Szyłak, Łukasz Godlewski, "Benia Dampc i pewien ambitny prokurator"
Czytelnicy i czytelniczki komiksów z pewnością znają serię przygód Benedykta Dampca, której pomysłodawcą jest Jerzy Szyłak. Dampca rysowało już przynajmniej dziesięciu twórców, co nie jest szczególnie dobrym pomysłem, ale co poradzić - Szyłak najwyraźniej nie jest monogamiczny artystycznie. Poziom historii o pochodzącym z Pucka detektywie zawsze mnie frapował - spory potencjał marnotrawiony był przez przewidywalność i nonszalancję. Może dlatego byłem negatywnie nastawiony do lektury przygód córki Dampca, Bernadetty ‘Beni’ Dampc. Niesłusznie. “Benia Dampc i pewien ambitny prokurator” to opowieść sensacyjna o kelnerce (“Podjęłam się tej pracy, bo widziałam film ‘Amelia’ (...) Szybko przekonałam się, że życie to nie film. A Gdańsk to nie był Paryż.”), która zabija pewnego niezbyt przyjemnego mężczyznę. Jako córka Benedykta Dampca jest Benia świetną zabójczynią. Przecież to takie oczywiste. Można się powyzłośliwiać na prostotę tej opowieści i schematyczność, ale w końcu w komiksie sensacyjnym właśnie ten schemat jest najważniejszy a wychodzenie poza niego musi się odbywać subtelniej. Takie szumy w “Benii…” znajdujemy - główna bohaterka nie jest ani Larą Croft ani Nikitą, co nie znaczy, że nie wykorzystują twórcy ikonografii kobiety-zabójczyni. Na szczęście łączą ją z bardziej życiowym ujęciem. W komiksie Szyłaka i Godlewskiego jest miejsce na dowcip, feministyczną perspektywę (a raczej perspektywę, która mówi, że kobiety mają prawo do wyrażania sprzeciwu czy życia erotycznego niekoniecznie związanego z dalekosiężnymi planami, to że taką perspektywę dalej nazywamy feministyczną a nie schematyczną i nudną, to tylko dramat współczesności) i ironię.
Udało się opowiedzieć historię Beni tak, że mogę sobie wyobrazić całkiem udaną kontynuację jej przygód. Ale cieszę się, że Szyłak nie jest artystycznie monogamiczny bo jednak chętnie poznałbym Benię Dempc stworzoną przez innego rysownika (a może rysowniczkę?). Mam sporo pretensji do Łukasza Godlewskiego, który bardzo się starał (kontrasty kolorystyczne, zróżnicowanie perspektyw, zmiany kolorystyki uzależnione od scen) i napracował, ale bohaterowie wyglądają tekturowo i epatują zaskakującą martwotą. Najlepiej wyszły sceny z udziałem samochodów, Godlewski narysował je ze sporą maestrią. Może nie jest też Godlewski najlepszym kolorystą i przez to elementy, które lepiej by się sprawdziły w czarno-białym wydaniu, giną w nadmiarze ciężkiej i rzadko niuansowanej kolorystyce. Ufam, że dostaniemy kiedyś od Godlewskiego komiks bardziej dopracowany w szczegółach.
Na zagranicznych rynkach od kilku lat najważniejszym trendem jest tworzenie historii sensacyjnych i fantastycznych z udziałem bohaterek - od największych wydawnictw po małe oficyny wszyscy zaczęli zauważać, że wprowadzenie wyrazistej postaci kobiecej jako głównej bohaterki opowieści zmienia jej dynamikę i wprowadza nowe możliwości narracyjne. Niestety nie zawsze idzie to w parze z umiejętną i nieschematyczną ilustracją. “Benia Dampc…” to mały kroczek w dobrym kierunku.
Nie ukrywam, że znam się z wydawcą od lat i niejedno sobie powiedzieliśmy (Paweł należy do osób mających niezwykłe umiejętności słowotwórcze), ale jedno pytanie muszę zadać - Pawle - 42 zeta za to? Dałbyś chociaż twardszą oprawę i więcej niż jedną stronę dodatków. No bądźże człowiekiem.
Skomentuj posta