George Saunders, Michał Kłobukowski, Znak

George Saunders, "Lincoln w Bardo"

George Saunders w swojej pierwszej (!) powieści przypomina, że w literaturze chodzi o to, by opowiadać niezwykłe historie w sposób równie niezwykły. Przywraca wiarę w to, że można jeszcze stworzyć dzieło, które zachwyca i pozostawia czytelnika oszołomionym. Że można pisać o miłości wzruszająco, z lekką dawką patosu i humoru, bez obaw, że popadnie się w sentymentalizm czy kicz. Można też przekraczać granice gatunków i rozumieć je jako płynne. “Lincoln w Bardo” (czytałem w bardzo udanym tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego) udowadnia, że literatura wciąż może dawać radość czytania i myślenia o tym, co się czyta. Książka, po której przez kilka dni nie mogłem nic przeczytać, bo wydawało mi się miałkie, nudne i zbyt dobrze już znane. Musicie ją przeczytać, przetrawić, przeczytać ponownie i poznać.

Akcja ma miejsce 25 lutego 1862 roku na waszyngtońskim cmentarzu, gdzie właśnie pochowano Williego Lincolna, zmarłego na tyfus, jedenastoletniego syna Abrahama. (Irish Times) Gdy ciało chłopca przybywa do bardo, wokół gromadzą się cienie i zaczynają burzliwą dyskusję, która potrwa całą noc. (The Washington Post) Rozgadany i pełen chichotu cmentarz zaludniony jest pół-duchami, które zaprzeczają prawdzie. Uważają, że ich martwe ciała to tylko “chore formy”, a trumny i krypty, w których się znajdują, to szpitalne skrzyni, jakby Dębowe Wzgórze było raczej lazaretem niż cmentarzem. (New Yorker) Zbieranina duchów przypomina wypędzone i pozbawione praw obywatelskich postaci z opowiadań Saundersa. Znajdujemy wśród nich żołnierza, mordercę, zhańbionego urzędnika, ofiarę gwałtu, myśliwego, który zabił ponad trzydzieści niedźwiedzi i setki jeleni, rozżalonego naukowca, matkę trzech dziewczynek, młodego mężczyznę, który próbował się zabić, po tym jak uczucie zostało odtrącone przez innego faceta, starszego gościa, którego uderzyła w głowę spadająca deska i zmarł zanim skonsumował małżeństwo ze swoją piękną, młodą żoną. (NY Times) Monologi duchów funkcjonują jak krótkie opowiadania same w sobie, czasem wygłoszone na scenie, czasem nadbudowane i podzielone innymi przemówieniami. (Bookforum) Willie, podobnie jak inne duchy, początkowo jest nieświadomy własnej śmierci i postanawia czekać na cmentarzu, aż znajdzie go ojciec. (London Review of Books) To nie jest najlepszy pomysł, nikt nie powinien utknąć na zawsze w bardo. (WSZ) By uciec przeznaczeniu, Willie musi poddać się, co oznacza zaakceptowanie oddzielenia od ojca, a co za tym idzie - własnej śmierci. (LRoB)

Nie jest to powieść historyczna, to nawet nie jest powieść, a raczej seria krótkich akapitów, tak jakby ze sobą powiązanych. No i nie jest to o Lincolnie, więc jak jesteś fanem prezydenta Abrahama Lincolna, to raczej nie spodoba ci się ta książka. Nie ma tu opowieści. (Lisa, Goodreads). Dzięki umiejętności bycia brutalnym, Saunders był w stanie zadać naprawdę bolesne pytania dotyczące klas socjoekonomicznych. (The Atlantic) Słyszymy fikcyjne głosy, nie historyczne, ale są to też głosy historii, która musi być opowiedziana, mimo swej beznadziejności, kiedykolwiek.(New Yorker) “Lincoln w Bardo” to jakby mieszanka powieści gotyckiej z horrorem na bazie science-fiction. (The Guardian)

Saunders w "Lincolnie w Bardo" przypomina o tym, że najważniejszym pytaniem stojącym przed powieścią, jest pytanie o "prawdę". Gdy Saunders cytatami opowiada historię śmierci jedenastoletniego syna prezydenta pokazuje, że nasza wiedza o historii jest utkana z innych narracji i każda powieść jest tylko ich - mniej lub bardziej - uporządkowaną kompilacją. Pokazuje też, że najlepiej opowiada się fikcyjne historie w fikcyjnym świecie z absolutnie realnymi postaciami. Bo jakże realna jest Elise Traynor, czternastolatka, której (w brawurowo przełożonym monologu) marzy się miłość, dziecko, flirty i powrót do przeszłości, gdzie "fszystko to było bardzo", która mówi, niczym nasza Zosia z "Dziadów", "Nie zaznałam nic. A nic." Abigail Blass wszystkim zazdrości, choć sama pierwsza nie opowie swojej historii. Wstrząsająca jest opowieść o Litzie Wright. "Mulatka w białej prostej sukience i koronkowym czepku z niebieską falbaną, cała rozedrgana, a tak uderzająco piękna, że pośród białych suplikantów rozległ się szmer". Litzie wielokrotnie gwałcono i bito. Jej historię opowiadają Hans Vollman, Roger Bevins III,i wielebny Everly Thomas i - zwłaszcza - pani Francis Hodge, która również była niewolnicą. “Mowę odzyskawszy, biedna, po wielekroć gwałcona Litzie w pierwszych słowach podziękowała pani Hodge za to, że przez wszystkie lata niemoty i samotności w jej imieniu przemawiała”, ale ledwo odzyskawszy głos, Litzie i Francis muszą opuścić Bardo, bo dowiadują się, że są martwe. Dla naprawdę martwych nie ma w tej powieści miejsca Saunders nie przywraca w "Lincolnie w Bardo" głosu wykluczonym, raczej odtwarza sposoby, w jakie te głosy funkcjonują dzisiaj w kulturze - nadal jako opowieści zapożyczone.

Duchy u Saundersa zamiast śmierci doświadczają “rozświtu materii przy wtórze huku wystrzału”, dopiero Willie oznajmia im, że wszyscy są martwi. “Martwi! – zawołał chłopiec nieomal radośnie, pewnym krokiem na środek wychodząc. – Martwi, martwi, martwi! To słowo. To słowo straszliwe”. Śmierć kończy opowieść nawet w takim świecie.

Odwrócenie ról, zejście w okolice horroru klasy B, by opowiedzieć niezwykle namiętną historię miłosną, jest zwycięstwem powieści, która wciąż jako gatunek może oferować nowe sposoby mówienia, pod warunkiem, że sięgnie zarówno po tradycję jak i popkulturę - na przecięciu wielkiej tradycji pisarskiej, popkulturowej powieści gonzo, dramatu, stand-upu i serialu narodziło się oszałamiające dzieło. 5 września polska premiera. Gdyby nie wydawnictwo, które wysłało mi książkę, rano czekałbym na otwarcie księgarni jak przy Harrym. Każdemu jego opowieść!

jeden komentarz

Idusia

31.08.2018 15:06

Bardo? Juz mi sie to nie podoba. Jestem za zyciem!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz