Julian Tuwim, Kazimiera Iłłakowiczówna, Władysław Broniewski, Jan Lechoń, Bruno Jasieński, Julian Przyboś, Edward Słoński
O poezji na 11.11
Dzisiaj będzie więcej poezji, bo to taki dzień smutny trochę, choć radosny. W wierszu Broniewskiego „Róża”, który jest dialogiem pomiędzy Chórem a Jękiem wiatru znajdziemy zwrotkę:
„Odgarniemy ziemię cmentarną,
odnajdziemy ojcowskie kości.
Wydało śmiertelne ziarno
dostojne zboże wolności”.
„Zboże wolności”, które przyniosła nam Pierwsza Kadrowa w tornistrze, jakby chciał w wierszu o tym właśnie tytule, legionista Edward Słoński:
„Bóg mękę i krew odważył,
Wybrał z nich wszystko najczystsze –
I taką Polska poniosła
Pierwsza Kadrowa w tornistrze...”
Szybko poezja stała się nie tyle krytyczna wobec wydarzeń 1918 roku, co tworu, który dzięki nim powstał. Julian Przyboś w wierszu „Droga powrotna” przypominał o co walczył „wątły chłopiec”, który w swoim tornistrze też miał Polskę, ale już inną, trudniejszą do poniesienia, ciężką. To fantastyczny wiersz z zaskakującą trochę pointą, więc w całości:
„Śnieg w zamieci kołował jak biały orzeł.
Batalion broń nabił.
Wątły chłopak – jak natchniony przez prawdziwy karabin
szedłem w pierwszej linii, w Honorze.
Radość, radość karabinów maszynowych
odstukiwałem młodym sercem coraz prędzej
w strachu, szczęściu od eksplozyj ognistszem...
W hełmie stalowym,
umęczony – niewinnie
kładłem palce na cynglu jak na przysiędze.
Wątły chłopiec – z Polską w ciężkim tornistrze.
- - Pędzony z fabryk kół
rusza miastem marsz, w którym giniesz,
i drżysz z nienawiści jak z rany, gdy przeszywa cię huk
salwy w tłum robotników.
Padasz na bruk.
To – stal twojego hełmu przegląda przez kraty.
To Wolność stężała w mury.
Ten sam karabin, oczyszczony z wyobraźni,
Strzela dziś Za Ojczyznę,
na której
Purpuraty,
Jaśni,
Brzuchy zady
siadły –
- Chłopcze, zwycięski w roku osiemnastym!”
Choć Bruno Jasieński w „Psalmie powojennym” wysyła Boga na wakacje, bo już nie ma kul, które musiałby nosić, a świat się właśnie zaczął układać, to jego optymizm był w poezji jednak rzadkością:
"nie będziemy nikomu więcej
obrywali rąk ani nóg
chcemy żeby ludzi było jak najwięcej
i żeby każdy tańczyć mógł
na skraju zielonej drogi
pogodni siądziemy beztroscy w cudzie - -
aniołowie już idą umywać wam nogi
o dziwni niezgłębieni cudowni ludzie!"
Kazimiera Iłłakowiczówna prosiła, byśmy umieli „nie tylko umierać, ale i żyć z narodem”, co musiało być trudne, skoro Lechoń w słynnym „Herostratesie” chce oglądać wiosnę, zamiast Polski i zastanawia się, czy „gdy przeszłość wyżeniem” Polska się obudzi, czy jednak rozkruszy w pył. Bo jest to kraj, co jak „robaczek świętojański, co w nocy zaświeci, / Wspomnieniem dawnych bogactw żyjący ubogi”. Szybko w nowej Polsce okazało się, że zgoda trwać może tylko w czasach pożogi. Tuwim po zabójstwie Narutowicza napisze:
"Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta,
Jak jego pierś kulami, niech widzi stolica
Twarze wasze, zbrodniarze – i niech was przywita
Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica".
Takie to święto dla poezji.
Skomentuj posta