Wielka Litera, Marta Mazuś

Marta Mazuś, "Historie dziwnych samotności"

Dzisiaj krótko, bo książkę czytałem w wersji szczotki przed redakcją prawie rok temu, a dopiero niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera. Marta Mazuś opowiada kilkanaście historii ludzi, którzy – o czym już mówi tytuł – są samotni, a raczej osamotnieni, przez innych, państwo, system. Mazuś opowiada historie pozornie niezbyt chwytliwe, mało medialne, bardzo zwyczajne i odrobinę kameralne. Może przez to o książce nie mówi się za wiele, mimo że fejs mi wyświetla ostatnio dziesiątki dużo słabszych pozycji lansowanych z uporem godnym lepszej sprawy. A może dlatego, że historii w rodzaju „opowieść o cierpieniu matki wielokrotnego mordercy” my się już naczytaliśmy, a autorce nie za bardzo udało się wyjść poza pewną rzewność i narrację w typie spoetyzowany program „Uwaga”. Boję się, że bliżej prawdy jest tej drugiej tezie.

Było tak, że Piotruś, który pił denaturat trochę denerwował mieszkającą pod nim Danusię, bo jak tu nie denerwować się, gdy co jakiś czas nagle ci sufit płonie. Piotruś jednak był dość grzeczny, a i Danusia też kulturalna, do fryzjera regularnie chodziła, plotek słuchała, kiwała głową w duchu, bo jednak – jak Mazuś przytomnie zauważa – nie można u fryzjera ruszać czaszką. Też była samotna, jeśli nie liczyć biszkoptowego psiaka. Człowiek z psem wydaje się nie być sam, ale wciąż jest samotny. W bloku Danusi małych patologii nie brakowało, więc gdy nagle Piotruś przestał przychodzić, nie była zaskoczona. Znikał co jakiś czas. Teraz na dłużej. Aż go znaleźli. Po roku. Zmumifikował się w mieszkaniu.

Piotr K. miał 176 cm wzrostu, oczy piwne, bliznę na lewej skroni. Z zawodu galwanizer (czy wy też w tym momencie wpisujecie to w Google?). Zarobki miesięczne brutto go nie dotyczyły. Za to kurator jak najbardziej. Kilka razy aresztowany, skazywany a nawet osadzany w więzieniach. Po powrocie z ostatniej odsiadki Piotrowi K. znowu przydzielono kuratora, który bezskutecznie próbował go odwiedzić. „Sąsiedzi niezmiennie twierdzili, że nie widzieli od dłuższego czasu Piotra K.”. Nieobecność Piotra K. sprawiła, że sąd postanowił mu cofnąć nadzór, bo nie było kogo nadzorować, ale skierować do zakładu karnego, by odbył zasądzone mu kilka lat temu osiem miesięcy, co to je w zawiasach mu dali. Nieobecnego nadzorować nie można, ale karać tak. Wtedy do akcji przystąpiła policja, pojawił się list gończy, także „w środkach masowego przekazu”. „3 lutego 2017 roku na stronie internetowej prokuratury okręgowej pojawił się komunikat. Postępowanie dotyczące śmierci Piotra K”. Jak to powiedział nadużywając metafory dyrektor Miejskiego Zakładu Budownictwa Mieszkaniowego, „starzy ludzie, jak białe żagle, odchodzą samotnie w mieszkaniach”. W perspektywie MZBM-u śmierć Piotra K. w mieszaniu i znalezienie go po roku nie było niczym szczególnie szokującym.

Mazuś sprawnie opowiada historię Piotra K. z dwóch perspektyw – pani Danusi i rzeszowskiego bloku oraz urzędowo-policyjnej. Złośliwy był jednak ktoś, kto podpowiedział składaczom w wydawnictwie, by te historie umieścić jedna nad drugą na kolejnych stronach, przedzielonych po środku linią podwójną ciągłą. Efekt męczenia czytelnika wywołany, dziękuję, podejrzewam, że w tej kwestii nie jestem samotny. 

Wracając jednak do Mazuś to jest to taka co prawda rozbudowana, mądrzejsza i wielokrotnie lepiej napisana, ale jednak kolejna wersja opowieści z pism prezentujących smutne historie tak zwanych pieszczotliwie „zwykłych ludzi”. To, że w szerszej perspektywie układają się one w opowieść o różnych rodzajach opuszczenia i samotności, to dalej pobrzmiewa banałem i poza niewielkim wzruszeniem i chwilą zadumy, której nie ma co przedłużać, niewiele wnoszące historie. Są sprawnie napisane, bardzo dobrze od strony językowej opracowane, ale jednak zarówno wisząca nad nimi teza, jak i mało zaskakujący wybór postaci sprawiają, że można Mazuś polecić jako przerywnik pociągowy, lekturę uzupełniającą, ale na pewno nie kazałbym nikomu po nią biec do najbliższej lokalnej księgarni. Zwłaszcza, że pochodzę z miejscowości, w której taki bieg oznaczałby półmaraton. 
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Erna Eltzner to bohaterka powieści jakiej autorki (podaj nazwisko)