Znak, Adam Zagajewski

Adam Zagajewski, "Substancja nieuporządkowana"

„Substancja nieuporządkowana” to tytuł nowego zbioru artykułów i esejów Adama Zagajewskiego. Można go jednak traktować jako motto do przyjrzenia się drodze twórczej Autora i głoszonym przez niego tezom.

Nobel. Najważniejsza nagroda literacka na świecie elektryzuje czytelników i krytyków, wzbudza dyskusje, często kontrowersje, ostatnio bardzo pozaliterackie. Zagajewski stale jest wymieniany wśród kandydatów do tej nagrody, co z jednej strony z pewnością pozytywnie wpływa na propagowanie jego twórczości, ale też konserwuje w areopagu „wielkich”. Wielkich, a więc niezrozumiałych, hermetycznych, trudnych. I choć co jakiś czas przekonujemy się, że wiersze Zagajewskiego doskonale sprawdzają się na fejsie czy instagramie, zdobywając setki „lajków” czy serduszek, tak nie wątpię, że wiele osób może obawiać się lektury „Substancji nieuporządkowanej”. A nie ma czego, bo jest to wciągający i czytelny zbiór tekstów, w których autor co chwila odsłania siebie i swoje stanowisko wobec sztuki, poezji, rzeczywistości. Okazuje się, że jest ono - jak na poetę - bardzo życiowe.

Poeta-Zagajewski zdaje sobie sprawę z tego, że w dzisiejszych czasach „specjaliści od metafor” zeszli na dalszy plan, a masową wyobraźnią rządzą dziennikarze i politycy. Nie zamierza jednak utyskiwać na to, że dzisiaj do śniadania już raczej niewiele osób gra Schuberta czy „wyciągi fortepianowe nowych oper”, sam mówi, że popełniłby wtedy „grzech obłudy”. Żeby zrozumieć świat należy korzystać z mediów i wikłać się w treści, które przynoszą. A na metafory, ten „towar luksusowy”, wręcz „czekoladę umysłu” przyjdzie czas po zaspokojeniu głodu poznania empirycznej rzeczywistości.

Świat Zagajewskiego wydaje się być rozdarty. Jest gdzieś pomiędzy światem, gdzie „wszyscy czytaliśmy Balzaka, Dickensa, Flauberta, Jane Austen”, a światem, w którym liczy się news. Nie da się ukryć, że Zagajewski bywa bohaterem nagłówków. I to niekoniecznie są nagłówki poświęcone tylko literaturze. Choćby w tym roku: „Adam Zagajewski: Politycy kłamią zawsze, ale nigdy jeszcze nie kłamali tak jak teraz”; „Adam Zagajewski nominowany do amerykańskiej nagrody National Book Critics Circle”. Artysta, poeta, malarz, śpiewak ma wciąż jest wybrańcem, który może mówić głośniej i donośniej. Jednocześnie zdaje sobie Zagajewski sprawę z tego, że „poeci, co wspinają się na wyżyny intelektualne, zaniedbują równin, ryzykują wiele, przybierają ton dziwnie mało współczesny, ryzykują kompletne odcięcie od czytelnika”. Nie dziwi się, że tacy twórcy „napotykają też wściekły opór naszej kochanej, pogodnej - i mało licznej - publiczności”. Ciekawe czy wściekli, a może raczej wdzięczni, są maturzyści, którzy co jakiś czas napotykają wiersze Zagajewskiego w arkuszach egzaminacyjnych. W 2003 roku na Dolnym Śląsku uczniowie mogli dokonać „analizy i interpretacji porównawczej wierszy Wisławy Szymborskiej „Chwila” i Adama Zagajewskiego „Chwila”, a na jednej z ostatnich próbnych matur pojawił się temat „Jaką rolę w życiu człowieka może odgrywać kontakt ze sztuką? Odpowiedz, interpretując wiersz Adama Zagajewskiego „Autoportret w muzeum””. Można było też interpretować wiersz „Nowe doświadczenia”. Należało postawić tezę interpretacyjną i ją uzasadnić.

Zdawałoby się, że kanon maturalny w jakiś sposób powinien pokrywać się z kanonem, uznawanym przez autora. Jakże więc zaskoczony musi być czytelnik, gdy w tomie „Wierszy wybranych” wydanym przez a5 przed siedmioma laty nie znajdzie „Chwili” ani „Nowych doświadczeń”, . Jest za to „Autoportret….”. Już sam tytuł powinien nasunąć nam malarskie skojarzenia. W końcu nie jeden autoportret znajdziemy w muzeach, a w tych małych przynajmniej jeden. Wiersz jest opisem sytuacji, która każdemu z nas może się przydarzyć podczas wizyty w tym składzie sztuk. Z małych, czternastowiecznych obrazków, parzy na nasz podmiot liryczny śniady Chrystus. Coś jest w tym spojrzeniu, na coś trzeba się otworzyć by je zrozumieć. Ale czy jest to możliwe, gdy wzrok bardziej przyciąga para Francuzów. „On czytał jej na głos, zbyt głośno, / odpowiednią stronę z-przewodnika". Nawiązanie kontaktu z Jezusem wydaje się być niemożliwe. Coraz trudniej o kontakt ze światem transcendencji, zdaje się mówić nam Zagajewski. Jesteśmy zagadywani, świat jest nam objaśniany, a spojrzenia Chrystusa już nie zrozumiemy. „Moment zamyślenia jest niebezpieczny dla zdrowia, trzeba biegać, trzeba uciekać przed sobą” mówi Zagajewski odbierając ważną hiszpańską nagrodę w dziedzinie rzecz jasna literatury. Dodaje, że „poeci nie znają samych siebie, często żyją w niepewności”

Gdy miał czterdzieści osiem lat, w swoje urodziny, pisał, że „zdobyliśmy nowe doświadczenia” i wymienia: „radość, potem smak klęski, smutek, / odrodzenie się nadziei”. Ale są to doświadczenia, które przecież „można też / odnaleźć w dziewiętnastowiecznych pamiętnikach”. Pyta zatem: „Co więc jest w nich nowego?”. Nie udzieli odpowiedzi. Każdą możliwość zakończy pytajnikiem. Kilkadziesiąt lat później zada podobne pytania w tomie esejów, którego premiera będzie miała miejsca na Festiwalu Apostrof. Wnioski i odpowiedzi, których udziela wydają się być bardziej pogodzone z otaczającą nas rzeczywistością, że może żyjemy w czasach, gdy „zło już oddalone nie paraliżuje umysłu, staje się, paradoksalnie drogowskazem”.

Poezję Zagajewskiego można czytać chronologicznie, do tego podczytywać eseje, teksty pozapoetyckie. Można na wyrywki, jeden-dwa wiersze i spróbować stanąć jak wspominany wcześniej podmiot w muzeum przed Chrystusem, tak my przed wierszem i niech nikt nam nie przeszkadza. I niech nikt nam nie wyjaśnia. Sami spróbujmy.

---

Artykuł powstał z okazji Festiwalu Apostrof, na którym dzisiaj prowadzę spotkanie z Witem Szostakiem. Teatr Powszechny, godzina 17:30. Zapraszam!

 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz