Agora, Wojciech Orliński
Wojciech Orliński, "Człowiek, który wynalazł internet. Biografia Paula Barana"
Oj, Orliński, Orliński… co kilkanaście stron w mojej głowie pojawiało się jojczenie. Bo to jest tak, że albo się Orlińskiego pokocha, albo no way i idziesz do innej lektury. Opowieść o Paulu Baranie, wybitnym inżynierze, który wymyślił internet i - jak udowadnia autor - powinien nosić dumnie (a raczej jego zombie aktualnie) miano “ojca internetu” to ciekawa opowieść z zakresu historii technologii, umiejętnie przetykana prywatną biografią z… wstawkami odautorskimi. Co prawda czytałem wersję przed jakimiś korektami i Orliński ze smutkiem w oczach poinformował mnie, że chyba niektóre z tych mocno indywidualnych wstawek jednak mu usunięto, ale nie zmienia to faktu, że dużo tam Orlińskiego samego w sobie. I teraz każdy sam sobie musi zdecydować, czy przyjmuje Orlińskiego do własnej biblioteczki, czy jednak niekoniecznie. Ja bym sugerował przyjęcie, ale nie będę w tym zakresie nachalny.
Orliński sprawnie (i ofiarnie) odnajduje polskie, żydowskie korzenie swojego bohatera, skwapliwie korzysta z bogactwa archiwum prywatnego Paula Barana, ale i sam objeżdża Amerykę w poszukiwaniu jego śladów. Autor należy do osób, które uważają, że jak piszą o pobycie Y w miejscowości Z, to warto ją zobaczyć. Osobiście uważam to za działanie bardzo niekonieczne i myślę, że nastrój książki można budować innymi sposobami, ale Orliński chyba by z nudów umarł pisząc tą biografię, gdyby nie opowiedział nam o swojej fascynacji Stanami, gdyby nie wplótł w treść rozważań dotyczących ich uroku (chciałem napisać odruchowo “niezaprzeczalnego”, ale ugryzłem się w palec, bo dla mnie to one mają zdecydowanie zaprzeczalny urok) oraz - co akurat cenne - obszernych wyjaśnień dotyczących historii komputerów, jak i ostrzeżeń w zakresie anonimowości sieci.
Inna sprawa, że nawet jak się nie polubi Orlińskiego, który trochę montypajtonowsko co kilka stron wyskakuje z akapitów, to nie da się nie polubić samego Barana. Geniusz, którego idee zmieniły świat był człowiekiem inteligentnie zabawnym i w książce znajdziecie wiele przykładów. Inna sprawa, że jest to opowieść o wybitnym człowieku, który też dorobił się niesamowitych pieniędzy na firmie produkującej modemy (możecie je nadal mieć w domach), ale bardzo podoba mi się sposób narracji, który przyjął Orliński - zamiast od razu epatować tymi informacjami, długi czas daje nam poczucie, że Baran to taki dość zwykły Amerykanin, który uporem i talentem wypracował swój sukces. Jednocześnie pojawia się tam bardzo interesujący wątek uprzywilejowania poprzez miejsce zamieszkania - Baran mieszkał blisko całkiem dobrej szkoły, do której mógł bez większych wydatków dojeżdżać. Podobnie kolejne etapy edukacji były możliwe dzięki korzystnej lokalizacji. Sporo takiej zaskakującej samoświadomości w biografii Barana znajdujemy. Podobnie gdy czytamy jego teksty poświęcone konsekwencjom powszechności internetu, możemy być zaskoczeni profetycznością autora. Ale cóż - profetycznością właśnie się pan Baran zajmował przez całe życie i dlatego możecie moją recenzję przeczytać teraz na fejsbuku. Myślę, że choćby dlatego warto się z tym panem bliżej zapoznać. A, że przy okazji zapoznacie się z Orlińskim? Umówmy się, że to nie jest aż taka tragedia, to całkiem miłe zdarzenie. Czasem lepsze takie wprost wyrażone fascynacje, bez ukrywania się, niż podskórna identyfikacja, która przeszkadza w lekturze biografii. Może tego nawet zabrakło w książce o Lemie, która choć bardzo udana faktograficznie i opowiedziana w udanym skrócie, wydawała się nużąca i jakby intelektualnie niedopracowana.
Zobaczcie jakiego proroka wydała polska ziemia.
Skomentuj posta