Angelika Kuźniak, Wydawnictwo Literackie

[RECENZJA] Angelika Kuźniak, "Boznańska. Non finito"

Książkę Angeliki Kuźniak czytałem już jakiś czas temu i wciąż nie mogłem zabrać się do zdania relacji. Pewnie dlatego, że szczerze mówiąc, to mnie Kuźniak zmęczyła chaotyczną drobiazgowością i zaskakującą nieumiejętnością utrzymywania napięcia. Gdy już zdawało mi się, że zaczyna wyłaniać się jakiś - choćby niespójny - obraz bohaterki, trafiałem na kilka stron kolejnych nic nie wnoszących opowieści, listów, domniemanych romansów, czy rodzinnych perypetii Boznańskiej. Autorka bardzo lubi, żeby jej bohaterki się zakochiwały, miały romanse i przedstawia je w takim lekko harlequinowym stylu, choćby on kompletnie nie pasował do opisywanej osoby. Podobnie jak w biografii Stryjeńskiej za dużo tu przepisywanych źródeł, zwłaszcza listów Boznańskiej, które niejeden raz wystarczyło streścić, tworząc z tego płynną i wartką opowieść, gdzie wnioski nasuwałyby się same. Oczywiście ma Kuźniak dobry warsztat pisarski i zrobiła rzetelny, pokaźny research, ale co z tego jeśli w efekcie czytelnik tkwi w mieliznach i chaosie postaci otaczających wybitną malarkę.

W “Non finito” autorka wzywa “świadków”, których zeznania - listy, wspomnienia, relacje mają opowiadać życie malarki. I to jest ciekawy zabieg, gdyby był konsekwentny i mniej chaotyczny. Taki sąd nad Boznańską, może niezbyt uprzejmy, ale docierający dalej niż nudne i przewidywalne opisy wybitnej postaci, niezwykłej atmosfery pracowni i obrazów. Tutaj jednak zabrakło konsekwencji, bo materiał był zbyt różnorodny i nie zawsze pasował do konstrukcji, a przeskoki pomiędzy ‘osobami mówiącymi’, które robi Kuźniak tworzą wzmiankowy już chaos.

Brakuje też bardziej zdecydowanego wyciągania wniosków na podstawie źródeł i intuicji własnej - Kuźniak ucieka od oceny zachowania Boznańskiej, wskazania co tak naprawdę kierowało decyzjami bohaterki, skąd takie a nie inne wybory. Skoro Boznańska żyła w ciągłej biedzie, po jej pracowni biegały zaprzyjaźnione z malarką szczury, a jednak jej obrazy się sprzedawały po wcale nienajgorszych cenach (zwłaszcza w Polsce), to czy można jej decyzje tłumaczyć tylko maniakalnym wręcz rozdawaniem pieniędzy? Czy decyzja o zostaniu w paryskiej pracowni była motywowana tylko niechęcią do zmian? Są też zaskakujące braki - pisze Kuźniak, że obrazy Boznańskiej kupowali Amerykanie i to czasem hurtowo. Jacy Amerykanie? Jakie były losy tych obrazów? Czy coś wiemy, jesteśmy w stanie ustalić?

Duży plus za przyjrzenie się malarstwu i ciekawe spostrzeżenia dotyczące wzroku Boznańskiej. Być może to już było w literaturze, nie wiem, nie jestem specjalistą, ale podobało mi się dostrzeżenie, że wada wzroku Boznańskiej być może bardziej wpłynęła na “nastrój” jej obrazów niż malarski rozwój twórczyni. To ciekawy wątek i Kuźniak jako reporterka dużo sprawniej przykuwa uwagę niż jako biografka korzystająca z niezliczonych źródeł. To jest dość oczywisty problem, gdy widzimy cytat, list, ciekawe wspomnienie, to niezwykle trudno jest nam wejść na poziom własnej naracji, uwolnić się od niego. Doskonale to znam i borykam się z tym na codzień w swojej pracy autorskiej, więc nie rzucę tu kamieniem, bo bym był hipokrytą, ale przyznaję, że w “Non finito” nie raz zastanawiałem się po co właściwie czytam kolejne listy, skoro wnioski z nich można było streścić dwoma zdaniami. Piękno języka? Niuanse? Możliwe, ale nie zawsze było to zrozumiałe i dostrzegalne.

Zawsze jestem wdzięczny wydawcom za pre-booki, czyli próbne wersje książek do czytania na długi czas przed premierą, ale w przypadku tej pozycji niestety skazany zostałem na czytanie książki bez ilustracji, dlatego nie mam szans ocenić jakości wydania, a podejrzewam, że dla biografii malarki to akurat dość istotna sprawa.

Nie jestem fanem pisania Kuźniak, zawsze mam poczucie, że tworzy zbyt melodramatyczne wizerunki swoich bohaterek, a nacisk kładzie na próby rozszyfrowania ich życia miłosnego, niż na opis dzieła i odważne, mało przewidywalne wnioskowanie. Tym razem jest lepiej, więcej tu skupienia się na pracowni i życiu twórczym, ale daleko mi do zachwytu nad tą książką.

[UPDATE] Po pracowni biegały jednak myszy. Cokolwiek by tam nie biegało nie wpływa to na ocenę książki 😃

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kto ocalił Izabelę Czajkę-Stachowicz?