WBPiCAK, Wiersz na dobrą noc, Tomasz Bąk

[WIERSZ NA DOBRĄ NOC] Tomasz Bąk "Bailout" (fragment 2)

Świętuję dzisiaj pierwszą rocznice bycia na freelancie bez stałego zatrudnienia, dlatego podczytuję sobie "Bailout" Tomasza Bąka wyróżniony Nagrodą Gdynia.

Wykład ekonomiczny krytyczny wobec otaczającej nas rzeczywistości przypominający zadziornością najlepsze czasy poezji Krzysztofa Jaworskiego (to wielki poeta jest, za mało znany moim zdaniem).

Rok na freelancie w biznesie, który nagradza poklepywanie po plecach, fałszywe uśmiechy i kalkulowane opinie. Idzie mi nieźle, na pytanie "czy da się z tego przeżyć" odpowiadam "z zaciśniętymi zębami". Bardzo bym chciał mieć jakiś komfort, by móc naprawdę zawsze porządnie się przygotować do tekstu, nie klepać literek na klawiaturze w stanie amoku i czytać w tempie przemysłowym.

Dorabiam dziesiątkami aktywności, nie brak mi pomysłów więc jakoś to idzie, ale czasem sobie marze, że założe taki słodki blogasek, gdzie na każdym zdjęciu będzie mój pies w otoczeniu książek, a ja będę wam pisał, że Blanka Lipińska nie jest taka zła, bawiłem się dobrze i wogle.

Nie no nie skarżę się, i tak wśród niektórych malkontentów jestem uważany za chodzace zło, więc wiem, że zadowolić to można jedynie Tajfuna - wystarcza głaski, spacer i micha.

"Pokorny kapitalizm niejedną matkę doi" pisze Bąk i trudno mu nie przyznać racji. Ale pisze tez coś bardziej przejmującego:

"Czy możemy winić człowieka za to,
że nie interesuje się końcem świata,
skoro tak odległy jest dla niego koniec miesiąca?"

Czy możemy winić ludzi, że wszystko im się zawsze podoba, skoro nie chcą odliczać do końca miesiąca? A wiecie, że od jednego z magazynów literackich dostałem kiedyś wiadomość, że jak coś jest "takie se" i nie da sie tego jakoś ograć ("znaleźć ciekawej perspektywy"), to lepiej nie pisać wcale?

No to już wiecie.

Zakończe frazą z Bąka - "Nie wiem, co mozemy z tym zrobić/ ale najwyraźniej nie robimy tego".

(Panie Bąk, ja panu bardzo za ten tom dziękuję, ja sie go powoli uczę na pamięć, czuję się jak w podstawówce, gdy kazali mi recytować "Święta miłości kochanej ojczyzny". Już wtedy czułem, że to ściema i popieprzyłem wszystko. Nikt poza polonistką nie zauważył. To była jakaś lekcja kapitalizmu)

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?