Wojciech Szot, Panna doktór Sadowska, Dzień Wychodzenia z Szafy, TokFM, Lepiej późno niż wcale

Dzień Wychodzenia z Szafy - refleksja na 2020

Dzisiaj “Dzień Wychodzenia z Szafy. Umiarkowanie entuzjastycznie świętuję.

Myślę, że dla wszystkich osób nieheteronormatywnych może to być bardzo ważny dzień, bo przecież moment “coming-outu” zapamiętujemy na całe życie. Choć może już rosną pokolenia, które nie muszą przechodzić tego etapu tak drastycznie, ujawniając się w młodym wieku w bezpiecznym środowisku, mając wsparcie rodziny czy kręgu rodzinno-przyjacielskiego. Mojemu pokoleniu raczej nie było to dane.

Myślę o sobie w kategoriach postemancypacyjnych. Od ponad dziesięciu lat funkcjonuję publicznie jako tzw. “otwarty gej”, co mnie zawsze bardzo bawi, bo otwartym gejem będę kiedyś na stole operacyjnym, albo sekcyjnym. Ale dalej łapię się na tym, że nie wszystko mi wolno, choć wolno mi wszystko. Wewnętrznej cenzury, kagańca, który nam nałożono nie jest łatwo się pozbyć. I pewnie nigdy w pełni się go nie pozbędę - mam wracające do mnie poczucie bycia gorszym od heteronormatywnej większości, z którym muszę walczyć. Może się to wydawać absurdalne, bo przecież pisze to człowiek, który wielu lat aktywnie działa w temacie elgiebetów i do tego napisał książkę o kobiecie walczącej z normatywizującym społeczeństwem. Ale właśnie do tego absurdu wzrastamy - z jednej strony postemancypacja, z drugiej głęboki wstyd i lęk, który wciąż potrafi się ujawnić, nieprzywoływany wyskoczyć zza rogu.

Zostaliśmy skazani na ciągłe ujawnianie się. Na nieprzerwane definiowanie siebie w odniesieniu do większości, na pamiętanie o tym, kim jesteśmy. Ma to w sobie zaskakującą moc, bo dzięki temu możemy wniknąć w siebie być może, ze trochę głębiej i łatwiej dostrzegamy opresyjność kultury, społeczeństwa, a w efekcie prawa i państwa, ale jednak dominuje we mnie myśl, że ma to moc niszczącą, bo nie możemy żyć w spokoju. A chciałoby się.

Będąc “jawną” osobą nieheteronormatywną stajemy się osobami rzecznikującymi naszej sprawie. Jesteśmy zmuszani do zajęcia stanowiska, do opowiadania, dawania świadectwa. Wciąż trudno jest żyć zwykłym życiem, bo przecież jesteśmy niezwykli, tęczowi. Wbrew emancypacyjnemu postulatowi mówiącemu o walce, chciałbym się dzisiaj upomnieć o prawo do zwyczajności. Nie do “normalności”, bo ze słowem tym w moim słowniku walczę, chciałbym żeby nigdy nie istniało, ale do “zwyczajności” rozumianej jako powszechność i przeźroczystość. Bo nie chcę wszystkim narzucać tego, że prywatne musi być polityczne i publiczne. Przeźroczystość tożsamości też ma swoje zalety, korzysta z niego heteronormatywna większość na co dzień i z tego uprzywilejowania chciałbym, żebyśmy też mogli i mogły skorzystać.

Życzę wszystkim, by wyjście z szafy nie oznaczało bycia przymusowo skazanym na polityczność. By można było po nim pozwolić sobie na “zwyczajność”. By polityczność była wyborem. I dlatego gdy mówię, a zwłaszcza gdy piszę o Zofii Sadowskiej, lekarce której nienormatywność publicznie “ujawniły” brukowce w listopadzie 1923 roku, czasem zatrzymuję się nie w pełni przekonany do tego, by samemu ją w “polityczności” umieszczać. Chciałbym, żeby kiedyś kolejna “Panna doktór Sadowska” nie była już opowieścią o naszych czasach. Bo bycie autorem (unikam słowa pisarz jak tylko mogę) niekoniecznie musi oznaczać bycie rzecznikiem sprawy. Może też dlatego nie ma taki wielu osób piszących o historii nienormatywności, bo nie mają w sobie ani siły ani potrzeby rzecznikowania. Rozumiem to, też czekam na “zwyczajność”.

Czekając na ten moment, zapraszam dzisiaj o 21:00 do TokFM, gdzie w audycji “Lepiej późno niż wcale” będę Katarzynie Szustow opowiadał o Zofii Sadowskiej. I znowu będę rzecznikiem, choć z wątpliwościami.

Ilustruję obrazem Karola Radziszewskiego, „Zofia Sadowska" z cyklu "Poczet", kolekcja Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. W rozmowie tez usłyszycie dlaczego to nie obraz Karola jest na okładce książki. A długi czas bardzo tego chciałem. Ale przemyślałem sprawę. Do usłyszenia, miłego świętowania ujawniania.

PODCAST DO ODSŁUCHANAI TUTAJ

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?