Jolanta Kozak, Mando, Charmaine Craig
[RECENZJA] Charmaine Craig, "Miss Birmy"
Kolejna książka, na której lekturę was namawiam, za co z góry przepraszam, ale jakoś tak się złożyło, że ostatnio czytam tylko dobre książki.
Niech was nie zwiedzie okładka tej książki - za tropikalną roślinnością skrywa się wielka powieść historyczna, pełna emocji, skomplikowanych wyborów, zaskakujących postaci, do tego bardzo sprawnie napisana. I choć “Miss Birmy” (tłum. Jolanta Kozak) momentami zbyt łzawo traktuje romansowe wątki, to jest lekturą, na którą zdecydowanie warto poświęcić kilka wieczorów.
Główną zaletą “Miss Birmy”, jeśli tak można o książce napisać, jest główny wątek fabularny oparty na prawdziwych wydarzeniach z historii Birmy, dzisiaj Myanmaru. Jest on na tyle nieprawdopodobny, że autorka zamieściła na końcu powieści esej autobiograficzny, w którym opowiada o życiu swoich rodziców, będących pierwowzorami głównych bohaterów “Miss Birmy”. I to jest jedna z tych historii, o których mówimy "filmowe".
Pochodząca z ludu Karenów Khin tuż przed wybuchem II wojny światowej przyjeżdża do Akyab, ponad stutysięcznego miasta w zachodniej Birmie, gdzie pracuje jako pomoc domowa. Jej pracodawca, zamożny sędzia, zatrudnia - jak pisze Craig - “wyłącznie ludzi własnej prześladowanej rasy”. Jak to bywa w takich historiach Khin poznaje Benny’ego, młodzi biorą ślub i byłby to wojenny romans, jakich zbyt dużo, a jednak nie jest. Benny bowiem jest Żydem, co w kraju, w którym wszyscy zwracają uwagę na etniczne pochodzenie rozmówcy, budzi pewne zdziwienie. Nie wiadomo w pełni, czy “biały-Hindus” jak mówi się o Bennym to dobrze, czy źle - biali są tak nienawidzeni jak szanowani, a Hindusi są pariasami, których przegania się niczym natrętne muchy w upalny dzień. Szczęście Khin i Benny’ego - to akurat zgodne z tradycją powieści obyczajowo-historycznej - nie potrwa za długo. Birma zostaje wciągnięta w działania wojenne, nadciągają Japończycy i historia się komplikuje. Dodajmy do tego fakt, że Benny jest zamożny, a już na pewno przedsiębiorczy. I waleczny. Do czasu aż w niepodległej już ojczyźnie trafi do więzienia, a później wieloletniego aresztu domowego.
Jak ja nie lubię streszczania treści książki. A tu trzeba wam powiedzieć, że będzie to powieść o historii Birmy, kraju, w którym żyje ponad 140 grup etnicznych i narodów, a dwie największe z nich - Bamarowie i Karenowie nie żyli w zgodzie i mieli inne pomysły na niepodległość i przyszłą integrację rozwarstwionego i podzielonego państwa. Craig w “Miss Birma” przy okazji opowieści o życiu Khin i Benny’ego oraz ich potomstwa, bardzo sprawnie przeprowadza czytelnika przez meandry birmańskiej (mianmarskiej) historii, akcentując najważniejsze wydarzenia, podkreślając podziały, pokazując jak walka światowych mocarstw - Chin, Stanów i ZSRR odbijała się na losie mieszkańców Birmy. Autorka robi to równie sprawnie, co najlepsi reportażyści i za to jej chwała.
Jednak głównym tematem ksiązki jest los kobiet w społeczeństwie, które wyznaje klasowe podziały, kobiet, które z jednej strony są waleczne i potrafią zawalczyć o szczęście rodziny, z drugiej uległe i oddane mężczyznom, z którymi są związane. I to nie zawsze jest opowieść o patriarchacie. Po latach toksycznego związku z Bennym, Thin powie swojej córce, że wytrzymała z nim z wdzięczności za to, że całe życie pomagał jej ludowi w walce o wolność i równe prawa w birmańskim społeczeństwie. Książka o przemocy wobec kobiet, ale też kobietach, które nienawidzą innych kobiet, które każdą kobietę traktują jako rywalkę. Co ciekawe Craig pokazuje też w pewnym stopniu moralną indyferentność swoich bohaterek - o ile potrafią zarzucać (i słusznie) wiarołomstwo swoim partnerom, tak swoje zdrady umniejszają, czy zdają się o nich nie pamiętać. Wielowymiarowość życia ukazana przez autorkę zasługuje na szacunek.
Postawiłem już kilka tysięcy znaków w tym tekście, a jeszcze ani słowa nie napisałem o tytułowej “miss Birmy”. To Luiza, córka Thin i Benny’ego, którą matka wysyła na wybory, by zbliżyć się do reżimu. Luiza jest oszałamiająco pięknym dzieckiem, a jako córka Żyda i Karenki niesie też przesłanie, które jest potrzebne w niepodległej już i próbującej odbudować wieloetniczną zgodę Birmie. Z łatwością zdobywa koronę miss, a jej wizerunek już za chwilę będzie znał każdy mieszkaniec kraju. Jak wykorzysta sukces Luiza? Co przeszły kobiety z tej rodziny w czasie tułaczki podczas wojny domowej? I co sprawia, że z dnia na dzień porzuca rodzinę i wychodzi za nieprzewidywalnego lokalnego wataszkę? To historia przemiany - z kobiety-lalki po ludową przywódczynię. Niezwykle wciągająca.
Jest oczywiście “Miss Birmy” momentami przewidywalną opowieścią o upadku bogatych, łatwym wzbogaceniu się biednych, momentami ckliwa i romantyczna, ale “Wojna i pokój” też ma mielizny. A tak bardziej na poważnie - udało się Craig napisać coś niezwykle trudnego - wielką powieść historyczną, w której dzieje opowiadane są z kobiecej perspektywy. Do tego dochodzi naprawdę niesamowicie interesująca historia samej Birmy i jej wewnętrznych konfliktów. Zachęcam do udania się w podróż z Charmaine Craig, bo myślę, że na długie godziny znajdą się Państwo w świecie o którym wciąż wiemy za mało.
Skomentuj posta