Tomasz Broda, Format
[RECENZJA] Tomasz Broda, "Bookface"
Są takie książki, które kupuje się tylko po to, by je mieć. I "Bookface" na pierwszy rzut oka jest taką książką, ale chwila jego lektury wystarczy, by zobaczyć, że jest to zbiór dość nudnych sucharów o pisarzach, który może chwilami rozbawia, ale dla tych kilku chwil nie ma co wydawać pięciu dych.
"Bookface. Księga twarzy pisarzy" to kilkadziesiąt karykatur autorstwa Tomasza Brody opatrzonych pseudozabawną autobiografią portretowanych i graficznie przedstawionymi komentarzami innych sławnych osób. Czyli coś jak Facecje tylko bez tego polotu.
Może kogoś śmieszy Philip Roth z nosem w kształcie penisa, mnie nie. I o czym mówi Roth? O Noblu. I kto go komentuje? Zagajewski. Żarty z Nobla dla Zagajewskiego przestały być śmieszne dla mnie już kilka lat temu. Szymborska narzekająca na nagrodę i to, że "zrobiono z niej jajcarę". Karykatura przedstawia poetkę - a jakże - w bokserskich rękawicach, a tekst komentuje "Kot w pustym mieszkaniu". Bywa też jakoś dziwnie - Tove Jansson pisze o sobie, że ludzie mówią, że przypomina chłopca, a rysownik portretuje ją jako Muminka. Narzekający na oziębłość koleżanek Andersen rozbawił mnie niezależnie od intencji autora.
Przewidywalność tak karykatur, jak i tekstów napisanych przez Brodę jest bolesna i potwornie nudna.
Książka kosztuje pięć dych i nie znalazłem ani jednego powodu poza jakimś może snobizmem, bo to ładnie jest wydane, dla którego warto ją dla siebie nabyć. Czyta się "Bookface" jakby ktoś na siłę próbował być zabawny, jak taki wujek co przychodzi na twoją imprezę urodzinową i mówi "jou młodzieży, jak tam wiksa?".
Skomentuj posta