Biuro Literackie, Książki. Magazyn do czytania, Elżbieta Łapczyńska
[Książki. Magazyn do czytania] recenzja "Bestiariusza nowohuckiego" Elżbiety Łapczyńskiej
W najnowszych Książki. Magazyn do czytania piszę w mikrorecenzji o "Bestiariuszu nowohuckim" Elżbiety Łapczyńskiej, może ją dostrzezecie pomiędzy reklamami, choć najbardziej mi zależy byście dostrzegli i dostrzegły książkę, bo warto.
-
W tej naszpikowanej znaczeniami, rytmicznej, muzycznej prozie Łapczyńska jakby przy okazji, choć konsekwentnie, pokazuje warunki, w których żyli skoszarowani pracownicy i pracownice Nowej Huty, obnażając niewinność założycielskiego mitu. To oskarżenie, które zdolny jest unieść tylko liryczny bestiariusz. Jak w “bestiariuszach” bohaterów fantasy, tak i tu jest miejsce dla nowohuckich zombie i na wspomnienie o Komoszy z Luboczy, który na widok geodetów strzelił sobie prosto w otwarte usta.
(...) Do budowy Nowej Huty "przybyli ludzie żywi", którym trzeba było jednak "o życiu stale przypominać". Przybyli z różnych miejsc, jak choćby Ruta i Rita - z zakładu dla sierot w centrum Bałut. Łączyły je matki, “które odeszły, i ojcowie, którzy nie wrócili”, ale też kolor oczu, rozmiar buta i “lewe ucho odstające bardziej niż prawe”. Nowa Huta, nazwa, która nie pojawiała się w opowieściach o transportach i przemarszach, była dla nich celem samym w sobie. Prawdziwym wyzwoleniem. Okazała się koszmarem, ale znośnym, bo przeżywanym w osmozie, która złączyła losy Rity z Rutą tak silnie, że męża miały też wspólnego.
Łapczyńska doskonale gra dychotomią maszyna-ciało. Maszyna, którą trzeba wprawić w ruch, by nastał "Wielki Spust" i ciało - jak w przypadku Emila - "małe i drobne", zwieńczone "kruchą głową" i rękoma "przywykłymi do drewna". Pisze autorka o ujarzmianiu ciała w kombinacie i jego frywolności poza nim. Także o szukaniu metafizyki w rozpędzonej nagle rzeczywistości (...).
---
Mniej (bo recenzje mi wykastrowano w redakcji, nie widziałem jej po oddaniu tekstu) w magazynie o książkach.
Skomentuj posta