Kolegium Europy Wschodniej, Lech Kończak, Niko Pirosmani
Lech Kończak, "Czarna cerata Pirosmaniego. Życie i twórczość gruzińskiego artysty"
W końcu jakaś książka, której nie muszę czytać, by o niej napisać.
Oczywiście przyczyną tego nie jest moje lenistwo, a fakt, że trochę się napracowałem przy redakcji jednej z wersji tekstu Lecha Kończaka o gruzińskim artyście, Niko Pirosmanaszwilim. Jednym z efektów tej pracy jest umiejętność napisania nazwiska artysty bez błędów i spoglądania na klawiaturę. Innym - który mam nadzieję bardziej docenicie - jest sama książka.
“Miał dwanaście lat, gdy po raz pierwszy ujrzał Tiflis”, tak zaczyna się opowieść o człowieku, którego twórczość dzisiaj jest podziwiana przez ludzi na całym świecie i stała się gruzińską dumą. Zanim do tego doszło umarł - jak przystało na artystę - w biedzie. Jak pisze Kończak opisanie życia artysty natrafia na brak źródeł. Nie zachowały się jego własne zapiski, listy pisane do siostry spłonęły, a wspomnienia ludzi, którzy go znali często są ze sobą sprzeczne i więcej mówią o budowaniu legendy, niż prawdziwym człowieku.
Mimo to autorowi udało się opowiedzieć coś prawdziwego o tym niezwykłym artyście. Udało się dzięki doskonałej znajomości gruzińskiej historii, literatury i eseistycznemu podejściu do pisanej książki. Choć nie jest to dzieło bardzo obszerne, o tworzącym na początku wieku artyście dowiemy się całkiem sporo. A dzięki pięknemu wydaniu możemy przyjrzeć się jego dziełom i samemu poodkrywać poukrywane w nich sensy.
Czy - jak chcieli niektórzy - Niko Pirosmani “odnalazł narodową formę sztuki gruzińskiej”, czy był tak wybitny i jednocześnie osobny, że teoretycy sztuki gruzińskiej chętnie widzą w nim owego odkrywcę, teraz już nie dojdziemy. W losie malarza fascynujące jest to, że nigdy nie malował dla samego siebie. Tworzenie było sposobem na przeżycie i całą aktywność twórczą poświęcał zarabianiu. A jednak zachował się jeden obraz, który namalował sam dla siebie. Był to portret martwej sarny zainspirowany poematem “Skarga koźlątka” Waży Pszawelego. Przedstawiające zwierzęta obrazy Niko robią olbrzymie wrażenie - są dramatyczne i smutne, wyrażają tęsknotę za czasami, gdy człowiek żył bliżej natury i lepiej rozumiał zwierzę. Zachęcam do przyjrzenia się tym dziełom, naprawdę robią wrażenie.
Z jednej strony mamy u Pirosmaniego wspomnienie przeszłości, z drugiej - był artystą na wskroś nowoczesny. Malował na czarnych ceratach, które były “efektem masowej produkcji przemysłowej” i fascynowało go zmieniające się, modernizujące miasto. Cerata z jednej strony dawała niezwykłe możliwości artystyczne, kolorystyczne, ale była też tania i powszechna. Idealna dla kogoś, kto musi malować szybko. Nie jest to opowieść o “prymitywiście”, który zagrzebany w kurnej chacie tworzy romantyzujące świątki, a artyście zawodowym, choć nieprofesjonalnym.
Lech włożył w książkę serce, pasję i mnóstwo czasu, a Pirosmani miał być w Polsce pokazywany na wystawie w Muzeum Narodowym. Do wystawy nie doszło z przyczyn trochę niejasnych, ale na szczęście nakładem Kolegium Europy Wschodniej ukazała się ta piękna książka, do której lektury bardzo zachęcam. Nie tylko dlatego, że się trochę napracowałem nad jej treścią.
Skomentuj posta