Kultura Gniewu, Timof Comics, Paco Roca, wywiad

[WYWIAD] Paco Roca - "Dzieciństwo mojej matki przypadło na straszne czasy. A ona pamięta same dobre rzeczy".

Jest jednym z najpopularniejszych hiszpańskich twórców komiksu. Jego najbardziej znanym dziełem  są "Zmarszczki" ("Arrugas"), na podstawie których nakręcono film. Książka ukazała się w kilkunastu krajach, i niedługo wyjdzie również w Polsce, gdzie Paco Roca znany jest dzięki takim tytułom jak: "Latarnia", "Koleje losu", "Dom", czy "Powrót do Edenu", o którym rozmawiamy.

W "Powrocie..." Roca opowiedział dzieciństwo i młodość swojej matki, Antonii. Jest w nim miejsce na nostalgię, ale przeważa realistyczna opowieść o trudach życia w przedwojennej Hiszpanii. 

Wojciech Szot - Bohaterami twoich komiksów są głównie ludzie starsi. Co cię w nich fascynuje?

Paco Roca - Wszystko zaczęło się od “Latarni” (tłum. Jakub Jankowski), komiksu który wydałem w 2004 roku. Inspiracją do stworzenia go była historia dziadka mojej koleżanki, który jako osiemnastolatek walczył w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republikanów i musiał uciec do Francji. Od tego czasu fascynuje mnie opowieść o pamięci i starości, słuchanie opowieści ludzi, którzy mają ze sobą olbrzymi bagaż doświadczeń. W wydanych 9 lat później “Kolejach losu” (tłum. Aleksandra Jackiewicz, Jakub Jankowski), których bohaterami są członkowie La Neuve, dywizji Wolnej Armii Francuskiej utworzonej przez hiszpańskich republikanów podczas II wojny światowej, ciekawe było dla mnie opisywanie tego, w jaki sposób ludzie mający już ponad dziewięćdziesiąt lat widzą swoją przeszłość, jak będą opowiadać o tym, że brali udział w wojnie, na której zabijali ludzie. 

WSZ - I jak opowiadają?

PR - To jest trudne dla obu stron. 

WSZ - Obu?

PR - Gdy w Hiszpanii mówimy “wojna”, nie myślimy o II wojnie światowej, a wojnie domowej. Ludzie, którzy ją przeżyli i żyją, nie są skorzy do wspominania. Mnie najbardziej interesują ci, którzy tę wojnę przegrali, czyli zwolennicy republiki. To oni przez kilkadziesiąt lat dyktatury nie mogli opowiadać o swojej przeszłości. Nawet w demokracji nie dano im tej szansy, bo przez dekady podstawą naszej polityki było zapominanie, patrzenie w przyszłość, próba budowania nowego świata. To są bardzo niewysłuchani, ale też zamknięci w sobie ludzie, którzy mówią z trudem, bólem, zgorzknieniem. Często mają żal do wszystkich wokół, czują się zdradzeni. 

WSZ - Bohaterką Twojego ostatniego wydanego w Polsce komiksu, “Powrót do Edenu” (tłum. Tomasz Pindel), jest Twoja mama, Antonia. Czytelników na pewno zaskakuje fakt, że choć mamy XXI wiek, to ona wciąż nie umie czytać. 

PR - Gdy była młoda, nie miała możliwości, by się tego nauczyć, choć próbowała. A później już nie miała czasu - poświęciła się wychowaniu dzieci. Rodzina to był świat, który mogła kontrolować. 

WSZ - Przedwojenny patriarchat, w którym żyje Antonia, z dzisiejszej perspektywy jest przerażający. Wydaje się, że w nawet w Polsce kobiety miały wtedy więcej możliwości. 

PR - Prawa wyborcze kobiet wprowadzili w Hiszpanii republikanie w 1931 roku, gdy doszli do władzy. To i tak wcześniej niż we Francji, gdzie wydarzyło się to kilkanaście lat później. Republika chciała uniezależnić kraj od kościoła, unowocześnić społeczeństwo, ale kiedy dyktatura przejęła władzę, wrócono do wszystkich tych smutnych rzeczy, które pętały hiszpańskie społeczeństwo - konserwatyzmu, nacjonalizmu i katolicyzmu. Deprecjonowano rolę kobiet, ograniczono ich obecność do sfery domowej. Na lata nasze społeczeństwo stało się w tej kwestii konserwatywne, czemu pomagał maczystowski kult, od zawsze obecny w hiszpańskiej kulturze. Proces wydobywania się z patriarchatu jest bardzo długi i dalej trwa. 

WSZ - Jednocześnie od momentu upadku dyktatury w Hiszpanii zmiany zaczęły zachodzić w niesamowitym tempie - dzisiaj macie nawet równość małżeńską. Czy zatem milczenie o przeszłości było ceną, jaką przyszło zapłacić za modernizację?

PR - Z pewnością, bo choć wiele się zmieniało, to nie polityka historyczna. To był swoisty pakt między społeczeństwem a władzą. Uznano, że skoro żyjemy razem, to nie ma co rozdrapywać ran, tylko trzeba patrzeć w przyszłość. Zmieniło się to w 2007 roku, gdy rząd Zapatero wprowadził nową ustawę, która między innymi nakazywała uhonorować przegranych w wojnie domowej, uznać zbrodnie reżimu i zacząć układać się z historią. 

Elementami tego procesu była m.in. zmiana nazw ulic, rozpoczęcie ekshumacji i szukania grobów ofiar. Dla wielu ludzi to początek nowej historii Hiszpanii. Dzisiaj opowiadanie o świadkach i dokumentowanie zbrodni to jest wręcz modny temat, powstaje mnóstwo książek na ten temat. Wielu ludzi przestało się bać mówić, choć był moment, gdy cały ten proces mógł się zatrzymać. 

W 2010 roku do władzy doszedł prawicowy rząd i nie chciał finansować tej zmiany, ucięto środki na badania. Jednak nie udało się tego powstrzymać i w 2019 roku eksmitowano generała Franco z wystawnego mauzoleum i przeniesiono jego zwłoki do groby rodzinnego pod Madrytem. Dzisiaj celem działań rządowych jest odnalezienie zapomnianych czy ukrytych cmentarzy i przywrócenie godności ofiarom. O tym będę opowiadał w komiksie, nad którym właśnie pracuję. 

WSZ - Pogadajmy jeszcze o plaży. W końcu jest lato, a to ważne miejsce dla Twojej mamy. Dlaczego?

PR - W Hiszpanii przed wojną były tylko trzy typy rozrywki dostępne dla biednych - jedzenie poza domem, bo to nigdy nie było drogie, chodzenie do kina i plaża. Hiszpanie byli największymi w Europie kinomaniakami. Tylko Amerykanie częściej chodzili wtedy na filmy. A plaża to był istny raj, jedyne beztroskie chwile, do tego trochę namiastka luksusu. To właśnie na plaży mama zrobiła sobie zdjęcie ze swoją matką, od którego rozpoczęła się cała historia opowiedziana w “Powrocie do Edenu”.

WSZ - Mieszkały blisko plaży?

PR - 10 kilometrów. Chyba nie myślała, że to daleko, zwłaszcza, że istniała linia tramwajowa jadąca prosto na plażę. 

WSZ - Co się robiło na plaży?

PR - Właśnie tego musiałem się dowiedzieć. Genezą “Powrotu do Edenu” jest mój poprzedni komiks, “Dom”, który zrobiłem po śmierci ojca, gdy uświadomiłem sobie, że niewiele o nim wiem. Nie chciałem, żeby to przydarzyło się mojej mamie. Zacząłem gromadzić dokumenty, rozmawiać z rodziną, znajomymi, ale najważniejsze były spotkania z nią. Bardzo chętnie opowiadała o swoim dzieciństwie. Jej mama, moja babcia, umarła, gdy Antonia była młodą dziewczyną i bardzo się przejmowała tym, że zapomina, jak wyglądała jej twarz. Dlatego to jedyne zdjęcie, na którym jest jej mama, było trzymane pod szybą na specjalnym stoliczku. Gdy ja zacząłem się mu przyglądać, zrozumiałem, że kryje wiele tajemnic, które musiałem rozszyfrować. I o tym jest właśnie “Powrót do Edenu”, o próbie rekonstrukcji tego, co nie zmieściło się w kadrze, ale i też tego, co ten kadr zakrywa. 

WSZ - Ta plaża wciąż istnieje?

PR - Nie, teraz jest tam port. Zniknęli nie tylko ludzie, którzy znali Antonię, ale i ważne dla niej miejsca. Ona sama żyła w świecie fantazji, pełnego fałszywych przekonań o swojej przeszłości. Jej dzieciństwo przypadło przecież na straszne czasy - bieda, śmierć na każdym rogu, przemoc. A ona pamięta same dobre rzeczy. Niektóre z nich, jak opowieść o kapitanie Mili, którego występy miała oglądać jak dziecko, nie są jej historiami. Tę akurat musiała opowiedzieć jej mama, moja babcia. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo lubimy też żyć mitami, a nie tylko prawdziwymi historiami. Ale w tworzeniu fikcyjnych rajów tkwi też niebezpieczeństwo, bo przecież raj jest bliski nacjonalistom, którzy chcieliby odbudować mityczne imperium, także kościołowi katolickiemu, który chciałby walczyć o dusze i je zbawiać, by trafiły do raju. Więc ten raj nie zawsze jest czymś pozytywnym. 

WSZ - Jaką mamą była dla Ciebie Antonia?

PR - Niełatwą. Nigdy nie czuła się w świecie bezpiecznie. Nie umiejąc czytać, znała świat tylko z opowieści własnej matki, kina, naszych historii. Jej wizja świata wydawała mi się zawsze bardzo naiwna. Niekoniecznie prosta, bo przecież pełna fantazji. Dlatego w komiksie sięgam po bajkową stylistykę, bo bajki dla mojej mamy wcale nie były zmyśleniami. 

WSZ - Nie przekazała wam lęku wobec świata?

PR - Rzeczywiście ktoś taki jest typem rodzica kastrującego, ograniczającego, nie pozwalającego ci być, kim chcesz. Ale największą ofiarą mojej matki był mój ojciec, którego kontakty ze światem zewnętrznym zostały ograniczone do minimum. Tego, co mu zrobiła, długi czas nie byłem w stanie zrozumieć. Dopiero gdy zacząłem pracować nad “Powrotem do Edenu” zrozumiałem, że ona chciała, byśmy żyli w ochronnej kapsule. Dla mnie jako autora to była fascynująca praca, bo zaczynałem rozumieć samego siebie

WSZ - Co zrozumiałeś?

PR - Na przykład to, że to dzięki niej mam taką potrzebę opowiadania historii. Czyli coś z tego, jak postrzegała świat, przeszło na mnie. Odkryłem, ile złego jej wyrządziłem, wyśmiewając ją, jej widzenie świata. Opowiadając historię bohatera, musisz wejść w jego skórę. Gdy jest to twoja matka, to jest to bardzo dziwne uczucie. Zaczynasz rozumieć okrucieństwo, z jakim ty byłeś traktowany, ale i to jak okrutny byłeś. 

WSZ - Jak mama zareagowała na “Powrót do Edenu”?

PR - Po pierwsze bardzo mi zależało, żeby dożyła tego momentu, dlatego pracowałem tym razem naprawdę szybko. Gdy komiks ukazał się w druku, natychmiast poszedłem go jej pokazać. Opowiadałam jej, o czym są kolejne kadry. Mama dużo płakała, bo nigdy wcześniej nikomu o tym nie mówiła, a teraz oglądała zilustrowane. Nie było jej łatwo oglądać tego, jak była bita przez własnego ojca, jak była traktowana jej matka. Gdy skończyliśmy oglądać, mama wzięła książkę, zamknęła ją i przytuliła. Powiedziała: - Opiekuj się nią, przekaż ją swoim braciom. 

Antonia myślała, że istnieje tylko jeden egzemplarz. Kiedy powiedziałem jej, że wydawnictwo wydrukowało 35 tysięcy kopii, bardzo się ucieszyła. Naprawdę ją cieszy, że ta historia trafia do osób czytających, każde tłumaczenie traktuje jak własny sukces. Także to polskie. 

Za przekład rozmowy dziękuję Pawłowi Rzodkiewiczowi

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kto ocalił Izabelę Czajkę-Stachowicz?