Nisza, Barbara Sadurska

[RECENZJA] Barbara Sadurska, "Czarny hetman"

Mroczna jest nowa powieść Sadurskiej. I dość ponura, ale jak miałoby być inaczej, skoro tematami “Czarnego hetmana” są wojna, trauma i męskość uwikłana w walkę o przetrwanie.

Nie wiem czy znają Państwo “Gwiezdnego księcia” Andrzeja Łuczeńczyka, niezwykłą, dość dziwaczną, makiaweliczną książkę o charakterystycznym, pozbawionym emocji, a jednocześnie dusznym nastroju. Nie mogłem się od wspomnienia o Łuczeńczyku oderwać czytajac Sadurską. “Czarny hetman” to proza skondensowana i chłodna, przeskakująca między planami, w której jest jak w “Alicji w krainie czarów” - nagle trafiamy na szczeliny, przez które przechodzimy do innych światów. O ile w debiutanckiej książce gubiliśmy się na mapie, tak tutaj przeskakujemy rytmem wyznaczanym przez reguły gry w szachy. Wbrew pozorom mniej tu zagubienia i historie opowiadane przez Sadurską sprawniej niż w “Mapie” poddają się scaleniu ich przez czytelnika, który książkę przeczytał.

To, co w prozie Sadurskiej zdecydowanie mi się podoba, to brak ornamentyki. Wycyzelowany chłód, proste zdania, niemal “żołnierski” szwung. Gdy czytamy o traumie, wojennych przeżyciach i zbrodniach, spodziewamy się, że narrator czy narratorka będzie towarzyszył naszym emocjom. A tu jest inaczej - to raczej my musimy powściągnąć swoje rozemocjonowanie i poddać się temu, jak świat przeżywają bohaterowie “Czarnego hetmana”. Sadurska prowadzi nas w otchłań, do dziury w secesyjnej szafie, za którą kryje się inne mieszkanie. Autorka buduje przestrzeń, która przypomina domek dla lalek, a zadaniem czytelnika jest znalezienie tajnych przejść i dopowiedzenie opowiadanych przez nią historii. Warto zagrać w tę grę.

No i nie napisałem wam o czym to jest książka. Zaczyna się dość bezpiecznie - ot, kolejna historia mężczyzn z przeszłością i raczej bez przyszłości, takich pilchowskich w duchu. Jesteśmy w Krakowie, sportretowanym tu niezbyt przyjaźnie, do którego po latach wraca pewien Serb, który “królewskie miasto” zna z czasów studiów. Odnawia dawną znajomość, jedzie na wspinaczkę, podczas której łamie nogę. A już za chwilę ma do niego dołączyć syn. W powidokach Sadurska odsłania przeszłość bohatera i jego ojca, która oczywiście dotyczy wojny w Jugosławii. Pobrzmiewają też jakieś echa nazizmu, a nawet bitwy na Kosowym Polu. Autorka zaczyna prowadzić kilka równoległych narracji - od paleolitu, po współczesność, w których najważniejszym tematem jest wojna i trauma. Oraz męskość, która jest nośnikiem przemocy.

“Czarny hetman” to proza pełna symboli, artefaktów, które tylko pozornie łatwo połączyć w ciąg przyczynowo-skutkowy. Niełatwa gra literacka, pisana zdecydowanie wbrew panującym modom. “Czarny hetman” to nie comfort-book, a proza która uwiera i po której lekturze robi się jeszcze smutniej, niż było. Bo Sadurska ujawnia w nim, że wojna jest czymś, co zawsze nam towarzyszy, choćbyśmy bardzo próbowali tego nie dostrzegać.

Próbuję znaleźć słowa podsumowania. Recenzje karmią się sformułowaniami takimi jak “zdecydowanie polecam”, czy “idealna na prezent”. Tym razem jednak muszę napisać - nie dla każdego, raczej dla tych, którzy mają siłę, by rozdrapywać rany i zgubić się w meandrach prozy, która nie przynosi pocieszenia.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?