Wisława Szymborska, Dzień Kota
Koty Szymborskiej na Dzień Kota
Wisława Szymborska wolała koty, a Dickensa od Dostojewskiego. Wiedziała, że kotu się nie umiera.
O tym, co się lubi, trzeba pisać rzadko i zgodnie z tą zasadą, kotów w poezji Szymborskiej znajdziecie niewiele.
Do “kotka w koszyku” podobny jest Adolfek z wiersza o pierwszej fotografii pana, którego nazwisko obniża zasięgi na fejsie, bo przecież nie ma potrzeby, żeby psuć nam nastrój zbrodniarzami. Koty u Szymborskiej krzyczą (“z niemowlęcym krzykiem / kota pod gwiazdami") lub skaczą, jak w wierszu “Pejzaż”, "gdzie dzieją się historie nie namalowane: / kot skacze na ławę".
Pisząc życiorys trzeba pominąć milczeniem “psy, koty i ptaki, / pamiątkowe rupiecie, przyjaciół i sny" (“Pisanie życiorysu”). Gdy już życiorysy piszą za nas inni - można kotka wspomnieć. Są zwierzętami wpisanymi w nostalgię wspomnień o przeszłości, atrybutem raczej dzieciństwa, niż starości, jak w wierszu-rozmowie z profesorem z tomu “Dwukropek”:
Spytałam go o zdjęcie,
to w ramkach, na biurku.
Byli, minęli. Brat, kuzyn, bratowa,
żona, córeczka na kolanach żony,
kot na rękach córeczki
i kwitnąca czereśnia, a nad tą czereśnią
niezidentyfikowany ptaszek latający
– odpowiedział.
Spytałam go, czy bywa czasami szczęśliwy.
Pracuję
– odpowiedział.
Kot u Szymborskiej jest dowodem na jakieś nasze istnienie.
A jako ilustracja do tej krótkiej impresji, kot narysowany przez Wisławę Szymborską jako jedna z ilustracji bajki "Mruczek w butach" Adama Włodka.
Miłego wieczoru w Dzień Kota.
Skomentuj posta