Gazeta Wyborcza, S.S. Rajamouli, film
[GAZETA WYBORCZA] "Indiom udało się to, co nie udało się PiS-owi. Świat pokochał ich szalone kino historyczne"
Co jakiś czas warto w czymś zadebiutować. I ja dzisiaj debiutuję w dziale filmowym "Gazety Wyborczej".
Warto też nie zdradzać się z niektórymi pasjami, bo szybko staną się waszą pracą. Ale... chciałbym przyznać się, że kocham oglądać indyjskie kino. I dlatego też obejrzałem za Was i dla Was "RRR".
To nie koniec niespodzianek. Pomyślałem, że jak już obejrzałem ten niezwykły sukces indyjskiego kina historycznego, to mógłbym pomóc ministrowi Glińskiemu i scenarzystom z nim zaprzyjaźnionym w odniesieniu (wreszcie) sukcesu.
---
Dwie wizje Polski, dwie drogi do niepodległości i finalne spotkanie w Belwederze (prawda historyczna nie jest tu aż tak bardzo istotna), gdzie hołubce wyczyniać będą nie tylko nasi targani uczuciami twórcy narodu, ale i Atatürk (czemu by nie miał wpaść z wizytą, przecież też walczył z okupantem?), jacyś Ślązacy i oczywiście "nasze drogie panie". Jeśli chcemy korzystać też z tureckich wzorców, polecam serial "O północy w Pera Palace" o czasach młodotureckiej rewolty.
Nie zapomnijmy też o Kasztance, która w scenie ataku na okupanta kopytami rozgromiłaby dziesiątki przeciwników. Choć tu należy być ostrożnym i pamiętać, co powiedział Dmowski: "Ludzie, którym w głowach nie mogło się pomieścić, żeby mogła istnieć samoistna polityka polska, winszowali nam po zwycięstwie, żeśmy postawili na dobrego konia. Myśmy nie stawiali na konie - myśmy sami szli do mety".
---
A to tylko fragment tekstu, który znajdziecie w "GW" onlajn. I zapamiętajcie ten cytat:
"Myśmy nie stawiali na konie - myśmy sami szli do mety"
Czyż jest zdanie najlepiej opisujące polskie sny o potędze?
Skomentuj posta