Wielka Litera, Jody Rosen, Bartłomiej Kaftan

[RECENZJA] Jody Rosen, ''Na okrągło. Sekretne życie roweru"

Rower pojawił się w moim życiu przypadkiem. Dorosłym życiu, bo wcześniejsze jednoślady kończyły marnie, a razem z nimi moje zainteresowanie podbijaniem świata na dwóch kółkach.

Na ile istotny był fakt, że w rodzinnej miejscowości wszędzie było pod górkę?

Płaskie jak stolnica (nie wiem skąd mi się biorą kuchenne porównania, ja nigdy ciasta nie upiekłem i zamierzam w tym wytrwać) Mazowsze to teren zupełnie innej rangi, niż zbocza miasta chwalącego się najwyżej w Polsce położonym ratuszem. Zatem rower ponownie w moim życiu pojawił się, gdy mieszkałem już na Mazowszu, miałem stresującą pracę w firmie, której prezesem był (i dalej jest) człowiek absolutnie nieprzewidywalny (czy. mobbing), która rodziła u mnie zażeraną fast foodem frustrację.

Wtedy pojawił się rower.

Pierwsze w tym dorosłym życiu kilkanaście kilometrów przejechałem z przerażeniem. Ale poszło szybko - po roku regularnie pokonywałem weekendowo sto, a nawet dwieście kilometrów na moim pięknym rowerku. Kilka lat jeżdżenia i znowu spora przerwa, bo Tajfun, bo więcej pracy, bo kapitalizm nas dojechał. W tym roku postanowiłem na rower jednak wrócić.

Należę do ludzi realizujących swoje postanowienia konsekwentnie. No, może nie wszystkie (kiedyś te książki napiszę). Wróćmy jednak do rowerów.

Jazda na jednośladzie daje poczucie wolności, ale takiej wolności w byciu sam ze sobą. Nie, nie jestem typem wycieczkowicza. Nie zatrzymuję się, żeby obejrzeć drewniany kościółek, czy nie zbaczam z trasy, by wjechać na górkę i zobaczyć widok (na Mazowszu wystarczy drabina, żeby mieć widok). Jadę dobrze zaplanowanie, do celu - muszę mieć cel - zatem wolność jest tu ograniczona planem. Moim planem. Świadome wyznaczanie ram własnej wolności to wolność dobrze spożytkowana. Na rowerze jestem sobie z sobą i się nie męczę tym towarzystwem.

Co innego czytanie o rowerach. Mam całą półkę książek “rowerowych”, nie umiem się ich pozbyć, choć nieszczególnie je lubię. Nawet chwalone “Premie górskie najwyższej kategorii” Jakuba Kornhausera nie przypadły mi do gustu. Dlatego do “Na okrągło. Sekretnego życia roweru” Jody’ego Rosena podchodziłem jak pies do jeża. Moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, a przełożona przez Bartłomieja Kaftana książka tym, czego nasz bohater potrzebował. Otóż jest to niezwykle wciągająco napisana opowieść nie tyle o historii roweru, co o historii stosunków zachodzących między dwoma rzeczywistościami - tą widzianą z perspektywy dwóch kół i tą patrzącą na owe dwa koła.

Jest to książka niezwykle szczegółowa, ale przy tym gawędziarska i krytyczna wobec wielu narracji “rowerowych”. Czy rowery zbawią świat? Niekoniecznie, bo same poddane są wyścigowi zbrojeń i ich produkcja do ekologicznych często nie należy. Czy przeciwstawianie rowerów samochodom ma sens? Tak, ale warto pamiętać, że wizja świata “przyjaznego rowerzystom” jest równie jednostronna, jak wizja świata “dla autkowiczów”.

W historii naszego poruszania się po świecie, rower wyprzedził samochód. O kilkanaście lat. “Stanowił symbol nowoczesności i modernizmu”, pisze Rosen i fascynująco pokazuje, jak w drugiej połowie XIX wieku to właściciele rowerów, a nie autkowicze, domagali się budowania lepszych dróg, a rowerowe stowarzyszenia należały do najbardziej wpływowych w Stanach. Na krótko. Rower stał się ważnym elementem emancypacji. Na jednoślad bowiem trudno wsiąść w gorsecie i rozkloszowanej sukni. Kobiety, by korzystać z rowerów, musiały się przebrać. A to w purytańskich i konserwatywnych społeczeństwach do dzisiaj jest nieakceptowalne. Kto to widział - kobieta ubrana tak, by było jej wygodnie? Niestety w Iranie i kilku innych krajach wciąż zakazuje się kobietom korzystania z rowerów! Oczywiście malarz z Austrii, który namieszał nam w historii, również rozwiązał stowarzyszenie rowerowe.

Rower wydaje się być demokratyczny, łatwy w przenoszeniu, używaniu, przechowywaniu, w wielu sytuacjach też szybszy. Budzi emocje, a “wbijanie retorycznych szpil w rowerowe opony to stary i sprawdzony sposób, by dopiec libkom”, jak pisze Rosen, opisując niezwykle ciekawe reakcje, jakie w czasie pandemii, wywołały rowery. Z jednej strony rzuciliśmy się wręcz do jeżdżenia (ja akurat przeciwnie, ale statystyka nie jest po mojej stronie), z drugiej - jednoślady ponownie stały się symbolem różnic politycznych. Ale to książka nie tylko o polityce i historii. To również prywatny esej, opowieść o rowerach… stacjonarnych, czy… erotyce. Bicykloseksualność? Nie wiecie, co to jest? Przeczytajcie u Rosena!

Rosen przebija jednak zachodnią bańkę i przypomina, że w biedniejszych krajach rower nie jest wyzwoleniem się spod samochodowego reżimu, a często jedynym dostępnym środkiem transportu. Rower jest również narzędziem wykorzystywanym do walki - od “masy krytycznej” po - niestety - żołnierzy patrolujących na rowerach kolonie. Nie jest rower - wbrew temu, co uważają niektórzy niepoprawni romantycy - niewinnym przedmiotem.

To i wiele więcej znajdziecie w tej fascynującej opowieści o rowerach. Myślę, że warto nie przegapić.

PS. Świetna jest okładka Uli Pągowskiej, a książka jest bardzo ładnie wydana.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz