wywiad, Gazeta Wyborcza, Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego, Dowody, Anna Goc

[GAZETA WYBORCZA] "Anna Goc, laureatka Nagrody im. Kapuścińskiego: Nie czuję się rzeczniczką głuchych. Jestem ich sojuszniczką"

- Nie, nie czuję się ani rzeczniczką, ani ekspertką. Głusi czasem mówią, że jestem ich „sojuszniczką". Lubię to określenie, bo ono pokazuje moje miejsce w tej historii i mój cel, czyli opowiedzenie historii ludzi głuchych z ich perspektywy, bo tej perspektywy bardzo brakowało - mówi mi Anna Goc, laureatka Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.

---

Szot - "Głusza" to efekt Twojej wieloletniej pracy. Kiedy i jak to się zaczęło?

Goc - Siedem lat temu do redakcji "Tygodnika Powszechnego", w której pracuję, zgłosiła się kobieta, której siostra jest głucha, ma głuchego męża i słyszącego syna. Opowiedziała mi o tym, że ta para nie mogła wezwać pomocy, gdy ich dziecko straciło przytomność. Niemożliwe, pomyślałam wtedy. Byłam pewna, że istnieje jakaś aplikacja, która pozwala głuchym wezwać pomoc w nagłych sytuacjach. Głusi musieli pobiec do słyszącej sąsiadki, jakoś opowiedzieć jej, co się stało, a potem poprosili, by za nich zadzwoniła po karetkę.

Wciąż pamiętam, jak podszedł do nas ich syn i zaczął migać. Pomyślałam, że też jest głuchy. Okazało się, że słyszy, ale jego pierwszym językiem jest język rodziców, czyli migowy. Rozmawialiśmy bardzo długo, głuche małżeństwo mówiło o kolejnych problemach, o których – jak niemal wszyscy słyszący – nie miałam pojęcia.

Szot - Na przykład?

Goc - O tym jak wyglądają porody głuchych kobiet, gdy szpital nie zapewnia tłumacza. Takie sytuacje wciąż się zdarzają. Głuche kobiety opowiadają, że podpisują dokumenty, których treści nie rozumieją, nie mogą też o nic zapytać – dowiedzieć się, jak będzie przebiegał poród i czy ich dziecko jest zdrowe.

Dla wielu głuchych żyjących dzisiaj w Polsce język polski jest językiem obcym. Są głusi dwujęzyczni, którzy znają biegle i język polski i polski język migowym, ale są też tacy, którzy posługują się tylko PJM.

Jedna z bohaterek „Głuszy" opowiada o kółku czytelniczym, które zorganizowała dla głuchych dorosłych. Wybrali lekturę z podstawówki. Kilkadziesiąt stron, sporo ilustracji. Spotykali się co dwa tygodnie. Przeczytanie całości ze zrozumieniem zajęło im trzy miesiące. Jak to możliwe? – dziwiłam się.

---

Polecam Państwa uwadze całość, bo Anna Goc jest wyjątkową rozmówczynią i o niewielu rozmowach można powiedzieć, że cechuje je taki spokój (mimo emocji) i czułość autorki wobec podmiotu opisywanego.

KLIK.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz