Znak, Maria Makuch, Maggie Shipstead

[RECENZJA] Maggie Shipstead, "Zaskocz mnie"

Czego spodziewać się po takim tytule, jak nie zaskoczenia?

Kłopot w tym, że jestem już po lekturze książki Maggie Shipstead, “Wielki krąg” (tłum. Justyn Hunia), która to ukazała się w Polsce jako pierwsza z trzech jej dotychczasowych powieści, choć jest dziełem w karierze amerykańskiej pisarki przedostatnim (3 z 4). “Zaskocz mnie” (tłum. Maria Makuch) czyta się bowiem jak poligon testowy pomysłów, które zostaną wykorzystane w “Wielkim kręgu”. Poligon ciekawy, wciągający (doczytałem w kilka dni), ale jednak - gdy zna się dwukrotnie tu już wzmiankowany tytuł - przewidywalny.

Shipstead wybrała temat niezwykle dla pisarzy i pisarek ryzykowny, a mianowicie świat baletu. Poległ na tym jakiś czas temu Jakub Małecki, serwując literacki kicz pierwszej klasy. Napisać o ludziach baletu tak, by wydobyć z ich postaci coś ludzkiego, co nie popadnie w tkliwą telenowele do łatwych nie należy. Trzeba mieć olbrzymią wiedzę, sprawnie opisywać technikalia, ale pamiętać też, by nie ulec baletowemu nastrojowi - nadmiernie nie estetyzować, ale nie iść też w drugą stronę - ileż razy można czytać historie o baletnicach z morderczymi instynktami.

Amerykańska pisarka, jak to mawiają, jeńców nie bierze i wkłada do swojej powieści typy wyraziste, niemal przerysowane, ale dzięki temu, że kombinuje z narracją (różne punkty widzenia) i jest bardzo świadoma dokonanych wyborów, owego przerysowania bohaterów, w finale tworzy powieść żywą, żwawą i dobrze się czytająca.

Kogo tu poznamy? Joan, nowojorska baletnica, która uwodzi radzieckiego tancerza Arslana Rusakowa (wypisz, wymaluj Barysznikow) i oczywiście kto? No kogo ma każda baletnica? Tak, zgadliście - współlokatorkę. Girlsy czy to w przedwojennej Warszawie, czy to w Nowym Jorku lat 70. XX wieku zawsze mają współlokatorkę. Elaine jest zabawniejsza i bardziej utalentowana od Joan, a do tego - co w balecie jest plusem - nie jest w ciąży. Czego o Joan nie można powiedzieć. Nie trzeba być orłem ani orlątkiem, by domyślić się, że komplikacje będą. Na szczęście nie chodzi tu o komplikacje z ciążą.

Do tego zestawu dostajemy kilka innych par i kilka innych historii orbitujących wokół tańca i baletu, a całość jest opowieścią o tym, jak wyzwolić się z jarzma zobowiązań wobec świata. Rozmach tej powieści, przenikanie się kilku planów czasowych, a także skłonność do filmowych chwytów i uproszczeń, zdradzają trochę tę Shipstead, którą Państwo poznają w "Wielkim kręgu". Tam jednak łatwiej (może też ze względu na objętość) udało się amerykańskiej pisarce poukrywać konstrukcyjne szwy, które w "Zaskocz mnie" wyłażą spod prozatorskiej powierzchni.

Shipstead jest pisarką ewoluującą i doskonale odnajdującą się na pograniczu popularnej powiastki, a wielkiej powieści obyczajowej. Do tego jest pisarką wspaniale operującą humorem, a raczej złośliwą ironią. A o to współcześnie naprawdę trudno. Wielkim fanem nigdy nie zostanę, ale doceniam.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kto ocalił Izabelę Czajkę-Stachowicz?