wywiad, Gazeta Wyborcza, Tahar Ben Jelloun, Nagroda Goncourtów
[GAZETA WYBORCZA] "Juror Goncourtów: Udaje się wyrwać francuską literaturę z kokonu" - wywiad z Taharem Ben Jellounem
W Krakowie kilka dni temu miałem przyjemność porozmawiać z Taharem Ben Jellounem, wybitnym marokańskim pisarzem.
W 1987 roku za powieść „Święta noc" otrzymał prestiżowe francuskie wyróżnienie literackie, Nagrodę Goncourtów. Był pierwszym pochodzącym z krajów arabskich laureatem nagrody. Dzisiaj sam wchodzi w skład jej jury.
Do Krakowa przyjechał z okazji obrad, na których jurorzy Goncourtów podjęli decyzję o składzie tegorocznego finału nagrody. Rozmawialiśmy tuż po obradach.
---
Wojciech Szot: Mówi pan o komentarzach pod pańskimi niedawnymi tekstami w obronie Palestyńczyków?
Tahar Ben Jelloun: Tak, okazało się, że wzbudziłem olbrzymie kontrowersje. Pisałem o tym, jakie są metody działania Hamasu, który także we Francji jest aktywny i podburza zwykłych ludzi. Od 14. roku życia wspieram sprawę palestyńską, od lat o tym piszę, tłumaczyłem tamtejszych poetów, byłem w Palestynie, choć to drugie już dawno temu. Ostatni raz na początku tego wieku. Odwiedziłem kilka szkół, także w Izraelu. To, co mnie uderzyło, to fakt, że dzieci po jednej i po drugiej stronie były tak samo przesiąknięte strachem, lękiem, ale też niemal identyczną nienawiścią.
WSZ: Czemu od 14. roku życia?
TBJ: Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem. Chodziłem do liceum w Maroku, miałem w klasie kolegę, który cały czas był bardzo smutny. Trzymał się na uboczu, nie zaprzyjaźniał się z nikim. Któregoś dnia zebrałem się w sobie, podszedłem i zapytałem o przyczynę smutku. Powiedział, że jest uchodźcą z Palestyny. Jego rodzina musiała wyjechać w 1948 roku do Maroka. Miał na imię Younès. Zaprzyjaźniliśmy się. Niedługo po maturze wyjechał, straciłem z nim kontakt.
---
Co się stało z palestyńskim kolegą, ale też o tym, czym jest dobra literatura i czego oczekuje od niej Ben Jelloun, rozmawiamy w moim miejscu pracy. Całość tutaj
Skomentuj posta