W.A.B, Agnieszka Walulik, Hernan Diaz

[RECENZJA] Hernan Diaz, "Zaufanie", tłum. Agnieszka Walulik

Mistrzowska powieść. Majstersztyk. Powieść o fikcjach, które rządzą tym światem. I o tych, którzy fikcją władają. “Zaufanie” Hernana Diaza (tłum. Agnieszka Walulik) to opowieść tak porywająca, że od kilku dni nie mogłem doczekać się momentu, gdy będę mógł wrócić do jej lektury. Na pewno nie tylko jedna z najlepszych powieści tego roku, ale i jedna z najlepszych powieści tego wieku.

Hernan Diaz doskonale bawi się zaufaniem czytelników do fikcji. Na próbę zostaje tu wystawiona nasza naiwna wiara w to, że świat jest taki, jak go napisano. Nie warto ufać Diazowi, ale warto - a nawet należy - przeczytać jego monumentalną powieść. "Zaufanie" to dzieło warte kilku waszych wieczorów. I poranków. I przerw. I podróży autobusem. Trudno się od tej historii uwolnić.

Diaz ratuje postmodernizm. Gdy czytałem "Noce zarazy" Pamuka, czułem rozczarowanie zupełnie niewykorzystaną ramą narracyjną. Podobnie było z "zaginionym manuskrypt" Pampy Kampany w ostatniej powieści Rushdiego. Znamy już te numery, a nie zawsze chce się zakrzyknąć "Zagraj to jeszcze raz, Sam". W "Zaufaniu" jednak wszystkie te pomysły nabierają nowych walorów. Zaczynamy od lektury powieści w powieści. "Zobligowania" pióra Harolda Vannera to dwie przecinające się opowieści, których akcja dzieje się w latach 20. XX wieku, a bohaterami są Benjamin Rask, milioner z Wall Street i Helen Breevort, potomkini dumnego, acz zubożałego rodu.

Rask, "od urodzenia opływający w niemal wszelkie możliwe przywileje" unika ludzi. Jak pisze narrator "Zaufania", Rask "we wszystkich dziedzinach, w których jego znajomi celowali, ponosił porażkę". Jego osobność nie była - czasem dobrze widzianą w wyższych sferach - powściągliwością. "Benjamin nie posiadał żadnych namiętności, które należałoby powściągnąć". Człowiek bez właściwości. A jednak, gdy ma się pieniądze i pozycję, "bywanie" staje się obowiązkiem. Od bywania Rask będzie miał ludzi, a nawet - żonę.

Helen Brevoort pochodzi ze starego rodu, któremu "fortuna nie dotrzymała kroku". "Trzy pokolenia nieudanych polityków i powieściopisarzy doprowadziło ich do stanu szacownego ubóstwa". Ojciec Helen, “kapryśny badacz”, który “dał się wciągnąć w teorie Emanuela Swedenborga” traktował ją bardziej jak obiekt badań, niż córkę. Matka - dostrzegając jej niezwykłą inteligencję i opanowanie w towarzystwie - jak drogi przedmiot, który w odpowiednim momencie będzie można sprzedać. Jak nietrudno się domyślić - Helen pozna Benjamina. Ślub był niekonwencjonalny, bo zarówno pan młody jak i jego wybranka nie należeli do ludzi emocjonalnie wylewnych. Nawet miesiąc miodowy spędzili w domu. Rask wziął urlop i “dla obojga było to na tyle dziwne przeżycie, że można było je uznać za wczasy”. Dalej życie miało toczyć się znaną trajektorią - on gromadził bogactwa, ona sprawdzała się jako mecenaska i kolekcjonerka sztuki. Do czasu. W 1929 roku wybucha wielki kryzys. Finał powieści Vannera będzie smutny i tragiczny.

W drugiej części sięgamy po opowieść Andrew Bevela, “Moje życie”. “Imię moje znane jest wielu, czyny - niektórym, życie - nielicznym”. Tak zaczynają się notatki jednego z najbogatszych ludzi swojej epoki. Diaz tworząc język Bevela sięga po przepiękną stylizację, łącząc pewną nieporadność pisarską z fragmentami aż nadmiernie lirycznymi i skłonnością do pustawych bon-motów, jak choćby taki: “Bez względu na to, co otrzymaliśmy w spadku od przeszłości, każdy z nas musi sam wyciosać swoją teraźniejszość z bezkształtnych zrębów przyszłości”. Wierzący w to, że “każdym naszym działaniem rządzą prawidła ekonomii” Bevel zamierza napisać jakąś bogatszą, pełniejszą formę swojego życiorysu, ale zostawia nam jedynie skrawki, notatki, w których pojawiają się komentarze w rodzaju “wyliczyć”.

Trzecią osobą, która mówi w powieści Diaza jest Ida Partenza, sekretarka Bevela. “Jak wiele młodych kobiet w tamtych czasach, doszłam do wniosku, że praca sekretarki pozwoli mi »wystuk… stu… stukać sobie drogę do niezależności«, jak to ujęto w popularnej reklamie maszyny do pisania Remington z tamtych lat”. Partenza wspomina o tym, że gdy ukazuje się powieść niejakiego Vannera, "Zobligowania", Andrew Bevel wpadł w szał. Powieść “gryzipiórka” oparta jest na rozmowach z jego nieżyjącą żoną, Mildred. “Przyjaciele i znajomi powtarzają mi, jak im przykro z powodu tej powieści. Czy pani ma pojęcie jakie to irytujące? Bo przez te swoje demonstracje współczucia dają mi do zrozumienia, że też czytali tego gniota. Chyba wszyscy już go czytali” - skarży się sekretarce. Bevel podejmuje starania, by książkę - która w międzyczasie staje się bestsellerem - usunąć z publicznych bibliotek w Nowym Jorku, a Partenza pomaga mu napisać wspomnienia mające powiedzieć czytelnikom “jak było naprawdę”. My czytamy jej wspomnienia, ale też śledzimy aktualne zdarzenia. A zdarzenia to sensacyjne - Ida Partenza zamierza bowiem wykraść pamiętnik Mildred Bevel, by dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w jej życiu. Czy rację ma Bevel, czy może Vanner?

Finał należy już do dziennika Mildred Bevel, “Kontrakt terminowy”. Co tu się wydarzy i dlaczego znowu liczyć się będzie nasze zaufanie dla fikcji? Tego Wam nie napiszę, to trzeba przeczytać. Rzadko piszę, że coś “trzeba” przeczytać. Ot- warto - byłoby miło - rekomenduje się i poleca. Ale, żeby “trzeba”? Trzeba to… sami sobie dopowiedzcie. Ale jednak jest w “Zaufaniu” magia najwspanialszej fikcji, wciągającej na długie godziny, ratującej przed zaokienną szarugą.

Konstrukcja tej powieści, jej języki, wewnętrzne gry i zabawy, nie służą tylko i wyłącznie formie. "Zaufanie" to powieść o pieniądzach, o tym, co dają i co ucieleśniają. Pieniędzy nie można zjeść, ani założyć na siebie, ale są zarówno pokarmem, jak i ubraniem. Pieniądze - mówi ojciec Idy, włoski anarchista, "wygnaniec" którego poruszający portret również znajdziecie w jej wspomnieniach - "to miraż", fikcja. "Właśnie to czyni go miarą, co mierzy wszystkie inne towary (...) Akcje, udziały i reszta tego śmiecia to tylko roszczenia do przyszłej wartości, Więc jeśli pieniądz to fikcja, kapitał finansowy jest fikcją o fikcji. I właśnie tym handlują ci przestępcy: fikcjami".

Towarem jest też fikcja literacka. Kim są zatem pisarz i jego czytelnik? Złodziejem i jego wspólnikiem? Wszyscy jesteśmy kłamcami. W świecie pełnym fikcji i kłamstwa, najwyższą wartością jest "zaufanie". Bez niego - mówi nam Diaz - przyjdzie nam żyć w świecie rządzonym przez bezkarnych kłamców. Spekulantów. Lub pisarzy.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jakie stopy opisała Szmaglewska?