Słowo/obraz terytoria, Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka, "Na oko"

"Na oko" to zbiór kilkudziesięciu esejów Marii Poprzęckiej, które ukazywały się m.in. na łamach Dwutygodnika. Esejów - muszę to napisać w pierwszym akapicie - wybitnych.

Poprzęcka doświadcza świata. Intensywnie, różnorodnie, intelektualnie, łączy wiedzę i erudycję z umiejętnością prostego, klarownego przekazu. Jest mądrze, zabawnie, trochę straszno ale mądrze, ciekawie i bez mędrkowania. Przykuwająco do siedziska i wciągająco.

W zbiorze znajdziecie eseje zarówno o egzotyce - Indiach czy dolinie Omo, ale też opowieści z naszego podwórka (a także pewnej "łąki pod reklamę") czy 'historycznosztuczne' mikro-wykłady.

"Na oko" zbliża się do reportażu, ale w przeciwieństwie do wielu aktualnie popularnych reportażystów, Poprzęcka pokazuje, że o świecie przeżywanym z radością ale i intelektualną uwagą można mówić używając tylko potrzebnych słów. I chyba te eseje o Polsce, o szalonych szyldach, warszawskim letnim dniu czy polskie religijności były dla mnie największą przyjemnością lektury. Aż żal, że w prasie codziennej niewiele równie udanych tekstów można znaleźć. Sporo uwagi poświęca Autorka nowym mediom i sposobom komunikacji - kulturze 'selfie', lajkom, konsumpcji kultury poprzez świat wirtualny. Tu jedyne moje zastrzeżenie - pisze Profesora, że lajki (w przeciwieństwie do starożytnego gestu kciukiem w dół) "szczęśliwie straciły swoją moc decydowania ludzkim życiu". To ryzykowna opinia i chyba zbyt optymistyczna wizja. Ale jeśli lajki i selfie mają sprawić, że z większą chęcią sięgniecie po literaturę wymagającą ale i niezwykle cenną, to proszę bardzo.

ps. pisze Poprzęcka przy okazji 'selfie': "Nadzieja, że coś mówiącego o charakterze osoby wyczyta się z tych rysów, że wnikając w uśmiechnięte buzie, zajrzy się w zakamarki dusz i serc, jest płonna". I dobrze.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak miała na nazwisko Oleńka z "Potopu"?